Wszystko w Hogwarcie powoli wracało do normy. A przynajmniej tak wydawało się tym, którzy o niczym nie mieli pojęcia, bo „Prorok Codzienny” milczał o ostatnich wydarzeniach i nie zdradzał, jeśli w ogóle wiedział, jakie plany mogą mieć poszukiwani śmierciożercy.
Harry’ego nadal dręczyły koszmary, ale po ostatniej nocnej rozmowie z Ginny przynajmniej starał się nie okazywać, że nadal ma problemy ze snem. Przez cały weekend Ginny pilnowała, żeby Harry wreszcie się wyspał. On oczywiście wzbraniał się przed jej nadmierną troskliwością, bo w tych momentach tak zaczynała przypominać panią Weasley, że miał wielką ochotę się roześmiać. W końcu zagroziła mu wysłaniem do skrzydła szpitalnego, gdzie pod opieką pani Pomfrey na pewno zazna snu. Zgodził się, a raczej poddał, bo miał dość przebywania w tamtym miejscu, ale pod warunkiem, że ona przestanie udawać swoją matkę i zostanie przy nim.
Na początku następnego tygodnia, na tablicy ogłoszeń w pokoju wspólnym pojawiło się wielkie ogłoszenie zasłaniające wszystkie inne. Wielu młodych Gryfonów wpatrywało się z zaciekawieniem w ogromny afisz. Harry wyłonił się z ciemnej klatki schodowej na zalany słońcem pokój wspólny i zobaczył Ginny stojącą za pierwszoroczniakami i przyglądającą się z zainteresowaniem ogłoszeniu.
- Co się dzieje? – spytał, gdy podszedł do niej i objął ją ramieniem. – O co chodzi?
- McGonagall chce wznowić mecze quidditcha, a w pierwszą sobotę czerwca będzie bal.
- Co? Po tym, co się wydarzyło? – krzyknął zaskoczony, a jakiś pierwszoklasista aż podskoczył, gdy usłyszał jego głos tuż nad sobą.
- Harry, może dzięki temu przestaniesz o tym myśleć? – spytała, gdy Gryfoni stojący przed nimi rozeszli się do swoich zajęć.
- Jak mam przestać myśleć o tym, co się wydarzyło, gdy oboje ledwo wyszliśmy z tego żywi?
Odwrócił się od niej i spojrzał przez najbliższe okno na błonia. Ginny pokręciła głową. Stanęła za nim i położyła głowę na jego ramieniu.
- Harry, ja też chcę o tym zapomnieć, wiesz? – szepnęła mu do ucha. – Tylko, że... mi nie pomagasz.
Harry zamarł po tych słowach, które przed chwilą powiedziała. Jak mógł być takim egoistą? Przecież dla niej to też był trudny okres. Przez cały czas myślał tylko o sobie, zapominając, że ona też ma uczucia... że na pewno też przed snem widzi go torturowanego przez Malfoya... być może umierającego na jej rękach... Odwrócił się i spojrzał na nią.
- Przepraszam – powiedział szczerze.
- Cieszę się, że wreszcie to do ciebie dotarło – mruknęła chłodno.
Przez chwilę stali nieruchomo, wpatrując się siebie i w końcu Ginny pociągnęła go za rękę.
- No dobrze, chodźmy na śniadanie. Przekonamy się, co o tym myślą inni.
Kiwnął głową. Może rzeczywiście to dobry pomysł, żeby o tym wszystkim zapomnieć? Przeszli przez dziurę pod portretem Grubej Damy i ruszyli w stronę Wielkiej Sali.
Ginny przez całą drogę próbowała go jeszcze przekonać.
- A pamiętasz, co powiedział ci Dumbledore kilka miesięcy temu, gdy pojawił się ten pomysł z balem?
- „Czy to... nie pomogłoby wam otrząsnąć się po tym wszystkim...”? – powtórzył powoli słowa byłego dyrektora, przypominając sobie tamtą rozmowę w gabinecie McGonagall.
- No widzisz. A ja pamiętam, co mówiła Hermiona, że przydałoby się takie rozluźnienie przed egzaminami i chętnie sama chciałaby się rozerwać...
- To może damy jej łajnobombę, to ją rozerwie?
Oboje parsknęli śmiechem.
- I to mówi nauczyciel? – spytała, mrużąc oczy.
- Przecież żartowałem – odparł ze śmiechem. – Gdybym to zrobił, pani prefekt chybaby mi tego nie wybaczyła – dodał, siląc się na poważny ton, ale nie mógł powstrzymać chichotania.
- A ja chciałam rzucić na ciebie zaklęcie rozweselające – mruknęła, odwracając od niego głowę.
Harry zatrzymał się zaskoczony.
- Że co? Co chciałaś zrobić?
Pociągnął ją za rękę, przyciągając do siebie i chwycił w objęcia.
- No, pomyślałam, że jeśli się nie uśmiechniesz to w końcu to zrobię – odparła, próbując mu się wyrwać, ale Harry trzymał ją mocno.
- Wiesz, że zarobiłabyś szlaban?
- A mogę to zrobić? Z chęcią bym na niego poszła... – Przygryzła dolną wargę, robiąc niewinną minkę.
- Nie musisz. Dziś wieczorem chcę cię widzieć u siebie w gabinecie, panno Weasley. Musimy porozmawiać o twoim zachowaniu.
- Dobrze, panie pro... – nie dokończyła, bo Harry pochylił się do niej i złożył na jej ustach pocałunek.
Świat wokół nich zawirował. Dawno nie czuli takiego szczęścia.
Gdy weszli do Wielkiej Sali wyczuli, że ogłoszenia pojawiły się we wszystkich pokojach wspólnych, bo przy wszystkich stołach panował gwar radości. Ledwo zdążyli usiąść przy stole Gryffindoru, Harry’ego otoczyła prawie cała drużyna.
- Harry, widziałeś?
- Kiedy mamy pierwszy trening?
Harry spojrzał na rozpromienione twarze Gryfonów.
- Wiadomo kto ma grać pierwszy mecz? – spytał.
- Krukoni i Ślizgoni – oznajmiła Demelza.
- A my tydzień później z Puchonami – dodał Jimmy.
- No to musimy brać się do roboty. Postaram się dać wam znać do wieczora, kiedy zaczniemy treningi – odparł Harry.
Po tych słowach wszyscy zaczęli się rozchodzić, poklepując Harry’ego po plecach. Ginny odeszła wraz z Demelzą i Jill do znajomych ze swojego rocznika, a Harry spojrzał na Hermionę, która siedziała po drugiej stronie stołu i czytała „Proroka”.
- Gdzie jest Ron? – spytał, biorąc do ręki półmisek z jajecznicą i nakładając sobie porcję na talerz.
Hermiona zignorowała to pytanie. Odłożyła gazetę i spojrzała zaskoczona na niego.
- Coś nie tak, Hermiono? – zapytał szorstko.
- Wiesz, myślałam, że po tym, co się wydarzyło będziesz ostrożniejszy - mruknęła.
- Słuchaj, nadal mam w pamięci tamte dni, ale nie mogę tego rozpamiętywać w nieskończoność. Już wystarczy. Ginny przed chwilą przekonała mnie, a ja zgadzam się z nią, że już najwyższy czas, żeby wziąć się w garść. A pomogą nam w tym treningi i przygotowania do balu... – a być może także do ślubu, skończył w duchu zdanie.
Hermiona pokręciła głową, ale nic nie powiedziała, bo w tej samej chwili przybiegł Ron i opadł na ławkę obok Harry’ego.
- Harry! – wysapał. – Widziałeś ogłoszenie?
- Widziałem – odparł spokojnie Harry.
- Ach... to w porządku – mruknął biorąc do ręki tost. – To wiesz kiedy zaczniemy treningi?
- Nie wiem. Możliwe, że w niedzielę, bo w sobotę jest pierwszy mecz i raczej nie będzie szans, żeby zacząć już w tym tygodniu.
- To dobrze, bo mamy niewiele czasu. A... zapomniałem. Mama przysłała ci to. – Wyciągnął z kieszeni zwinięty pergamin. – Jak wyszedłeś z dormitorium przyleciał Errol i chyba nie był w stanie do ciebie dolecieć, bo ledwo przyleciał, padł wykończony na łóżko, więc wziąłem od niego list i przyniosłem – dodał.
Harry odebrał od niego pergamin i natychmiast go rozwinął.
- Nareszcie – mruknął cicho, odczytując pierwsze zdania listu, a potem spojrzał na Rona i Hermionę i powiedział: – muszę iść. Spotkamy się na eliksirach.
Wstał. Gdy odchodził dostrzegł jeszcze ich zdziwione spojrzenia i usłyszał głos Rona:
- Czy coś się stało? Co on dzisiaj taki wesoły?
Uśmiechnął się do siebie, lecz nie odwrócił się do nich. „Gdybyś wiedział, Ron, gdybyś wiedział...” – pomyślał. Schował list do wewnętrznej kieszeni. Dawno nie czuł takiej radości. Przechodząc obok Ginny nachylił się do niej i szepnął jej do ucha:
- Spotkajmy się na przerwie na drugie śniadanie. Mam dla ciebie ważną wiadomość.
- Harry, ale o co...? – Odwróciła się do niego wyciągając rękę, próbując złapać go za ramię, bo on już odchodził.
- Potem ci powiem. Na przerwie. Niespodzianka – mruknął dotykając palcem ust. – Będę czekać w sali wejściowej.
I odszedł. Dziewczyny siedzące obok Ginny zachichotały.
- Co on taki tajemniczy?
Ginny nie odpowiedziała. Patrzyła za nim, jak odchodzi zaczepiany po drodze przez uczniów z młodszych klas. Po dzisiejszej rozmowie zmienił się; wyczuwała w nim niepohamowane szczęście, które promieniowało od niego, tak jak wtedy w Dolinie Godryka. „Coś się stało? I o jakiej niespodziance on mówił?”
- Chodźcie, bo spóźnimy się na zielarstwo – powiedziała Jill chwilę później, wyrywając Ginny z tych myśli. – Sprout chce nam dzisiaj pokazać wnykopieńki.
Wstała, zarzuciła torbę na ramię i ruszyła ku wyjściu, a Ginny i reszta koleżanek podążyły za nią.
Dwie godziny później Ginny wybiegła z klasy zaklęć jako jedna z pierwszych. Przez całą lekcję nie mogła się skupić. Cały czas była rozkojarzona i myślała o jakiej niespodziance mówił Harry. Zaklęcia jej nie wychodziły i na zakończenie lekcji Flitwick nie był zachwycony jej zaklęciem zamiany octu w wino.
- Jak chcesz to pożyczę ci filtr gnębiwtrysków – stwierdziła Luna wychodząc razem z nią. – Tata przysłał mi parę kilka dni temu. Są super! Naprawdę pomagają zagłuszyć rozpraszające uwagę myśli.
- Dzięki, Luna – odparła. – Ale ich nie potrzebuję. Wybacz, muszę lecieć. Nie chcę, żeby Harry na mnie czekał.
Szybko zbiegła po schodach i kilka minut później była już w sali wejściowej. Harry rzeczywiście już czekał. Stał w otwartych drzwiach i spoglądał na Zakazany Las. Podeszła do niego i wzięła go pod rękę.
- O co chodzi, Harry? – spytała.
Odwrócił się do niej i objął ją ramieniem.
- Dobrze, że już jesteś. Chodźmy nad jezioro, tam nikt nas nie podsłucha – szepnął, rozglądając się nad jej głową po sali.
- W porządku.
Okrążyli jezioro i znaleźli bardzo fajne miejsce, w cieniu wielkiego drzewa na skraju Zakazanego Lasu. Byli zupełnie sami, tylko po wodzie niosły się ku nim śmiechy innych, którzy tak, jak oni siedzieli nad jeziorem, wykorzystując piękną pogodę. Odstawili torby na ziemię i usiedli. Harry oparł się o pień drzewa, a Ginny położyła się na trawie, kładąc głowę na jego nogach.
- Powiesz mi w końcu, co się stało? – spytała.
- Od kiedy jesteś taka niecierpliwa, co? No dobrze, już mówię – dodał ze śmiechem, gdy Ginny spojrzała na niego wzrokiem bazyliszka i wyciągnęła różdżkę.
Włożył rękę pod szatę i wyjął pergamin.
- Pamiętasz, jak w zeszłym tygodniu mówiłem, że wysłałem list do twoich rodziców? – zaczął, a Ginny kiwnęła głową. – To – podniósł list do góry – jest odpowiedź od twojej mamy.
- Od mamy? – Podniosła się, siadając prosto i patrząc na niego. – A możesz mi powiedzieć, po co wysłałeś do nich list?
Odwróciła się i usiadła na stopach tuż przy nim. Nareszcie dowie się, czy te przypuszczenia, które narodziły się tamtej nocy były słuszne.
- Wiem, że ty domyśliłaś się już w tamtą noc, o co chodzi – powiedział, obserwując jej reakcję. Widział jak jej oczy i usta rozszerzają się w uśmiechu. – Tak, to prawda. Pragnę ożenić się z tobą w to lato i spytałem, czy mogliby pomóc nam w załatwieniu wszystkich formalności związanych z przygotowaniami.
- To cudowne! – Podskoczyła. – I co ci napisała? Czytałeś już?
Wyglądała jak mała dziewczynka, która czeka na wymarzoną lalkę i rodzice pokazują jej duże pudełko, w którym prawdopodobnie jest schowana.
- Tylko pierwsze zdanie i stwierdziłem, że mamy przeczytać go razem.
Usiadła obok niego, kładąc głowę na jego piersi, a on objął ją ramieniem.
- To czytaj – powiedziała.
Harry rozwinął pergamin i zaczął czytać:
Drogi Harry, Kochaneczku i Ty Ginny, bo domyślam się, że jesteś obok.
Wybaczcie, że nie odpowiedzieliśmy od razu, ale zaskoczył nas ten list.
Z początku chciałam wysłać Wam wyjca, ale tata powstrzymał mnie, przypominając mi, że przecież w zeszłym roku pobrali się Ron i Hermiona, a byli przecież w Twoim wieku, Ginny. Potem chciałam napisać Wam ostrzeżenia, że jeszcze będziecie mieli taką możliwość... że przed Wami jeszcze mnóstwo czasu... a zresztą czy nie jesteście na to za młodzi? A może jest coś o czym nie wiemy? Ale już słyszę Ginny Twój głos: „przecież wy też pobraliście się w bardzo młodym wieku!”
- Cała mama – mruknęła Ginny, wtulając się w Harry’ego.
Harry uśmiechał się pod nosem i czytał dalej.
Ginny uśmiechnęła się szepcząc triumfalnie pod nosem:
- A jednak! Przyznała się wreszcie!
- Ej! – Harry przycisnął ją do siebie, żeby nie przerywała i kontynuował:
... i oczywiście zajmiemy się wszystkim do Waszego powrotu z Hogwartu. Tata obiecał, że pomoże załatwić w ministerstwie niezbędne dokumenty i dowie się o możliwe terminy na lato. Domyślamy się, że ze względu na okoliczności i niedawne wydarzenia chcecie w miarę możliwości ukryć tę uroczystość. Wiem, że Ty, Harry, jako auror (przy okazji gratulujemy Ci tej propozycji) będziesz starał się załatwić ochronę i zabezpieczenia.
Bądźcie ostrożni i uważajcie na siebie. Nie pakujcie się już w żadne kłopoty, dobrze?
Pozdrówcie Rona i Hermionę.
Do zobaczenia w czerwcu.
Mama.
Harry wypuścił powoli powietrze z płuc.
- No, to możemy zacząć przygotowania do ślubu – mruknął.
- A co powiesz na to, żebyśmy już teraz poćwiczyli ślubny pocałunek? – spytała Ginny mrużąc oczy.
- Bardzo chętnie.
Osunął się po drzewie na trawę, ciągnąc ją za sobą. Całowali się długo, zapominając o całym świecie. Dopiero dźwięk dzwonu ogłaszającego koniec przerwy i wzywający wszystkich na lekcje popołudniowe przywołał ich do rzeczywistości.
Ja chciałam powiedzieć, że już od dawna czytam Twoje opowiadanie, ale dopiero teraz jakoś skomentuję :D
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetne i cieszę się, że ktoś podjął się pisania o Harrym i Ginny, bo kocham tych dwoje <3
Jak na razie skończyłam na tym rozdziale, ale to się zmieni ;)
super rozdział. Powinnas na pisac ksiazke!!!
OdpowiedzUsuńZgadzam się
Usuńooohhh to takie romantyczne łzy mi pociekły ze wzruszenia
OdpowiedzUsuńCzytam ten blog chyba 5 raz i dopiero teraz komentuje. Ten blog jest wspaniały. Na razie znalazłam tylko 2 opowiadania ( to twój i taki o huncwotach ) zacznij pisać książkę :-)
OdpowiedzUsuńJaki jest ten blog o huncwotach?
UsuńNooo... to tak, uważam że całkiem nieźle napisane. Tylko jedno "ale" Trochę mnie drażni że zmieniasz charaktery bohaterów. Harry- miał być taki nieco zmieszany ja w książkach rowling ale też odważny i gotów do poświęcenia i przede wszystkim wrażliwy na krzywdę innych. Ginny- twarda, odważna, wytrwała i wyczulona na tajemnice (dobre z tym wzrokiem bazyliszka). Ron i Hermiona w porządku, szacun. Oprócz tego nic nie mam do dodania. Super blog.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich którzy to czytają.
ANONIM666