sobota, 16 czerwca 2012

70. Listy


Tegoroczna jesień nie była najgorsza. Zielone liście nabrały złoto miedzianej barwy i zaczęły spadać z drzew, tworząc na błoniach liściasty dywan. Deszcz przestał padać i pogoda wyjątkowo dopisywała, chociaż kończył się wrzesień.
Ginny wiele razy przyznawała w duchu rację Harry’emu, gdy mówił, wtedy na peronie, że nie będzie miała na nic czasu. Prawie każdą wolną chwilę spędzała w bibliotece, poszukując materiałów do prac domowych. Czasami zastanawiała się, czy nie robi tego specjalnie i ucieka w książki, tak jak w zeszłym roku, jednak to nie była tylko ucieczka. W rzeczywistości nauczyciele stawali się coraz bardziej wymagający i poważni przed zbliżającymi się owutemami.
Kiedy dostała od McGonagall listę chętnych do drużyny, stwierdziła, że nie wie jak wśród nich mogłaby znaleźć odpowiedniego następcę Harry’ego, a po dwóch treningach całkiem straciła nadzieję. Nikt nie był w tym naprawdę dobry. W końcu zdecydowała, że to ona będzie grać na pozycji szukającego, a na swoje miejsce znajdzie kogoś nowego.
Wmawiała sobie, że te wszystkie zajęcia pomagają jej przetrwać trudne chwile, ale wieczorami, tuż przed snem, gdy wyglądała przez okno i patrzyła w ciemność nocy, zatapiała się we wspomnieniach i tęskniła. Bardzo tęskniła.
Pewnego wieczoru, pod koniec września, jeszcze bardziej chciała wrócić do domu i być tam z Harrym. Teraz jedyną możliwością jakiegokolwiek kontaktu między nimi były listy, a dzisiaj po południu dostała od niego pierwszy list. Ukryła się za kotarami na łóżku, rzuciła „Muffliato” i rozwinęła pergamin.

Kochana Ginny,
Jak tam ostatni rok nauki? Kto jest nowym nauczycielem obrony przed czarną magią? Na pewno jest dużo lepszy ode mnie, w końcu ja byłem tylko uczniem, który został do tego wyznaczony przez poprzedniego dyrektora.
U mnie nic nowego. Jak za pewne się domyślasz, wróciłem do Doliny Godryka. Jest bezpiecznie. Na nasz dom i najbliższą okolicę nałożono mnóstwo zaklęć ostrzegawczych i ochronnych, żeby w przypadku jakiegokolwiek wydarzenia aurorzy mogli natychmiast zareagować. Zaklęcie Fideliusa nie zadziała, bo i tak śmierciożercy znają adres. Byli tu już nie raz.
Nie spędzam w nim jednak zbyt dużo czasu. Jest zbyt pusty bez Ciebie i wolę poświęcić się pracy aurora. Nie jest jednak tak lekko jak w Hogwarcie. Codziennie dostajemy informacje o ruchach śmierciożerców i Robards często wysyła mnie i Tima na różne misje. Mam wrażenie, że wysyła mnie tylko na takie akcje, na których mam rozmawiać z mugolami, twierdząc, że ponieważ mieszkałem z nimi przez tyle lat, będę wiedział jak się zachować. W takich sytuacjach zastanawiam się czy ja naprawdę pracuję w Biurze Aurorów, czy w Departamencie Kontaktów z Mugolami. Nie uskarżam się, ale chyba nie na tym polega ta praca.
Ale dość o mnie.
Co słychać u naszego przyjaciela Zgredka? Dobrze się Tobą zajmuje? Jeśli zapomniał, to spróbuj go przywołać, a na pewno się pojawi.
Tęsknię za Tobą i chciałbym Cię zobaczyć jak najszybciej. A szczególnie chciałbym zobaczyć Cię w akcji na stadionie quidditcha. Wiem, że jest to niemożliwe, ale tak chciałbym wsiąść na Błyskawicę i razem z Tobą zagrać w najbliższym meczu. Pierwszy będzie ze Ślizgonami, prawda?
Uważaj na siebie i odpowiedz jak najszybciej.
Całuję Cię.
Harry.

Przymknęła oczy i przycisnęła pergamin do piersi. On za nią tęsknił. Wyczuwała to w każdym napisanym przez niego słowie. Na pewno jemu też jest ciężko. Żeby o tym nie myśleć zajął się pracą, tak jak ona zajęła się nauką i quidditchem.
Wyciągnęła ze szkolnej torby czysty pergamin i pióro i od razu zaczęła odpisywać.

Kochany Harry,
To już miesiąc bez Ciebie, a ja mam wrażenie, że od naszej ostatniej rozmowy minęło pół roku. Szkoła jest taka pusta bez Ciebie...
Jak Ty sobie radziłeś w zeszłym roku? Podziwiam Cię za to. Miałeś tyle na głowie: nauczanie nas obrony, własna nauka do owutemów i jeszcze byłeś kapitanem drużyny. A w międzyczasie byliśmy razem. Ja mam tylko naukę i muszę podejmować decyzje dotyczące drużyny, a już nie wiem co mam robić. Chciałabym krzyknąć „Ratunku!”, ale wiem, że to nic nie da.
Odpowiem na kilka pytań, które mi zadałeś w ostatnim liście. Nowym nauczycielem obrony jest Winston Knight. Nikt nie wie kim on był przed przyjęciem tej pracy, a McGonagall nie chce tego ujawniać. Nie wiem dlaczego. Boję się go i mam złe przeczucia, ale to chyba przez to, co przeżyliśmy w zeszłym roku. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co o nim myśleć. Powiem Ci tylko, że na pierwszej lekcji obrony omawialiśmy Zaklęcie Patronusa, a on wyciągnął mnie na środek i musiałam na oczach wszystkich rzucić to zaklęcie. I wiesz co? Udało mi się! Po raz pierwszy wyczarowałam patronusa! A wiesz, co było moim najszczęśliwszym wspomnieniem? Ty! Ty i nasz ślub!
Tak mi Ciebie brakuje...
Zgredek pamięta o przysiędze, którą złożył Ci w zeszłym roku i często mnie odwiedza. Czasami mam nawet tego dość. Tej jego opiekuńczości.
Tak, pierwszy mecz mamy ze Ślizgonami, a co do Błyskawicy, to... chyba Ci jej już nie oddam. Zresztą sam mi ją dałeś, stwierdzając, że Tobie się już nie przyda, pamiętasz?
Tak chciałabym być z Tobą, przytulić się do Ciebie i usłyszeć Twój głos...
Nie, nie mogę się tak rozklejać! Jeszcze tylko trzy miesiące i będziemy razem.
Pozdrów ode mnie Hermionę i Rona, a jeśli spotkasz rodziców, to ich ucałuj, dobrze?
Odliczam dni do świąt, wyczekując na nasze spotkanie i całuję.
Twoja Ginny.

Harry złożył list i schował go do kieszeni. Ostatnie zdania były rozmazane, „pewnie kilka łez padło na pergamin, gdy pisała te słowa”, pomyślał.
Stał w salonie ich domu w Dolinie Godryka i wyglądał przez okno. Była późna noc, gwiazdy próbowały przebić się przez płynące po niebie chmury, ale on nie widział nic, oprócz smutnej twarzy Ginny, kiedy żegnali się na peronie. 
W Norze nie był od miesiąca i nie wiedział, co się dzieje u Weasleyów. Czasami spotykał na korytarzu ministerstwa Artura Weasleya, który zapraszał go na niedzielne obiady, ale najczęściej wymawiał się pracą. Za dużo było wspomnień w tamtym domu, a może nie chciał pokazać im swoich uczuć? Teraz, kiedy przeczytał, że Ginny prosi go o pozdrowienie najbliższych, poczuł, że nie może ich więcej unikać. 

Powitanie przez domowników Nory było takie, jakiego się spodziewał. Pani Weasley uściskała go serdecznie, tak jak zawsze zamartwiając się, że prawdopodobnie nic nie jadł od ostatniego razu gdy tu był, Ron i Hermiona naskoczyli na niego, prawie przewracając go na podłogę, wymawiając mu, że o nich zapomniał, a pan Weasley podał mu uroczyście rękę.
Po tych wszystkich powitaniach usiedli we trójkę w salonie. Ron i Hermiona na sofie przed kominkiem, a Harry na fotelu naprzeciwko. W ciągu pierwszych pięciu minut dowiedział się, że Ron zaczął pracować u bliźniaków, a Hermiona pracuje w ministerstwie, w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami.
- Wiesz, reaktywuje tę swoją WESZ – mruknął Ron do Harry’ego – tylko teraz chce namówić do tego ludzi z ministerstwa.
- Ja tylko staram się polepszyć życie skrzatów domowych – żachnęła się Hermiona, uderzając Rona po ramieniu – a wiesz, że ten departament najlepiej się do tego nadaje.
Harry zacisnął rękę w pięść, gdy tak patrzył na nich z zazdrością. Nie zważając na niego Ron chwycił Hermionę za rękę, przysunął się do niej bliżej, obejmując ją i całując ją delikatnie w policzek.
- Wiem – wymamrotał w zgięcie jej szyi. Hermiona przymknęła oczy.
- Jak to się stało, że nigdy cię nie spotkałem? – spytał Harry, siląc się na spokojny ton i próbując przypomnieć im o swojej obecności.
- Co? – Hermiona podskoczyła nerwowo i szturchnęła Rona. Ten oderwał się od niej i spojrzał przepraszająco na Harry’ego, który zacisnął zęby w bezsilnej złości. Ron nadal obejmował ją w pasie.
- Dlaczego nigdy nie widziałem cię w ministerstwie? – zapytał Harry ponownie. – Przecież jestem tam codziennie.
- Wiesz – zaczęła Hermiona, próbując wyswobodzić się z uścisku Rona – pracuję na czwartym piętrze i nie zapuszczam się tak wysoko, bo niestety nie mam na to czasu. Nikt nie chce mi pomóc. Wszyscy są sceptyczni do tego mojego pomysłu. Ale staram się ich wszystkich przekonać. A z drugiej strony nie chciałam ci przeszkadzać. Wiem, co się dzieje.
Zapanowała cisza. Harry skierował wzrok na kominek. To było głupie pytanie. Przecież to, że on przesiaduje całe dnie w ministerstwie nie znaczy, że inni też tak robią. I nie powinien się tak denerwować. Przecież to, że on i Ginny są rozdzieleni, nie jest niczyją winą. A szczególnie nie jest to wina Rona i Hermiony.
- Miałeś jakieś wiadomości od Ginny? – spytała łagodnie Hermiona, wyrywając go z zadumy.
Harry spojrzał na nią. Czy miał? Pewnie, że miał. Jej list spoczywał cały czas w jego kieszeni na piersi, tuż przy sercu.
- Tak. Prosiła, żeby was pozdrowić. Ma teraz mnóstwo pracy przed owutemami.
Hermiona chciała go jeszcze o coś zapytać, ale w tej samej chwili do salonu weszła Molly.
- Ron, Hermiono pomóżcie przygotować stół do obiadu. – Oboje natychmiast wstali i ruszyli do kuchni. Harry też wstał. – Nie, Harry, ty nie musisz – dodała, gdy zobaczyła, że on też zamierza tam iść. – Jesteś teraz naszym gościem i nie chcę cię wykorzystywać.
- Ależ nie ma sprawy, p-pani Weasley... Mam-olly... – zaczął się jąkać i spojrzał na nią przepraszająco.
Tak naprawdę nie miał pojęcia, jak się zwracać do niej i do pana Weasleya. Do tej pory byli tylko rodzicami jego najlepszego przyjaciela, jego dziewczyny, ale teraz... po ślubie z ich córką wszystko się zmieniło. I choć od sierpnia minęły dwa miesiące, nie miał zbyt wielu okazji do rozmowy z nimi i ciężko mu było przestawić się i mówić do nich choćby „mamo” czy „tato”, a już po imieniu wydawało się dość dziwne.
- Przepraszam - bąknął.
- Za co? To chyba normalne, że nie wiesz jak się teraz do nas zwracać – Molly podeszła do niego i przytuliła go mocno. – Jesteś dla nas jak syn. Od samego początku tak było. A ponieważ przez ślub z Ginny stałeś się pełnoprawnym członkiem naszej rodziny, możesz mówić jak ci wygodnie. Hermiona mówi nam po imieniu - dodała.
- Dziękuję.
- A teraz chodź na obiad. Jesteś strasznie chudy.
- Oczywiście... mamo.
Uśmiechnęli się do siebie i poszli do kuchni.
Późnym popołudniem, kiedy Hermiona pomagała sprzątać w kuchni, a Ron poszedł nakarmić kurczaki, usiadł na sofie przed kominkiem i wyciągnął z kieszeni stary pergamin. Nie, to nie był list Ginny, ale coś z czym nie rozstawał się od początku września. Mruknął tak dobrze mu znane słowa i wśród różnych kropek szukał tej jednej: „Ginny Potter”. Znalazł ją razem z Jill i Luną w bibliotece. Na pewno uczyła się na najbliższe zajęcia. Ten widok przypomniał mu zeszły rok, gdy całował ją w najdalszej części biblioteki. Wtedy też oderwał ją od nauki razem z dziewczynami. Uśmiechnął się na to wspomnienie i westchnął cicho.
- Harry, co robisz?
To Ron podszedł do niego i położył dłoń na jego ramieniu. Harry podniósł głowę i spojrzał na przyjaciela.
- A... nic – mruknął i schował pergamin do kieszeni.
- Daj spokój. Przecież wiem, że obserwujesz Ginny na Mapie Huncwotów.
- Po prostu chcę mieć na nią oko. A tylko w ten sposób wiem, co się u niej dzieje.
Ron usiadł obok niego.
- Myślisz, że w Hogwarcie nadal jest szpieg i obserwuje ją?
- Nie wiem, Ron. Ginny napisała mi, że boi się nowego nauczyciela obrony. Mam wrażenie, że on ją obserwuje. Nie napisała mi tego, ale wyczułem to z treści. Jutro spróbuję dowiedzieć się czegoś o nim w Biurze. Mam nadzieję, że to pomoże rozwiać wszystkie nasze wątpliwości. Najchętniej poszedłbym sam do Hogwartu i sprawdził tego człowieka, ale bez zgody Robardsa nic nie mogę zrobić.
- A McGonagall?
- Z tego co wiem, nie powiedziała kim był przed przyjęciem tej pracy. Możliwe, że sama jest na celowniku śmierciożerców i ze względu na uczniów nic nie robi. Szkoła nie ma ochrony aurorów i to mnie najbardziej przeraża.

Wieczorem, gdy wrócił już do domu i usiadł w salonie, cały czas miał przed oczami obraz, gdy Ron całował Hermionę, a ona poddała się tej delikatnej pieszczocie. Pokręcił głową, żeby wymazać z pamięci tę scenę. Był zazdrosny. Tak, zazdrościł im tego, że są razem i miał jednocześnie nadzieję, że przyjaciele tego nie zauważyli. Spojrzał na magiczny zegar, który powiesił nad kominkiem. Wskazówka Ginny była na pozycji „szkoła”, a jego na „domu”. „Tak będzie jeszcze przez kilka miesięcy”, pomyślał i westchnął cicho. Potem wyciągnął Mapę Huncwotów i palcem dotknął jej kropki, znajdującej się teraz w dormitorium dziewcząt.
To było trudniejsze niż myślał.

Kochana Ginny,
Chciałbym chwycić cię w ramiona, przytulić i scałować z Twojej twarzy każdą łzę, która by się tam pojawiła. Kiedy dzisiaj, odwiedzając naszą rodzinę w Norze, zobaczyłem Rona i Hermionę, czule ze sobą splecionych, miałem ochotę cisnąć w nich jakąś klątwę, a przynajmniej jakimś ciężkim przedmiotem. Na szczęście nic takiego nie miałem pod ręką. Nie, nie obawiaj się. Nic im się nie stało. Starałem się jak mogłem ukryć moje uczucia, moją złość i zazdrość, którą teraz przelewam na papier. To straszne, że tak mogłem myśleć. To są moi przyjaciele i powinienem się cieszyć z ich szczęścia. A jednak... Tęsknota za Tobą wypala mnie od środka. Ta pustka, której nie umiem wypełnić niczym, nawet pracą, jest straszna. Jestem pewny, że Ty czujesz to samo.
Zaniepokoiłaś mnie tymi słowami o nowym nauczycielu. Zrobię w ministerstwie wywiad na jego temat. Może czegoś się dowiem. Tylko nie zdradź przed nikim, że to robię, dobrze? Powinienem być tam z Tobą. Jeśli cokolwiek Cię zaniepokoi, albo wyda Ci się podejrzane, to pisz do mnie.
Kiedy wreszcie się spotkamy, już Cię nie wypuszczę. Obiecuję.
Harry.

8 komentarzy:

  1. Super. Notka jak zwykle wspaniała. Przeczytam wszystkie części. A i jeszcze jedno bo nie mogę się powstrzymać. NAPISZ KSIĄŻKĘ!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No dziewczyno napisz książkę =D to co piszesz jest niesamowite. nie moge sie oderwac od czytania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. TAK,TAK KSIĄŻKA MUSI BYĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



    I LOVE YOUR BLOG!!!!!!!!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka :)
    Listy naprawde słodkie ;))
    A kim jest nauczyciel? Ciekawa jestem,ide czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz genialnie. Jestem za książką. Pisz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też jestem żeby napisać książkę. TO GENIALNY POMYSŁ!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń