Harry i Ginny weszli do domu przez tylne drzwi. Pani Weasley krzątająca się po kuchni uśmiechnęła się ukradkiem i powiedziała:
- Harry, kochaneczku, pani profesor już jest i czeka na ciebie w salonie. Idź tam, nikt nie będzie wam przeszkadzał. Jak skończycie będzie coś do jedzenia.
- Już jest? – Zdziwił się.
Czas tak szybko płynął, gdy był z Ginny, więc nie zauważył, że już jest południe. Dziewczyna spojrzała na niego, powiedziała „powodzenia” i wbiegła na górę. Harry poprawił sobie koszulkę, odetchnął i wszedł do saloniku.
- Dzień dobry pani profesor – powiedział, zatrzymując się w progu, bo obok niej siedział nie kto inny, tylko Lupin.
- Dzień dobry panie profesorze – dodał zaskoczony.
- Cześć Harry! – Powitał go wilkołak – miło mi znowu cię widzieć.
- Witaj Potter – powitała go sztywno profesor McGonagall – usiądź tutaj – dodała, wskazując mu fotel naprzeciwko. - Wiesz, o czym chcemy porozmawiać, prawda?
- Tak, i nie rozumiem, dlaczego ja? Przecież jestem za młody, nie mam uprawnień do nauczania, a poza tym, w tym roku mam mieć owutemy, więc powinienem się uczyć! – Zaczął wylewać swoje obawy i żale.
- Wiem o tym doskonale – profesor McGonagall nie dała się zbić z tropu – ale jako nowy dyrektor szkoły mam prawo wybrać odpowiedniego nauczyciela obrony przed czarną magią. Wystąpiły poza tym pewne okoliczności, o których wiem na razie tylko ja i Rada Nadzorcza szkoły.
- O jakich okolicznościach pani mówi? Czy może pani uchylić, choć rąbka tajemnicy? – spytał Harry.
- Nie wiem, czy powinnam – McGonagall zastanowiła się chwilę. – No dobrze powiem. Chodzi o testament Dumbledore’a.
- Testament? – spojrzał zaskoczony.
- Tak. To głównie postanowienia dotyczące szkoły. O wszystkim dowiesz się na uczcie powitalnej, kiedy będzie odczytywany jego fragment. Po zapoznaniu się z tym dokumentem, Rada wyraziła na to zgodę, żebyś to ty w tym roku uczył tego przedmiotu pod jednym warunkiem, że będzie ci pomagał i nadzorował doświadczony nauczyciel, a takim jest obecny tu profesor Lupin.
- Naprawdę? Ale dlaczego to nie pan będzie nauczycielem? – zwrócił się do Lupina.
- Przecież wiesz, że nie mogę, ze względu na to, kim jestem – odparł Lupin – a po za tym są te okoliczności, o których mówiła wcześniej pani profesor. Dlatego też będę ci pomagał, jak będziesz miał inne zajęcia ucząc się do egzaminów.
- Cieszę się, że będzie pan ze mną w Hogwarcie, i dziękuję. – Harry nie mógł wyjść z zachwytu.
- Poza tym jesteś jedynym, który z twojej klasy zdobył wybitnego na Sumach z tego przedmiotu dwa lata temu – dodała profesor McGonagall, na co Harry lekko się zaczerwienił. Kobieta nigdy go tak nie chwaliła.
- A co z Quidditchem? Wiem, że jestem nadal kapitanem – te myśli dręczyły go od początku.
- Tak, dlatego, że, od kiedy jesteś w drużynie Gryffindor, co roku zdobywał Puchar rozgrywek i mam nadzieję, że w tym roku też tak będzie – McGonagall uśmiechnęła się. – Na rozpoczęciu roku będziesz siedział z innymi nauczycielami w Wielkiej Sali, ale w pozostałe dni będziesz mógł na posiłkach siedzieć razem z przyjaciółmi. Dlatego pytam, wyrażasz na to zgodę?
Harry zawahał się chwilę, a potem powiedział:
- Ze względu na pamięć Dumbledore’a wyrażam zgodę. Co prawda, nie wiem czy sobie poradzę, ale tak. Zgadzam się. I dziękuję za zaufanie – a Lupin dodał:
- Wiedziałem, że tak odpowiesz. Poradzisz sobie, a ja jak już mówiłem pomogę ci.
- Dziękuję – Harry kiwnął głową i zwrócił się do McGonagall - pani profesor, jeśli mogę spytać, kto z innych nauczycieli pozostał w Hogwarcie i będzie nas uczyć? – wiedział, że wielu z nich walczyło z Voldemortem.
- Och, wszyscy żyją i będą nadal uczyć, oczywiście oprócz Snape’a, ale to przecież wiesz, bo to ty go zabiłeś – Harry na to wspomnienie wzdrygnął się, nie lubił wspominać dawnego nauczyciela i tamtych chwil. – Tak, jest Flitwick, Slughorn, ja nadal będę uczyła transmutacji, mam nadzieję, że jakoś pogodzę obowiązki dyrektora i nauczyciela...
- Pani profesor, przepraszam, że przerywam, ale czy pani będzie nadal opiekunką Gryffindoru?
- Nie. Przydzielam to zadanie tobie.
- Mnie? A nie mógł to by być ktoś z prefektów?
- Nie, chcę żebyś to był ty, a poza tym opiekunem domu powinien być nauczyciel, a ty nim będziesz. A, i jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze, będziesz miał prawa takie jak nauczyciel, to znaczy, że będziesz mógł karać, lub nagradzać punktami uczniów za ich postępowanie. Co nie znaczy, że ty nie będziesz karany jak na to zasłużysz – uśmiechnęła się. – Ponieważ będziesz także uczniem. No i po drugie. Wiem, że panna Granger, o przepraszam, zapomniałam, że jest już panią Weasley – Harry uśmiechnął się – też tu jest, więc mam prośbę, możesz po nią pójść? Mam do niej pilną sprawę.
- Ależ oczywiście pani dyrektor. – Harry wstał i poszedł po Hermionę. Wrócili po chwili.
- Dzień dobry pani profesor – Hermiona uśmiechnęła się ściskając rękę dyrektorki – chciała mnie pani widzieć?
- Tak, w tym roku nie przesyłałam tego razem z listem, ale wręczam to osobiście – powiedziała McGonagall wręczając jej złotą odznakę prefekta naczelnego.
- Ależ pani profesor, dziękuję – dziewczyna ucieszyła się.
- Proszę, a, i jeszcze jedno Potter – McGonagall zwróciła się do Harry’ego. – Wiem, że wszyscy twoi przyjaciele tutaj już wszystko wiedzą, ale proszę, aby to wszystko na razie utrzymać w tajemnicy, aż do kolacji powitalnej w Hogwarcie, dobrze? Na niej oficjalnie ogłoszę, że jesteś nauczycielem. I nie ma w tym roku żadnej taryfy ulgowej.
- Dobrze pani profesor – odparł i od razu pomyślał: „tak jakby w poprzednich latach było lżej”.
- No, to wszystko ustalone. Do zobaczenia pierwszego września w Hogwarcie.
Po chwili weszła pani Weasley.
- Już pani wychodzi Minerwo? Proszę zostać na obiedzie.
- Nie dziękuję, mam jeszcze pilne sprawy do załatwienia w Ministerstwie. Muszę powiadomić Radę o zgodzie Harry’ego i mojej decyzji o ochronie Hogwartu przez aurorów – powiedziała.
- Och tak mi przykro, ale może ty Remusie? Mógłbyś omówić z Harrym plan działania.
- Dziękuję Molly, tak, chętnie zostanę.
McGonagall pożegnała się, wyszła do ogródka i deportowała się.
Kocham cię i tego bloga jestem zachwycona wszystkim co się wydarzyło i tym, ze chce ci się tyle pisać i nadal podziwiam cię za brak błędów ortograficznych1!!!
OdpowiedzUsuńIstnieje coś takiego jak funkcja sprawdzania pisowni w przeglądarce i Wordzie.
UsuńNo i? I tak ona pisze zajebiście <3 wiem, pewnie tego nie czytasz, ale KOCHAM Twoje opowiadanie <333
UsuńKto tam zwraca uwagę czy napisane jest "u" czy "ó" ? Ważne że jest
UsuńBeata Hestia: Ja zwracam. Bo języka polskiego nie powinno się kaleczyć w pisowni jak i w mowie. Tekst to nie wszystko, ważne jak jest napisany. Bo sprawdzić to tylko minutka, a dzięki tej minutce moje oczy by nie eksplodowały. Nie liczy się ilość, ale jakość -,-
Usuń~Ath.
kocham, kocham i jeszce raz kocham <3 ale Snape'a zabił Lord Voldemort! sorry że się czepiam ale tak już mam.
OdpowiedzUsuńCiężko mi uwierzyć Ath. że ty byś nie popełniła błędu. Gdybyś ty napisała ten wspaniały tekst to pewnie też byś nie zwracała uwagi na błędy. Beata Hestia ma racje.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie śmierć Snape'a, ale mam nadzieję, że potem będzie to opisane... Świetnie, jak zawsze, i moim zdaniem, błędy nie są aż tak ważne... :)
OdpowiedzUsuńJuż jestem ciekawa jakim Harry będzie nauczycielem?;p
OdpowiedzUsuńJezu to tylko małe błędy...KOCHAM
OdpowiedzUsuń