sobota, 16 czerwca 2012

62. Sielanka, czy cisza przed burzą?


Po przywitaniu się ze wszystkimi pani Weasley chwyciła Harry’ego za ramiona i przypatrując mu się z troską, powiedziała:
- Mizerniutki jesteś. Czy ty w ogóle coś jadłeś przez ten miesiąc? – spytała, nie oczekując jednak odpowiedzi. Posadziła go na krześle, podając mu od razu półmisek z tłuczonymi ziemniakami.– Siadaj tutaj i jedz. Dzisiaj to Ginny przygotowała całą kolację.
- Mamo! – jęknęła Ginny, spłoniwszy się po cebulki włosów, podając Harry’emu pieczonego kurczaka.
- Dziękuję. – Harry chwycił Ginny za rękę i szepnął do niej: – na pewno będzie pyszne.
Pocałowała go w policzek, niby, że w podzięce i usiadła obok. Od strony Jill doszedł ich jęk zawodu.
- No i nici z naszych planów na wieczór.
Ginny zerknęła na Harry’ego. Dostrzegła w jego oczach delikatny błysk i już wiedziała: on to usłyszał. Przechylił się do niej i mruknął:
- Planowałyście coś na wieczór i ja wam to zepsułem, tak?
- To dziewczyny planowały zrobić dzisiaj wieczór panieński, nie ja. – Skrzywiła się, robiąc wściekłą minę w stronę dziewczyn.
- Harry, co tam słychać w ministerstwie? – spytał Fred przez stół, ale zawtórował mu George:
- Nie pytaj, bo i tak ci tego nie powie. Myślę, że obowiązuje go tajemnica, prawda Harry?
- Nie do końca – odparł.
Miał im wszystkim powiedzieć o zabezpieczeniach na weselu, więc czemu nie mógłby tego zrobić właśnie teraz? Oczywiście nie o wszystkim. Bo to, co ma się dziać z nim i Ginny w ciągu następnych dni, miało pozostać tajemnicą. Mieli przecież zniknąć, tak jak zrobił to dwa lata wcześniej, gdy razem z Ronem i Hermioną ukrywał się przed Voldemortem.
- W dniu wesela ma tu być dodatkowa ochrona – zaczął.
Przy stole zapanowała cisza. Wszyscy zamarli, wpatrując się bacznie w Harry’ego. Słychać było tylko szum wiatru w gałęziach nad głowami i brzęczenie owadów.
- Z samego rana pojawi się dwóch aurorów, żeby sprawdzić wszystkie zaklęcia zabezpieczające. Wiem kto ma być, dlatego ja się nimi zajmę. Godzinę przed uroczystością pojawi się kilku następnych, żeby sprawdzić wszystkich zaproszonych. Będą mieli próbniki tożsamości.
Zauważył, że niektórzy wzdrygnęli się na te słowa. Wiedział, że sprawdzanie próbnikami nie jest zbyt przyjemne, ale w tej sytuacji będzie to niestety konieczne.
- Ci, którzy mają być są już o tym powiadomieni, więc nikt nie będzie zaskoczony – dodał.
- Czy to naprawdę jest konieczne? – spytał pan Weasley. – Wasze bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale czy to nie wzmoże zainteresowania śmierciożerców?
Harry kiwnął głową, przełykając kurczaka. Sam miał z początku takie myśli, ale nie chciał teraz zdradzać, co planował Robards kilka tygodni temu.
Pani Weasley, wykorzystując chwilę ściągnęła różdżką puste talerze i podała deser.
- Niestety konieczne – odparł. – Tego wszyscy się obawiamy. Nie mogę powiedzieć, jakie są dokładne plany w razie ataku. Wszystko jest jednak pod kontrolą.
Poczuł jak Ginny chwyta go za rękę i kładzie głowę na jego ramieniu. Miał wrażenie, że drży. Objął ją ramieniem, przytulając do siebie.
Ginny nie chciała tego słuchać. Najbardziej chciała, żeby ta kolacja już się skończyła i żeby mogła spędzić resztę wieczoru w ramionach Harry’ego. Tylko gdzie mogliby to zrobić? Przecież u niej nie ma miejsca, bo mają z nią spać dziewczyny, a on będzie w pokoju z bliźniakami. Było oczywiste, że wszystko, co mówił było ważne i utwierdziło ją w przekonaniu, że rzeczywiście przez ten miesiąc planował wszystko w Biurze Aurorów. Tylko co będzie po weselu? Gdzie pojadą? Do Doliny, czy gdzieś indziej? Czy on w ogóle o tym mówił? Ale czy to jest ważne? Będą razem i tylko to się liczy. Jeśli będzie blisko niego, będzie bezpieczna.
Przysunęła się do niego bliżej, ściskając go mocniej za rękę, podczas gdy jego dłoń zsunęła się z jej ramienia na biodro. Serce zabiło jej żywiej. Zerknęła na niego. Był poważny, gdy tłumaczył wszystkim, co będzie się działo, ale w kąciku ust, dostrzegała delikatny uśmiech, gdy muskał ją po boku. Miała wrażenie, że Harry też chce stąd iść.
Słońce zaszło, więc pan Weasley wyczarował świeczniki z płonącymi świecami, do których zaczęły zlatywać się ćmy. Wokół stołu dało się wyczuć delikatne rozluźnienie. Ktoś po drugiej stronie zmienił temat i wszyscy przyłączyli się do ożywionej rozmowy. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem.
Harry rozsiadł się wygodniej i wpatrzył w ogród. Zawsze, gdy tu mieszkał opanowywało go cudowne uczucie zapomnienia. W tej chwili też nic się nie liczyło. Był wreszcie z przyjaciółmi. Ginny, z którą spędzi resztę życia, była u jego boku... Był spokojny i szczęśliwy. Gdzieś w środku czuł, że nawet, gdyby w tej chwili śmierciożercy zaatakowaliby Norę, on by się nie ruszył, po prostu by się poddał, bo nie miał na nic ochoty. A zwłaszcza na walkę. No może na małe sam na sam... Opuścił głowę, zerkając na leżącą na jego piersi dziewczynę.
Ginny przytuliła się bardziej do niego, zamykając oczy. Było jej tak dobrze. Miała go wreszcie obok siebie.
Nagle poczuła, że Harry chwyta ją za nogę i przekłada przez swoje kolano, po czym delikatnie gładzi ją po udzie. Ginny chwyciła go za rękę i mocno ścisnęła.
- Harry, nie teraz – szepnęła.
- Czemu? – spytał półgębkiem.
- Mama na nas patrzy.
Zerknął w stronę pani Weasley, nie przerywając dotykać jej nogi.
- Nic nie widzi – mruknął.
- To dlaczego tak się uśmiecha, gdy na nas patrzy?
- Bo pewnie po raz pierwszy od miesiąca widzi cię uśmiechniętą, co?
- Może...
Przekręciła głowę. „Czym ja się przejmuję”, pomyślała. „To przecież mój mąż.” Zachichotała cicho. „No, prawie.”
- Z czego się śmiejesz? – spytał Harry, chwytając ją za podbródek i odwracając jej twarz ku sobie.
- Pierwszy raz pomyślałam o tobie „mój mąż”.
- I to jest takie śmieszne?
- Nie. Tylko nigdy nie myślałam o tobie tak oficjalnie.
- Już w sobotę nim będę, a ty będziesz moją żoną.
Nachylił się, składając na jej ustach delikatny pocałunek.
- Ale zrobiło się późno! – krzyknęła pani Weasley, wyrywając ich z krainy marzeń, zbierając brudne naczynia. – Pomóżcie mi posprzątać po kolacji, dobrze?
Wszyscy kiwnęli głowami i wokół stołu zrobiło się zamieszanie.
- Spotkajmy się wieczorem – szepnął Harry do ucha Ginny, gdy zbierali puste półmiski.
- Gdzie?
- Będę czekał na ciebie w kuchni.
- Wymkniemy się? – spytała ze zmrużonymi oczami.
Kiwnął głową. Zauważył, że pani Weasley patrzy na nich, więc mruknął do niej:
- Dobranoc – a do Ginny szepnął: – jak wszyscy pójdą spać.
- Już nie mogę się doczekać.

Przez okno w kuchni wlewało się srebrne światło księżyca, delikatnie oświetlając stojący po środku stół. Harry kręcił się wokół niego w oczekiwaniu na Ginny. Wahał się. Zastanawiał się, czy powiedzieć jej, co ich czeka za kilka dni. Przecież powinna o tym wiedzieć. Pokręcił głową. Nie będzie psuł jej tej chwili. Jest taka szczęśliwa, od momentu, gdy jest przy niej. Jeszcze zdąży. Ma na to dwa dni. Jutro, albo pojutrze wyjaśni jej wszystko, co jest związane z ich podróżą poślubną. 
Nagle coś zaskrzypiało na górze. Harry zerknął na schody, obawiając się, że za chwilę wejdzie tu pani Weasley. Zaczął myśleć gorączkowo, jak wytłumaczyć jej, co on tu robi. W końcu wszyscy już śpią. Jednak zamiast niej zobaczył Ginny. Odetchnął. Podeszła do niego z lekkim strachem.
- Źle stanęłam i myślałam, że wszystko się wyda – szepnęła. – Idziemy?
- Idziemy.
Harry wyciągnął różdżkę i celując w klamkę, mruknął:
- Alohomora.
Drzwi otworzyły się. Chwycili się za ręce i wyszli na zewnątrz. Wąskie, kłębiaste chmury prześlizgiwały się na tle księżyca. Wokoło panowała błoga cisza, czasem tylko przerywana pohukiwaniem sowy, lub cichym szelestem liści poruszanych przez wiatr. Daleko, na łące zamajaczył namiot Hagrida.
- Jesteś pewny, że nic nam się nie stanie? – spytała cicho, wtulając się w niego.
- Tak. Nora jest bezpieczna.
Ukryli się w cieniu dzikiej jabłonki. Harry wyczarował koc i usiadł na nim, przyciągając Ginny do siebie. Usiadła między jego nogami i wtuliła się w niego najmocniej jak mogła.
- Tak mi ciebie brakowało... – wyszeptała.
Delikatnie, jakby w obawie, że to tylko sen, że on zaraz odejdzie, zniknie, zaczęła go całować. Najpierw po szyi, potem pocałunkami obrysowała linię szczęki, aż dotarła do ust. Tu zatrzymała się dłużej, gdy Harry odwzajemnił pocałunek. Jego ręce błądziły po jej plecach, podczas gdy palce Ginny poznawały linię jego ramion, błądziły po włosach i twarzy. Zadrżała, gdy zaczął rysować na jej plecach różne wzorki, ciągnące się wzdłuż kręgosłupa.
Patrzyli na siebie w milczeniu, palce ich dłoni splotły się w jedno. Czas się zatrzymał. Ginny wcisnęła się pod jego ramię i położyła mu głowę na klatce piersiowej, opuszkami palców muskając miejsce, w którym serce gorączkowo wymierzało kolejne uderzenia miłosnego rytmu. Harry masował rękami jej biodra, co sprawiało jej przyjemność. Zamruczała cicho.
- Tylko tutaj i tylko teraz możemy być sami – powiedział.
Ginny powoli zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, po czym zsunęła ją z niego. Z lękiem dotknęła blizny nad sercem, którą miał od roku. Chwycił jej dłoń i przycisnął mocniej.
- Nie bój się – szepnął. – To tylko blizna.
Schyliła się i zaczęła całować go po torsie, dochodząc bez pośpiechu do owalnej blizny.
„Gdyby Hermionie coś poszło nie tak, gdy odcinała mi ten medalion...” – przemknęło mu przez myśl.
- Nigdy mi nie powiedziałeś, skąd ją masz... – mruknęła między pocałunkami.
- Może kiedyś...
Chwyciła jego prawą dłoń, na której miał jeszcze blizny pozostawione po szlabanie z Umbridge i pocałowała.
- Przestań – mruknął, próbując wyrwać rękę z jej uścisku.
- Chcę ucałować każdą bliznę na twoim ciele.
Powoli całując go po ręku przeszła do przedramienia, gdzie miał dwie kropki po ugryzieniu przez Nagini. Harry nie mógł tego znieść. Uniósł palcami jej podbródek tak, że spojrzeli sobie w oczy.
- Dość. To ja powinienem całować cię po rękach.
Teraz on zaczął ją całować. Pocałunkiem przymknął jej powieki, potem powoli całował każdy fragment jej twarzy, czoło, nos, aż dotarł do ust. Chwycił jej dłoń i ustami zaczął wędrować od nadgarstka ku ramieniu i dalej, wracając na szyję. Wsunął palce w jej włosy i wpił się w rozchylone usta. Ginny oddała pocałunek równie mocno. Całowali się długo, osuwając się powoli po drzewie na koc.
- Jeśli szczęście naprawdę istnieje, to właśnie jest tutaj. Kocham cię, Ginny... – mruknął cicho, całując ją w policzek.
Położył się na plecach, a Ginny oparła się na ręku i patrzyła na niego. Uwielbiała na niego patrzeć. Czarne włosy opadały mu na czoło, delikatnie zasłaniając bliznę. Zielone oczy błyszczały, odbijając blask gwiazd i księżyca wyglądającego zza drzewa. I te usta... takie słodkie...
- Napatrzyłaś się? – spytał.
- Nie do końca. Ale masz rację z tym szczęściem. I... ja też cię kocham.
Harry podniósł głowę wyżej, składając na jej ustach namiętny pocałunek.
Ginny ułożyła się obok niego, oparła głowę o jego piersi i słuchając miarowego bicia jego serca, zasnęła.
Role się odwróciły. Teraz Harry przyglądał się jej z uwagą. Wyglądała uroczo, wtulając się w niego. Był to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie widział w życiu. To ona sprawiała, będąc blisko, że mógł oddychać. Po prostu nie mógł bez niej żyć. Byli w niebezpieczeństwie, dobrze o tym wiedział, ale w tej chwili nie obchodziło go już nic, nawet gdyby Malfoy, albo Bellatriks pojawiliby się obok nich. Otoczył ją ciasno ramionami, wtulając twarz w jej włosy.
- Zawsze tylko ty... – wymruczał.
Ostrożnie, żeby jej nie obudzić, wstał, owinął ją kocem i zaniósł do Nory.

2 komentarze:

  1. zastanawiałaś się może czy nie napisać tego typu opowiadań, ale wyłącznie o historii Rona i Hermiony ? :) bardzo podobają mi się twoje historie, są takie kreatywne i w dodatku bardzo przypominają mi teksty pani Rowling. Brakuje mi opowiadań o Harrym Potterze, tych naprawdę dobrych opowiadań, a kiedy pierwszy raz przeczytałam te rozdziały to aż dech zaparło mi w piersiach, piszesz z taką pasją, oddaniem no po prostu brak słów. Co prawda historia Harrego i Ginny bardzo mi się podoba, ogólnie bardzo lubię ten paring, ale brakuje mi Rona i Hermiony, dlatego że ta para zupełnie różni się od H & G . Proszę, przemyśl to.. Jeśli zdecydujesz się to daj mi znać. Oto mój blog : http://nicolaimiranda.blogspot.com/
    Co prawda nie jest tak dobry jak twój, ba ! Nawet w połowie nie jest tak dobry, ale bardzo zależy mi na Twojej opini. Nie są to jednak opowiadania z seri Harry Potter. Wydaje mi się, że nie jestem na tyle odważna żeby zacząć tego typu opowiadania, ponieważ bałabym się zakłócić historię pani Rowling. Moje opowiadanie jest o zwykłych ludziach, o grupie osób w naszym wieku. Opowiada o trudach dorastania, prawdziwej miłości , oddanej przyjaźni, wadach i zaletach młodości i zabawie. Mam nadzieje, że zerkniesz ( mała podpowiedź, na blogu są dwie historię, ta najnowsza zaczyna się od września ) Przemyśl jeszcze raz moją propozycję co do paringu Ron & Hermiona. Życzę dużo weny i głównie cierpliwości. No i więcej wpisów, czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się !!!!!!!!!!!!!!;D

    OdpowiedzUsuń