środa, 13 czerwca 2012

31. Powrót do Nory


Nastał dzień wyjazdu do Nory. Zamek opustoszał, bo prawie wszyscy wrócili już do swoich domów na święta. W gabinecie opiekuna Gryffindoru trwały ostatnie przygotowania do podróży. Hermiona i Ginny stały przy kominku, co jakiś czas wybuchając śmiechem, a Harry i Ron rozmawiali przy biurku. Harry chciał jeszcze wziąć ze sobą prace trzeciej klasy, żeby w wolnej chwili je sprawdzić.
- Ron, ty pójdziesz pierwszy i powiesz swojej mamie o tym, że Ginny jeszcze nie wie o ucieczce śmierciożerców i podejrzeniach „Proroka” – szepnął Harry.
- Jeszcze jej nie powiedziałeś? – krzyknął Ron.
- Cicho! – syknął Harry. – Nie, jeszcze nie.
- W domu na pewno będzie o tym mowa.
- Wiem, dlatego ty pójdziesz pierwszy, a za tobą Hermiona. Ja postaram się w tym czasie powiedzieć Ginny coś na ten temat. Później ją wyślę. Ostatni w Norze pojawię się ja.
- O czym tak rozmawiacie? – spytała Ginny i obie z Hermioną podeszły do nich.
- Ustalamy kolejność powrotu do Nory – odparł Harry.
- Tak. Ja idę pierwszy, potem idziesz ty, Hermiono – powiedział Ron, zwracając się do niej – a na końcu Ginny i Harry.
- Ja idę na końcu, bo muszę zabezpieczyć gabinet na czas mojej nieobecności – dodał szybko Harry.
- Dobrze, tylko się pośpiesz. Mama na pewno się niepokoi, że jeszcze nas nie ma.
- W porządku.
Podeszli do kominka. Ron wstawił swój kufer, wziął z pojemniczka trochę proszku, wrzucił w płomienie i krzycząc „Nora!” zniknął. Chwilę później zrobiła to samo Hermiona. Teraz do kominka podeszła Ginny. Chciała wziąć proszek Fiuu, ale Harry chwycił ją za rękę i powiedział:
- Zaczekaj, muszę ci coś powiedzieć zanim tam dotrzemy.
- Nie możesz powiedzieć mi tego już w Norze? – spytała, odwracając się do niego.
- Nie. To poważna sprawa. Wołałbym, żebyś dowiedziała się tego ode mnie teraz, bo tam wszyscy już o tym wiedzą.
- O co chodzi? Czy coś się stało rodzicom? – Z jej twarzy zniknął uśmiech.
- Nie, nikomu jeszcze nic się nie stało.
Zaprowadził ją do sofy. Ginny usiadła na niej, cały czas patrząc na niego, a Harry ukucnął przed nią, trzymając ją za ręce.
- To, że wracamy do Nory siecią Fiuu nie jest przypadkowe. To dla naszego bezpieczeństwa. McGonagall załatwiła z Departamentem Transportu Magicznego to przejście tylko dla nas. Po świętach też będziemy tak wracać.
- Ale dlaczego?
- W zeszłym tygodniu z Azkabanu uciekli śmierciożercy – powiedział jednym tchem.
- Co?! Nie! – krzyknęła, zasłaniając sobie usta dłonią.
- Niestety tak. Kilka dni temu napisali o tym w „Proroku”. Uważają, że ja mogę nadal być ich celem, ale uważam, że nie tylko ja.
- Co masz na myśli? – spytała przerażona.
- Dwa miesiące temu porwali ciebie, bo chcieli się dostać do mnie. Wiedzą, że tu jestem i będą próbowali jeszcze raz, aż do skutku. Obawiam się, że teraz zagrożeni są wszyscy, bo tym razem mogą zaatakować szkołę. Jak na razie nic jeszcze nie zrobili, ale to tylko kwestia czasu.
- I co teraz? Mogą zaatakować nas w Norze?
- Wszystko jest możliwe – odparł, wstając, cały czas trzymając ją za rękę. Usiadł obok niej i przytulił do siebie. – Ale sądzę, że na razie jesteśmy bezpieczni, bo ministerstwo nadal ochrania Norę tak, jak to było do tej pory. Może nawet bardziej.
- Zaraz... – zamyśliła się i spojrzała na niego. – Czy ta informacja w „Proroku” była podana przedwczoraj, kiedy to wy, tak spieszyliście się na transmutację?
- Tak, to było właśnie wtedy. Prosiłem Rona i Hermionę, żeby ci o tym na razie nie mówili, aż do momentu, gdy okaże się, że to prawda.
- Dlaczego chciałeś to ukryć przede mną?
- Bo... – zawahał się chwilę – nie chciałem cię denerwować. Wiem, jak bardzo przeżyłaś porwanie sprzed dwóch miesięcy.
Zamilkł i spojrzał na nią. Nie wiedział, co powiedzieć. Ginny odwróciła głowę i wpatrzyła się pustym niewidzącym wzrokiem w przeciwległą ścianę. Nie płakała. Przed oczami mignęły jej wydarzenia z tamtej strasznej nocy. Harry przytulił ją jeszcze mocniej. Po chwili szepnęła:
- A co z naszym wypadem do Doliny Godryka?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że uda mi się jakoś przekonać twoich rodziców i jednak pójdziemy. – Odetchnął. Obawiał się, że zacznie robić mu wyrzuty, za to, że nie powiedział jej wcześniej.
- Dziękuję ci – szepnęła ponownie i spojrzała na niego.
- Za co?
- Dziękuję ci za to, że jesteś cały czas przy mnie.
- Nie masz za co, bo ja nie potrafię inaczej, gdy cały czas myślę o tobie. A poza tym obiecałem ci kilka miesięcy temu, że cię już nigdy nie opuszczę, pamiętasz? – odparł, a ona kiwnęła głową. – No dobrze. A teraz już chodźmy, bo twoja mama naprawdę będzie się denerwować, że nas jeszcze nie ma.
- W porządku.
Wstali i zbliżyli się do kominka. Ginny chwyciła Harry’ego za ramię, przysuwając do siebie i pocałowała go. Gdy oderwali się od siebie Harry, trzymając ją za rękę szepnął:
- Zaraz się zobaczymy. Będę za kilka minut.
- Zaczekam na ciebie przy kominku.
Harry pomógł Ginny wstawić kufer do kominka i podał jej proszek Fiuu. Wzięła garść proszku do ręki, który natychmiast wrzuciła do ognia. Krzyknęła „Nora!” i po chwili już jej nie było.
~*~ 
Tymczasem w Norze pani Weasley czekała na pojawienie się w kominku czwórki przyjaciół, którzy mieli przybyć z Hogwartu. Mieli być koło południa, ale choć minęła druga ich jeszcze nie było. Trochę się niepokoiła.
Nora nadal była chroniona przez ministerstwo, a teraz, po ostatnich wiadomościach ta ochrona jeszcze bardziej została wzmożona. Wiedziała, że to dla ich bezpieczeństwa, a szczególnie chodziło o bezpieczeństwo Harry’ego. Od kilku dni, po informacji, że Lucjusz Malfoy, Bellatriks Lestrange i pozostali śmierciożercy uciekli z Azkabanu nie mogła sobie znaleźć miejsca w domu ze zdenerwowania.
- Przecież oni są już dorośli – słyszała od kilku dni od Artura, i zgadzała się z tym, ale nadal miała wrażenie, że to dzieci, które potrzebują matczynej troski.
Żeby  nie myśleć o nich nakarmiła kury, posprzątała, a teraz szykowała w kuchni posiłek. Machnęła różdżką w stronę zlewu i naczynia zaczęły same się zmywać.
Spojrzała na zegar, na którym dziewięć wskazówek pokazywało, gdzie w danej chwili jest każdy członek rodziny Weasleyów. Wskazówka Artura była w tej chwili na pozycji „praca”, a Rona i Ginny „szkoła”. Westchnęła. Żałowała, że nie ma tu jeszcze dodatkowych dwóch wskazówek, dla Harry’ego i Hermiony. Byli dla niej jak jej własne dzieci.
Podeszła do stołu i gdy machnęła różdżką noże zaczęły same kroić mięso do gulaszu, a ziemniaki, już obrane, wskoczyły do garnka. Spojrzała ponownie na zegar.
- Nareszcie – odetchnęła, bo wskazówka Rona zmieniła właśnie pozycję ze „szkoły” na „podróż”, a chwilę później na „dom” i w kominku zamigotały szmaragdowe płomienie, w których pojawił się jej najmłodszy syn.
- Ron! Co tak długo? Mieliście być dwie godziny temu! – krzyknęła i podeszła do niego.
Ron otrzepał się z popiołu i przywitał z matką.
- Cześć mamo. Nic się nie stało. Harry musiał zostać do końca, aż wszyscy z Gryffindoru wyjadą.
-  A wy chcieliście na niego zaczekać. Rozumiem. A gdzie pozostali?
- Zaraz powinna być Hermiona. O, już jest – dodał, bo w tej samej chwili w kominku pojawiła się owa dziewczyna.
- Ginny i Harry powinni pojawić się za chwilę – powiedziała Hermiona, wychodząc z kominka i podeszła przywitać się z panią Weasley.
- Nie jestem pewny. Harry miał jeszcze powiedzieć Ginny o śmierciożercach – stwierdził Ron.
- Chcecie mi powiedzieć, że ona jeszcze nic nie wie? – spytała pani Weasley. – Przecież „Prorok” pisał o tym kilka dni temu.
- No tak. Harry bał się jej mówić o tym, bo przecież porwanie było tak niedawno... – zaczęła Hermiona.
- Ale jak tu trafi to będzie już wiedzieć – dodał Ron.
- Mam nadzieję, że szybko wrócą. A wy może pomożecie mi w tym czasie przygotować obiad?
- Bardzo chętnie – powiedziała Hermiona, wyciągając różdżkę i podchodząc do stołu, żeby przygotować warzywa do sałatki.
- To ja pójdę na górę zanieść nasze rzeczy – stwierdził Ron.
I wyciągając różdżkę wylewitował kufry na schody do swojego pokoju.
Pół godziny później w kominku zapłonął szmaragdowy ogień i pojawiła się Ginny. Gdy zeszła z paleniska zobaczyła biegnącą ku niej matkę.
- Ginny! Wszystko w porządku?
- Tak mamo. Harry będzie za kilka minut.
- Wyglądasz strasznie. Jesteś strasznie blada. – Pani Weasley spojrzała na nią, dotykając jej czoła. – Usiądź.
- Nic mi nie jest. Mogę tu zaczekać na Harry’ego? – spytała, siadając przy stole.
- Oczywiście. Zaraz będzie obiad.
Nagle obok nich znikąd pojawili się bliźniacy. Wszyscy podskoczyli, automatycznie wyciągając różdżki i kierując je w nich.
- To my! – krzyknęli jednocześnie, podnosząc ręce.
- Fred! George! Co wy tu robicie? – krzyknęła pani Weasley. – Nie wiecie, że teraz jest niebezpiecznie tak się pojawiać bez ostrzeżenia? Nie czytaliście „Proroka”?
- Czytaliśmy. To tylko tak dla żartu – Fred zaczął się usprawiedliwiać, a za nim George:
- Chcieliśmy od razu znaleźć się w domu, bo na dworze jest straszny ziąb.
- Żadnych żartów! Wasza siostra właśnie dowiedziała się o ucieczce śmierciożerców i  nie jest w nastroju do zabawy, jak my wszyscy.
- Nie mamo. W porządku – szepnęła Ginny i opadła na krzesło, a bliźniacy podeszli do niej.
- Cześć siostrzyczko!
- Nie chcieliśmy ciebie wystraszyć.
- A gdzie Harry? Przecież mieliście przybyć razem?
- Zaraz tu będzie – odparła.
Fred i George spojrzeli na siebie.
- No tak... przecież nasza siostra związała się z nauczycielem...
- A on, jak każdy nauczyciel musi zająć się też innymi uczniami...
- Sprawdzić, czy ktoś nie zasłużył na szlaban...
- Albo na jakąś inną karę...
- A może...
- Dość! – Pani Weasley stanęła przed nimi z pochmurną miną a Ginny wreszcie się uśmiechnęła.
Wiedziała, że bracia próbowali pomóc jej oderwać się od tej ponurej wizji przyszłości.
- Dlaczego pojawiliście się tak wcześnie? Podobno mieliście być dopiero jutro. – spytała.
- Zamknęliśmy sklep dwa dni wcześniej, bo wiedzieliśmy, że wy wracacie i  chcieliśmy być wreszcie z rodziną.
- To fajnie.
W tej samej chwili w kominku zamigotały zielone płomienie i pojawił się Harry.
- Harry!  Nareszcie. Co cię zatrzymało? – spytała Ginny, podchodząc do niego.
- Nic. Chciałem jeszcze spytać Lupina, czy będzie tutaj na święta, ale nie zastałem go w gabinecie.
- Zapraszaliśmy go z Arturem, ale nie odpowiedział jednoznacznie, że będzie – powiedziała pani Weasley.
- Rzadko go ostatnio widywałem, bo odwoływał nasze spotkania od kilku tygodni, na których mieliśmy omawiać tematy do kolejnych zajęć. I nie był przecież na ostatnich zajęciach z obrony z naszą klasą – stwierdził Harry.
- Ja też go dawno nie widziałam – podeszła do nich Hermiona, wtrącając się do rozmowy. – Czy jest możliwe, żeby nadal szpiegował wilkołaki?
- Chyba nie narażałby się na takie niebezpieczeństwo! – krzyknęła pani Weasley. – Przecież wcześniej robił to dla Dumbledore’a, ale teraz...
- A może po prostu stęsknił się za Tonks – stwierdził George. – Przecież dawno się nie widzieli.
- A może... – dodał Fred, nie zważając, co powiedział jego brat, tylko ciągnął myśl Hermiony – po tym wszystkim co napisał „Prorok” chce sprawdzić, czy wilkołaki nie chcą przyłączyć się znowu do śmierciożerców?
- Mam nadzieję, że nie – ucięła rozmowę pani Weasley. – a teraz nakryjcie do stołu. Może Remus wpadnie jutro i wszystko się wyjaśni.

7 komentarzy:

  1. No i wszystko się wyjaśnia. Jestem strasznie ciekawa co się dzieje w 150 poście i czy będziesz pisać kolejne. A co do postu Anonymous
    "Ten bloog jest do niczego obraza Harrego i wogóle lepiej go zamkni" nie słuchaj się! Blog jest świetny! Pisz dalej, a najlepiej napisz własną książkę. Może to samo tylko inni bohataerowie gdyż nie wiem co na to powiedziałaby pani Rowling...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ty ciągle z tą książką :D
      oczywiście zgadzam się z tym pomysłem bo xhętie bym kupia te książkę , ale gdybyś chciała ją wydać napewno sama byś o tym pomyślała :3

      Usuń
  2. Mi się bardzo podoba ciekawe trzyma w napięciu taie naturalne hahaha jest 4 w nocy a ja nie śpię

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog czaderski, aż chce się czytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie,że Fred żyje. Super blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiecie co? Popieram Levasse. Będziemy o tym pisać, dopóki nie wydasz książki.

    OdpowiedzUsuń