sobota, 16 czerwca 2012

59. Powrót z Hogwartu


Świt ostatniego dnia w Hogwarcie powitał Harry’ego delikatnymi promieniami słońca. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Chciał zapamiętać ten widok do końca życia. Naszły go różne myśli. Od wspomnień po refleksje nad przyszłością. Dzisiaj zje ostatnie śniadanie w Wielkiej Sali, a potem... wyjedzie i już nigdy tu nie wróci. McGonagall miała rację, mówiąc, że zaczynają nowe życie. Ech, co ma być to będzie...
- Harry, już wstałeś? – Dobiegł go zaspany głos Rona, wyrywając go z tych rozmyślań.
- Co? – Harry odwrócił się i spojrzał na przyjaciela. – A... Tak. Chcę jeszcze przed śniadaniem zajrzeć do gabinetu i sprawdzić, czy na pewno wszystko stamtąd zabrałem. 
Podszedł do szafy i zgarnął ze swojej półki ostatnie rzeczy i wrzucił je byle jak do kufra, po czym po raz ostatni wciągnął na siebie szkolną szatę i wyszedł z dormitorium.
Korytarze o tej porze były jeszcze puste. Zamek powoli budził się ze snu. Szybko dotarł na pierwsze piętro i po raz ostatni wszedł do gabinetu. Rozejrzał się. Był wysprzątany i pusty, nie licząc stojących w nim mebli. Podszedł do biurka i przeszukał wszystkie szuflady.  Nic w nich nie znalazł oprócz kilku czystych pergaminów i pióra. Dopiero, gdy wysunął ostatnią, znalazł stary, dość znajomo wyglądający pergamin. Wyciągnął go i natychmiast rozpoznał. Mapa Huncwotów. Zamknął oczy i przycisnął pergamin do piersi. Prawie by o niej zapomniał...
Nagle usłyszał pukanie w szybę. Podszedł do okna i wpuścił do środka bardzo ładnego puchacza. Sowa wleciała do środka i usiadła na biurku, podając mu przywiązany do nóżki liścik. Harry podszedł do niej i rozwiązał rzemyk przytrzymujący pergamin. Myślał, że sowa od razu odleci, ale ta odskoczyła na koniec stołu, prawdopodobnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Rozwinął pergamin drżącymi rękami, jakby w obawie, czy nie będzie to kolejne ostrzeżenie od śmierciożerców. Jednak, gdy spojrzał na list, od razu rozpoznał pismo Kingsleya.

Harry,
chciałbym, abyś na początku lipca pojawił się w Kwaterze Głównej Aurorów. Mam do Ciebie pilną sprawę, którą wolałbym omówić w Biurze jak najszybciej. Jest to sprawa poufna i lepiej, żeby na razie nikt się o tym nie dowiedział. Dlatego tę sowę wysłałem wcześniej, aby dotarła do Ciebie przed śniadaniem i poranną pocztą. Wiąże się z tym także inna sprawa. Co prawda Nora jest bezpieczna, ale sugerowałbym, żebyś na razie nie mieszkał u Weasleyów. Molly i Artur już wiedzą, że prosto ze szkoły przyjeżdżasz do mnie. Domyślam się, że miałeś wiele planów związanych z nadchodzącą uroczystością, lecz niestety muszą one poczekać.
Z nadzieją na rychłe spotkanie
Kingsley.

- O nie! – krzyknął, mnąc pergamin w ręku, aż sowa siedząca na biurku zatrzepotała ze strachu skrzydłami. – Nie będą za mnie decydować! Już dość! Skoro na razie nie mogę mieszkać z Ginny, to będę tam gdzie ja chcę. Jadę do Doliny Godryka. Tam jest mój dom i tam mamy w przyszłości razem zamieszkać.
Z pierwszej szuflady wyciągnął czysty pergamin i pióro i napisał krótką odpowiedź, którą odebrała siedząca obok sowa i natychmiast odleciała.

Ekspres Hogwart powoli odjeżdżał ze stacji w Hogsmeade. W każdym wagonie słychać było wesoły gwar powracających ze szkoły uczniów, tylko w ostatnim przedziale panowała cisza, jak po pogrzebie, jakby nikt z siedzących tu przyjaciół nie cieszył się z nadchodzących wakacji. Harry wpatrywał się przez okno na ledwie widoczny z tej strony zamek. Nie powiedział jeszcze Ginny o liście, który dostał kilka godzin temu. Czyżby bał się jej reakcji, na to, gdy usłyszy, że nie spędzą razem tych kilku tygodni przed ślubem?
Ginny oparta o jego ramię nie odczuwała spokoju. Narastał w niej lęk. Nie wiedziała, co będzie w przyszłym roku. Kto będzie ją chronił? Zostanie sama, bo jego już tu nie będzie. Będzie samotna, zamknięta w murach zamku... a on... wyślą go na jakieś misje, nie wiadomo gdzie... Nie wiedziała czy ma tyle siły, bała się rozstania, nie chciała nawet myśleć, co by było, gdyby go straciła. Oczywiście będą już małżeństwem... tak... To jedyna dobra strona. Będzie panią Potter. Uśmiechnęła się do siebie. Boże, jak to cudownie brzmi: Ginewra Potter. Tyle lat o tym marzyła, a teraz to marzenie za miesiąc się spełni...
Nagle otrząsnęła się z zamyślenia, podniosła głowę i spojrzała na brata siedzącego na ławce naprzeciwko.  
- Hej, głowa do góry! – zawołał Ron.
- Jakie to dziwne uczucie, patrzeć ostatni raz na ten zamek. Będzie mi go brakować – mruknął Harry, cały czas wyglądając przez okno, za którym widać było oddalające się wieżyczki Hogwartu. Już nigdy go nie zobaczy... już nigdy nie będzie chodził tymi korytarzami...
- Przestańcie! Ja już nie mogę! Powinniśmy się cieszyć! Dosyć uczenia się i ciągłych zakazów, czepiania się nauczycieli... są wakacje! – Hermiona zaakcentowała ostatnie słowo.
- Hermiono... – Ron odwrócił głowę, spoglądając na nią zaskoczony. – Kto by pomyślał, że ty coś takiego kiedykolwiek powiesz... To bardziej pasuje do mnie!
Harry i Ginny spojrzeli na nich ze zdziwieniem. Chwilka zaskoczenia i wszyscy w przedziale wybuchli głośnym śmiechem.
- Ludzie się zmieniają – mruknęła Hermiona.
- Nie zapominajcie, że ja tu wracam we wrześniu – mruknęła Ginny. – I boję się tego ostatniego roku. Was nie będzie...
Spojrzała na Harry’ego. To jego będzie jej najbardziej brakować.
- A jeśli już mówimy o wakacjach, to do ślubu będziecie mieszkać w Norze? – spytała Hermiona.
- Tak.
- Nie.
Ginny i Harry powiedzieli to jednocześnie i Harry musiał zacząć się tłumaczyć, bo Ginny wstała i spojrzała na niego nachmurzona.
- O czym ty mówisz? Mieliśmy mieć trzy miesiące dla siebie, pamiętasz?
- Wiem, ale muszę coś załatwić w Dolinie Godryka. To zajmie kilka dni... może dłużej...
- To nie może zaczekać?
- Niestety. Muszę to załatwić jak najszybciej.
- A kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Na peronie?
Stała nad nim z rękami na biodrach i wyglądała, jakby miała za chwilę rzucić na niego jakieś zaklęcie. Harry tylko pokręcił głową.
- Teraz rzeczywiście wyglądasz jak wiedźma – zaśmiał się Ron, ale ten śmiech uwiązł mu w gardle, gdy Ginny spojrzała na niego, warcząc:
- Ron, zamknij się!
Hermiona wstała i pociągnęła Rona za sobą.
- Chodź, Ron. Niech załatwią to między sobą. – I wyszli na korytarz.
Harry wyciągnął różdżkę i kierując nią na drzwi sprawił, że zasłony zsunęły się, zasłaniając widok, a później mruknął „Muffliato”.
- Chodź tu do mnie – szepnął, a potem chwycił Ginny za rękę i przyciągnął do siebie tak, że usiadła mu okrakiem na kolanach.
- Wiem, że obiecywałem ci trzy miesiące razem – zaczął, obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. – Ale dziś rano dostałem list od Kingsleya z prośbą, żebym na początku lipca pojawił się w Biurze Aurorów. Chciał też, żebym na razie nie mieszkał u was, tylko u niego.
- Ale dlaczego? Przecież... możesz mieszkać w Norze!
- To wiem, ale naprawdę nie wiem o co mu chodzi.
- A gdybyś wiedział, to i tak byś mi nie powiedział, prawda?
- Niestety tak. – Odgarnął za ucho kosmyk włosów zasłaniający jej twarz. – Kingsley pisał coś o tajemnicy. Prawdopodobnie zaczyna obowiązywać mnie tajemnica aurorska. Jednak napisałem mu, że jeśli mam mieszkać gdzie indziej, to wolę mieszkać w Dolinie. Przygotuję przy okazji nasz dom, bo po ślubie mamy przecież tam mieszkać.
Ginny przygryzła wargę bo to, co powiedział sprawiło, że zakuło jej serce. „Czy zawsze będzie się tak usprawiedliwiał? Tajemnicą aurorską?” Przysunęła się bliżej, obejmując go za szyję.
- Będę czekać na ciebie – szepnęła. – I będę tęsknić.
- Przez ten czas twoja mama na pewno cię czymś zajmie.
Chwycił ją za podbródek i przyciągnął bliżej siebie, składając na jej ustach namiętny pocałunek. Jej wargi rozchyliły się delikatnie, pozwalając ich językom na szaleńczy taniec. Ręka Harry’ego bezwiednie wsunęła się pod jej bluzkę i zaczęła gładzić ją po plecach i boku, a druga wplotła się w jej włosy. Ginny w tym samym czasie powoli rozpinała guziki jego koszuli, a ich pocałunek zmieniał się w coraz bardziej pożądliwy. Po dłuższej chwili, z lekkim ociąganiem, Harry oderwał się od jej ust, wywołując u niej cichy jęk zawodu.
- Jeszcze nie... – wymruczała, odnajdując ponownie jego wargi.
To było takie cudowne. Tak by chciała, żeby nigdy nie przestawał... żeby ten pocałunek trwał wiecznie...
- Nie możemy – mruknął. – Wiesz, że nie będziemy mogli się powstrzymać. No i nie jesteśmy sami.
- Przecież nikogo tu nie ma...
- Ale na korytarzu jest pełno ludzi, a Ron i Hermiona na pewno będą chcieli zaraz tu wejść...
W tej samej chwili drzwi przedziału rozsunęły się. Ginny zsunęła się natychmiast z kolan Harry’ego i usiadła na ławce obok, a na jej twarzy wykwitł rumieniec. Harry pospiesznie zapinał rozpiętą koszulę.
- No i jak tam nasze gołąbeczki? – spytał Ron, zatrzymując się w progu. – Och, widzę, że się dogadaliście.
- Tak, jak myślałam – powiedziała Hermiona, kiwając głową i wpychając Rona do środka.
Usiadła naprzeciwko. Przez chwilę jeszcze ich obserwowała, a potem wsunęła rękę pod ramię Rona i przymknęła oczy.
- Harry, może zagramy w szachy?
Harry kiwnął głową. Reszta podróży minęła im na rozgrywaniu kolejnych partii i wspominaniu wszystkich lat spędzonych w Hogwarcie.
Harry już dawno nauczył się, że czas nie zwalnia przed nieuniknionym, tylko pędzi jak szalony. Tym razem wiedziała o tym także Ginny, która leżała na ławce, z głową na jego kolanach, rozmyślając nad przyszłością.
Kiedy pociąg zaczął zwalniać ani Harry, ani Ginny nie mieli ochoty na wstanie z ławki. Najchętniej zostaliby tu na zawsze. Na korytarzu, jak zawsze wybuchło zamieszanie, gdy uczniowie zaczęli opuszczać pociąg. W końcu i oni wstali, trochę się ociągając. Ron i Hermiona pierwsi opuścili przedział. Ginny też już miała zamiar to zrobić, gdy Harry objął ją od tyłu w talii, odgarnął włosy i pocałował mocno w kark. Cicho jęknęła.
- Żebyś miała co wspominać przez te kilka tygodni, jak mnie nie będzie – mruknął. – Chcę cię zapamiętać taką: szczęśliwą w moich ramionach... – kolejny pocałunek w szyję.
Ginny odchyliła głowę, spoglądając na niego.
- Ale dlaczego teraz?
- Wiesz, że potem nie będzie na to czasu...
Szli powoli przez peron, ale tuż przed barierką Ginny pociągnęła go w bok i mruknęła:
- Boję się... a jeśli... oni cię tam dopadną? – Nie mogła się powstrzymać i te słowa same wypłynęły jej z ust.
- Niby kto?
- Nie udawaj, że nie wiesz o kim mówię. – Odwróciła od niego głowę, starając się nie pokazać, że od momentu, gdy powiedział jej, że nie jadą razem do Nory, cały czas o tym myślała.
- Wiem, Ginny. Bardzo dobrze wiem o kim mówisz. – Dotknął dłonią jej policzka i delikatnie obrócił jej twarz do siebie.
- Już raz cię tam zaatakowali, pamiętasz? A teraz na pewno wiedzą, że szkoła się skończyła i wracasz do domu.
- Nic mi nie będzie – odparł, obejmując ją i przyciągając do siebie. – Wyobraź sobie, że jadę do Dursleyów. Przecież co roku po szkole do nich wracałem. I nie myśl już o tym. Nim się obejrzysz wrócę do Nory i będzie najważniejszy dzień w naszym życiu. Obiecuję.
Ginny przyłożyła głowę do jego piersi, wsłuchując się w bicie jego serca. Stali tak przez chwilę wtuleni w siebie. Harry delikatnie gładził ją po włosach, a potem pocałował ją w czubek głowy.
- Nie chcę się z tobą rozstawać – szepnęła, wtulając się w niego mocniej. – Kiedy będziemy tak naprawdę razem? Bez lęku o to, że nas rozdzielą? Że w każdej chwili coś może się stać? I tak nie mogę przestać myśleć, że od września będę w Hogwarcie sama.
- Już niedługo. Sierpień będzie tylko nasz, obiecuję. A teraz chodźmy już, bo pomyślą, że coś nam się stało.
Chwycili się za ręce, splatając palce i razem przeszli do świata mugoli, gdzie czekała na nich rodzina.

Dolina Godryka tonęła w świetle zachodzącego słońca, gdy Harry żegnał się z Kingsleyem.  Czarnoskóry auror nie był zbytnio zadowolony z jego decyzji. Prawie doszło o to między nimi do kłótni. Kiedy odchodził zapewnił jednak Harry’ego, że wokół tego domu, a także Nory działają najmocniejsze zaklęcia ochronne.
W końcu Harry został sam. Stanął na progu swojego domu, powoli przyzwyczajając oczy do panującego półmroku. Salon był pusty. Powoli obszedł cały dom i po sprawdzeniu, że rzeczywiście jest tutaj zupełnie sam, wyszedł na zewnątrz. Szedł w jednym kierunku. Do grobu rodziców. Tam zawsze, odkąd tu zamieszkał, odnajdywał spokój. Usiadł na pobliskim kamieniu i zamknął oczy, wspominając ostatni rok. Nigdy chyba nie miał tak trudnego roku szkolnego. No może w czwartej klasie podczas Turnieju Trójmagicznego. Ale mimo tych wszystkich trudności jakie przez ten rok przeżył wraz z Ginny, czuł, że te wydarzenia bardzo zbliżyły ich do siebie. Otworzył oczy i spojrzał na wyryte słowa na nagrobku. Przypomniał sobie poprzedni pobyt tutaj. Siedział, tak jak teraz przy grobie rodziców, gdy Ginny cicho podeszła do niego i usiadła mu na kolanach. Jak dziś pamiętał jej słowa, które wtedy powiedziała, gdy „przedstawiał” ją swoim rodzicom: „Wiem, że oni nie podejdą do nas i nie uściskają, ale przynajmniej czuję, że naprawdę wchodzę do twojej rodziny.” Tak... rodzina Potterów już niedługo się powiększy...
Otarł twarz ręką, zdając sobie sprawę, że siedzi tu już bardzo długo i zrobiło mu się zimno. Słońce już zaszło i powoli zbliżała się noc. Wstał, założył ręce na ramiona i poszedł do domu.

2 komentarze:

  1. Dlaczego im przerwano? Orzecież to ich ostatnie chwile razem

    OdpowiedzUsuń
  2. Łza mi poleciała

    OdpowiedzUsuń