niedziela, 24 czerwca 2012

129. Priori Incantatem. - Czy to wystarczy?


Ostrzeżenie:
zakończenie notki tylko dla dorosłych czytelników.
~~~~~~~~~~~~
Po wyjściu Hermiony Ginny skuliła się na krześle i wpatrzyła się w płonący ogień na kominku. Czuła pustkę. Właśnie straciła przyjaciółkę. Usłyszała kroki na schodach i w kuchni pojawił się Harry.
- Co się stało, że Hermiona tak szybko wyszła? – zapytał. – Pokłóciłyście się?
Ginny pokiwała głową. Harry przysunął sobie krzesło i usiadł obok niej. Ginny położyła mu głowę na ramieniu.
- Wiesz, że tej nocy doszło u nich do obustronnej zdrady?
- Jak to?
- Hermiona poszła do łóżka z Krumem, a Ron z jakąś... – urwała. Nie była w stanie dokończyć.
Harry kiwnął głową, rozumiejąc.
- Powiedziałam jej, co o tym myślę i że nie mogę na nią patrzeć... I dlatego Hermiona wyszła. Myślisz, że kiedyś oni się pogodzą? Czy raczej rozwiodą?
- Nie wiem – westchnął.
Pomyślał o tych wszystkich cichych dniach i kłótniach między Ronem i Hermioną z czasów Hogwartu. Wtedy po jakimś czasie zawsze się godzili, ale teraz... To wszystko było dużo poważniejsze.
Nagle uświadomił sobie, o czym rozmawiają.
- Zaraz... Ginny, chcesz mi powiedzieć, że Hermiona znalazła Rona dzisiaj rano, choć od dwóch dni szukają go ludzie z Brygady Uderzeniowej?
- Tak. Był z jakąś dzi-dziwką u nich w domu. Harry... – odsunęła się i spojrzała badawczo na niego – to twój przyjaciel – przypomniała mu – chyba nie zamierzasz przekazać tej wiadomości do Biura?
- Powinienem – przyznał. – Ale mam wrażenie, że oni już wiedzą.
W kominku błysnęły szmaragdowe płomienie i pojawiła się głowa Marka Newtona.
- Potter, jesteś?
Harry wstał i stanął przy palenisku.
- Cześć, Mark. Co się dzieje?
- Wiem, że masz dzisiaj wolne, ale pomyślałem, że powinieneś o tym wiedzieć. Znaleźliśmy twojego szwagra.
Poczuł jak stojąca za nim Ginny osuwa się na podłogę, szepcząc „Niee...” Odwrócił się, by pomóc jej wstać i posadzić na krześle. Położył jej dłoń na ramieniu i spojrzał na mężczyznę w kominku.
- Zaraz tam będę – powiedział stanowczo.
Mark pożegnał się i zniknął z cichym pyknięciem.
Harry odwrócił się do Ginny.
- Harry... błagam... pomóż mu... – szepnęła.
- Po to właśnie tam idę – powiedział. – Żeby jakoś go z tego wyciągnąć i przemówić mu do rozumu.
Wspięli się na górę. Harry przywołał szatę aurorską i przebrał się.
- Wróćcie potem tutaj – poprosiła. – Ja też będę chciała z nim porozmawiać.
- W porządku, ale wiesz, że to nie będzie proste. Możliwe, że będziemy dopiero wieczorem...
Nałożył ciepły płaszcz i podszedł do drzwi wejściowych.
- Nie szkodzi. A tak w ogóle to gdzie jest James? – zapytała, patrząc na niego z niepokojem.
- Śpi w swoim pokoiku na górze. Zgredek go pilnuje.
- To ja pójdę sprawdzić czy na pewno śpi, a ty idź. Będę spokojniejsza jak wrócicie.
Harry objął ją krótko i pocałował czule.
- A miał być taki spokojny dzień... – mruknęła ze smutkiem.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział. Pocałował ją jeszcze raz na pożegnanie i wyszedł.

Harry wysiadł z windy na drugim piętrze ministerstwa i wszedł do Kwatery Głównej. Podbiegł do niego Mark.
- Dobrze, że jesteś – odetchnął.
- Gdzie jest Ron?
- W gabinecie Paula. Złapaliśmy go w mieszkaniu jak wyrzucał na ulicę jakąś panienkę. Pewnie wyrwał ją wczoraj z Krwawego Kła na Nokturnie.
Harry przeklął. Podeszli pod drzwi gabinetu. Przez żaluzje widział rudowłosego mężczyznę siedzącego na krześle z opuszczoną głową.
- Sprawdzaliście mu różdżkę? Ktoś go już przesłuchiwał?
- Jeszcze nie, a różdżkę zabraliśmy mu natychmiast po aresztowaniu. Jest unieruchomiony zaklęciem oszałamiającym i przywiązany do krzesła liną antydeportacyjną, więc nie ma możliwości żadnego ruchu.
- Rozumiem. – Kiwnął głową. – Mogę tam wejść?
- Tylko za zgodą Robardsa. I nie próbuj żadnych sztuczek, bo na ten pokój nałożono mnóstwo zaklęć ujawniających wtargnięcie innych ludzi i tylko Robards może je zdjąć.
Harry schował różdżkę do kieszeni, którą już zaczął wyjmować, by rzucić Obliviate na Marka, i ponownie przeklął.
- Muszę z nim pogadać – mruknął, rozmyślając jak przekonać Robardsa, by móc wejść do środka.
- Potter? Co ty tu robisz?
W tej samej chwili podszedł do nich szef aurorów.
- Chciałbym porozmawiać z zatrzymanym – oznajmił szorstko Harry, wskazując głową na gabinet.
- Wiedziałem, że Weasleyowie wezwą pomoc – mruknął Robards z przekąsem. – W porządku. Masz dziesięć minut i ani sekundy dłużej.
- Dzięki. Choć to nie oni mnie przysłali. Nieważne – dodał, widząc pytające spojrzenie szefa.
Robards usunął blokady otaczające pokój i otworzył drzwi. Gdy tylko Harry wszedł do środka, drzwi zamknęły się za nim z cichym stukiem. Wyciągnął różdżkę i skierował ją na Rona. Z trudem stłumił w sobie chęć potraktowania go jakimś zaklęciem. Wiedział bowiem, że jest obserwowany przez szybę, więc tylko mruknął:
- Rennervate.
Ron poruszył się i podniósł głowę.
- A więc przysłali kata – powiedział, gdy dostrzegł, kto przed nim stoi.
- Czyś ty oszalał? – warknął Harry. – Czy Hermiona nic dla ciebie nie znaczy? Czy Ognista Whisky wypaliła ci resztki mózgu, że poszedłeś do łóżka z tą laską z Krwawego Kła? I to we własnym domu?
- Ona miała takie same włosy jak Hermiona... – mruknął zbolałym głosem.
- I to cię usprawiedliwia? – krzyknął Harry i wymierzył mu siarczysty policzek. – Jesteś żałosny.
Ron szarpnął się, ale magiczne więzy nie pozwoliły mu na jakikolwiek ruch.
- Jesteś zadowolony? – syknął. – Wreszcie odpłaciłeś mi za tamto sprzed lat, co? A to, że Hermiona pieprzyła się z tym gburem, to było w porządku?
- Nie twierdzę, że było, poza tym z nią sobie inaczej porozmawiam. Na razie mamy poważniejsze kłopoty – stwierdził szorstko Harry. – Wiesz, że jesteś oskarżony o użycie zaklęcia Cruciatus na Krumie?
- Zasłużył sobie – prychnął Ron – ale to nie ja.
- A kto? Są świadkowie, którzy twierdzą, że to byłeś ty...
- Nie wiem – odparł. – Przecież podczas tamtego pojedynku nie patrzyłem kto stoi za mną...
W tej samej chwili drzwi gabinetu za plecami Harry’ego otworzyły się i weszło trzech mężczyzn. Harry odsunął się i stanął za krzesłem Rona.
- Koniec tych pogaduszek, panowie – ostry głos Robardsa rozległ się w pomieszczeniu. – Sprawy rodzinne zostawcie na później, teraz zajmiemy się sprawą nie cierpiącą zwłoki. To jest Aleksiej Popow, przedstawiciel grupy bułgarskiej, a to Peter Williams z Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów. – Przedstawił przybyłych wraz z nim mężczyzn, wskazując ich ręką. – Peter pomoże nam wykryć ostatnie zaklęcie wykonane przez tę różdżkę.
Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni szaty różdżkę Rona i podniósł ją do góry.
- Kasztanowiec i włókno ze smoczego serca, dziewięć i jedna czwarta cala. To pańska różdżka, panie Weasley, zgadza się?
- Mam ją od sześciu lat, odkąd pokonałem w walce Glizdogona, to znaczy Petera Pettigrew... – urwał. – Zabraliście mi ją dzisiaj – syknął.
Harry ścisnął go za ramię. To nie był najlepszy moment na kłótnię z Robardsem.
Williams podszedł bliżej i przytknął koniec swojej różdżki do różdżki Rona.
- Priori Incantatem – zaintonował.
Z miejsca złączenia obu różdżek wychynęła widmowa różdżka, która wyleciała w powietrze, po czym chmura dymu zatrzymała się na sekundę, a zaraz po niej pojawił się pióropusz ognia, który zmienił się w samo napełniającą się butelkę.
- Deletrius! – zawołał Williams i widmowa butelka rozpłynęła się w obłoku dymu.
- Czyli wiemy już wszystko – oznajmił Harry. – To nie Ron rzucił zaklęcie, o które go posądzacie. Możemy go wypuścić...
- Wypuścić? – krzyknął oburzony Bułgar. – Ten człowiek pojedynkował się z Wiktorem Krumem, naszym najlepszym... byłym zawodnikiem naszej reprezentacji w quidditchu i...
- Dobrze wiemy kim jest pan Krum – stwierdził szorstko Robards.
- On spał z moją żoną! – wykrzyknął desperacko Ron. – Każdy na moim miejscu by to zrobił!
- ...I myślę, że najlepszym wyjściem będzie areszt dla pana Weasleya aż do ostatecznego wyjaśnienia tej sprawy – dodał Robards, który udał, że nie usłyszał Rona.
- Moim zdaniem – zaczął Harry, z trudem powstrzymując Rona, który chciał rzucić się na stojących mężczyzn – że wystarczy całodobowy dozór... W końcu to nie jest śmierciożerca czy czarnoksiężnik, których poszukujemy od miesięcy, tylko mężczyzna broniący swojej godności. Jestem gotowy poświadczyć, że obecny tu Ronald Weasley...
- Tak, tak... – Robards pokiwał głową z kpiącym uśmieszkiem, przerywając mu. – Dobrze wiem, Potter, że ty i pan Weasley jesteście przyjaciółmi i rodziną, i będziecie się nawzajem bronić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale skoro już zacząłeś o tym mówić... – zamyślił się – to w takim razie ty będziesz odpowiedzialny za niego do przesłuchania.
- Przesłuchania? – zdziwił się Harry. – Po co? Czy nie zostało już wszystko wyjaśnione? To nie on użył Cruciatusa!
- Ale ktoś to zrobił! – wykrzyknął Popow. – I żądam, by został ukarany!
- Dlatego podczas śledztwa to wyjaśnimy – powiedział Robards. – A ty Potter - zwrócił się do Harry’ego – zapewnisz na ten czas kuratelę panu Weasleyowi, by nie zbliżał się do nikogo z delegacji naszych gości.
Ron chciał zaprotestować, ale Harry zacisnął mocniej rękę na jego ramieniu i kiwnął głową.
- W porządku.
Wkrótce po wyjściu Williamsa i Popowa i omówieniu szczegółów z Robardsem Ron został wypuszczony i pod eskortą Harry’ego deportował się na Pokątną, by wziąć ze swojego mieszkania najpotrzebniejsze rzeczy. Po kilku minutach obaj deportowali się na Grimmauld Place, gdzie Ron miał spędzić najbliższe dni. Przez cały ten czas, ani Ron ani Harry nie odezwali się do siebie nawet jednym słowem.
Harry stuknął różdżką w drzwi, które natychmiast się otworzyły i weszli do środka.
U szczytu schodów prowadzących do kuchni stała Ginny z Jamesem w ramionach. Maluch, gdy tylko zobaczył tatę, wyciągnął do niego rączki.
- A, a, aa... – zagadał.
- Witajcie moje skarby – przywitał się Harry, uśmiechając się. Pocałował Ginny w usta i wziął syna na ręce.
- Cześć siostrzyczko – powiedział markotnie Ron, całując ją w policzek.
- Ron zostanie u nas kilka dni, może dłużej – wyjaśnił Harry, widząc pytające spojrzenie Ginny, gdy Ron ściągnął plecak i postawił go po drugiej stronie schodów. – Tak będzie najlepiej, gdyż mam pilnować, żeby do wyjazdu Kruma i pozostałych Bułgarów nie zbliżał się do nich, a w najbliższym czasie stawił się na przesłuchaniu w ministerstwie.
- Rozumiem – mruknęła, rzucając ponure spojrzenie bratu. – Na dole czeka na was obiad, a potem chciałabym z tobą porozmawiać. – Wskazała palcem na Rona. – Bez żadnych wykrętów – dodała.
- Dobrze, ale...
- Żadnych „ale”, Ron! – fuknęła, po czym wzięła Jamesa z rąk Harry’ego i weszła na górę.
Harry klepnął Rona w plecy i zeszli na dół. Usiedli przy stole i Zgredek podał im gorący gulasz.
- Zgredek pójdzie przygotować pokój dla pana Weasleya – zapiał skrzat.
- Dobrze, Zgredku. Dziękuję – mruknął Harry.
Skrzat skłonił się i zniknął.
- Coś czuję, że to nie będzie przyjemna rozmowa – mruknął ponuro Ron, dłubiąc widelcem w talerzu.
- A czego się spodziewałeś? – syknął Harry. – Że po tym, co ty i Hermiona zrobiliście sobie nawzajem Ginny będzie skakać z radości? Rano pokłóciła się o to z Hermioną. Teraz przyszedł czas na ciebie.
- Hermiona była u was po... po tym? – zapytał.
Podniósł głowę i spojrzał zaskoczony na Harry’ego.
- Tak. Wyglądała strasznie. Ostatni raz widziałem ją w takim stanie, gdy nas zostawiłeś przed laty...
- Nie przypominaj mi... – warknął Ron.
Harry pokręcił głową.
- Nie widziałeś jej wtedy. A rano chciała rozmawiać z Ginny, więc im nie przeszkadzałem. Dopiero po jej wyjściu Ginny wszystko mi opowiedziała. Co zamierzasz teraz z tym zrobić?
- Nie wiem, ale tuż przed aresztowaniem przez twoich kumpli dostałem od niej list, że chce się ze mną spotkać. Myślisz, że powinnyśmy?
- To już zależy od ciebie – mruknął Harry.
Ron pokiwał głową i Harry przez moment zastanawiał się, czy Ron przypadkiem czegoś przed nim nie ukrywa.
Po zjedzonym posiłku wspięli się na górę. Ginny siedziała w salonie i karmiła Jamesa, mrucząc coś cicho do niego. Spojrzała na nich.
- Harry, trzeba go uśpić – zwróciła się do niego. – A ja w tym czasie chciałabym pogadać z moim kochanym braciszkiem – powiedziała szorstko.
Harry podszedł do niej. Ginny podniosła ręce i podała mu dziecko.
- Nie ma sprawy – mruknął. – My też sobie pogadamy, co? – Pocałował synka w czółko.
Odwrócił się i wyszedł. W progu zerknął jeszcze na Rona. Siedział zgarbiony w fotelu w kącie pokoju z głową schowaną w dłoniach.
Wchodząc po schodach usłyszał krzyk Ginny.
- Jesteś nieodpowiedzialnym, bezmózgowym palantem! Jak mogłeś?!
Usłyszał suchy plask i wiedział, że Ginny uderzyła Rona w twarz.
- Mama jest w swoim żywiole – mruknął Harry, uśmiechając się do Jamesa, który zakwilił cicho w jego szaty. – Żeby tylko skończyło się na tym i żeby dodatkowo nie rzucała na wujka żadnych zaklęć – dodał.
Głos Ginny niósł się za nimi:
- Myślałam, że jesteście bardziej rozsądni i jakoś się dogadacie! Ale teraz?  Nie widzę dla was żadnej szansy!
Mała rączka wędrowała po policzku Harry’ego. James wkładał tacie paluszki do nosa i ust i Harry mimowolnie je całował, na co maluch reagował wesołym popiskiwaniem. Z trudem powstrzymał malca przed zdjęciem mu okularów, które zatrzymały się na czubku jego nosa.
Wszedł do pokoiku dziecięcego, który urządzili w dawnym pokoju dziewcząt i, zamknąwszy drzwi, usiadł w fotelu. Przy łóżeczku na małej szafce paliła się lampka, rzucając delikatne światło na pomieszczenie.
Nie znał żadnych bajek, bo nikt mu ich nie opowiadał w dzieciństwie, a Historia o trzech braciach, którą poznał w trakcie polowania na horkruksy nie nadawała się dla takiego malucha. Ułożył więc Jamesa na kolanach i zaczął mu opowiadać dawne czasy; o latach spędzonych u Dursleyów i lata szkolne, jak poznał najbliższych przyjaciół i mamę. Wkrótce oczka Jamesa zaczęły się kleić i niedługo potem zasnął, a Harry oparł głowę o zagłówek, zatapiając się we wspomnieniach sprzed lat.
Tak pogrążonego we własnych myślach, zastała go Ginny. Jakiś czas stała w progu wpatrzona w ten cudowny obrazek. Rzadko miała okazję oglądać dwóch ukochanych mężczyzn w takiej chwili. Bo tak naprawdę prawie ich nie było. Harry znikał na całe dnie w ministerstwie i tylko wieczorami i w niektóre weekendy spędzali razem czas.
Złość na Rona niemal natychmiast zmieniła się w ogromną czułość do Harry’ego i Jamesa. Uklękła przy fotelu i położyła dłoń na ramieniu Harry’ego, który otrząsnął się i spojrzał na nią.
- Jak Ron?
- Będzie żył – mruknęła ze śmiechem.
Pogładziła Jamesa po włoskach i wyjęła go z rąk Harry’ego.
- Położę go do łóżeczka – oznajmiła.
Ułożyła chłopca, przykrywając go kołderką, po czym odwróciła się z powrotem do Harry’ego i usiadła mu na kolanach, wtulając się w jego pierś, a on objął ją ramionami.
- Dziękuję – szepnęła.
Dziękowała mu za wszystko. Nie tylko za to, że udało mu się wyciągnąć Rona z ministerstwa, czy, że przed chwilą uśpił Jamesa, ale przede wszystkim za to, że był i była pewna jego uczuć. 
Podniosła głowę i ich usta się spotkały. Języki splotły się w namiętnym tańcu.
- Harry... – jęknęła, gdy oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.
Odchylił się lekko, odgarniając kosmyki niesfornych włosów z jej czoła i spoglądając jej w oczy. Widział w nich ogromne pragnienie bliskości i pożądania.
- Chodźmy stąd. – Szarpnęła głową w stronę drzwi.
- Jesteś pewna? – Pamiętał swoje wczorajsze podchody, gdy sam tego chciał.
Kiwnęła głową twierdząco.
- Wykorzystajmy tę chwilę, że James śpi – powtórzyła jego wczorajsze słowa – i zróbmy mu braciszka albo siostrzyczkę – szepnęła mu na ucho gardłowym głosem, jakby mówiła najbardziej nieprzyzwoitą rzecz na świecie.
Harry zanurzył dłonie w jej włosy i musnął jej wargi swoimi. Od dawna znał smak jej ust, ale za każdym razem smakowały inaczej. Dzisiaj smakowały jak dojrzała brzoskwinia; były miękkie i słodkie. Oddała mu pocałunek gorąco i namiętnie.
- Chodźmy stąd... – powtórzyła.
Wziął ją na ręce i wyniósł do pobliskiej sypialni.
Ułożył ją na łóżku, przerywając pocałunki tylko na chwilę, by zaklęciem pozbyć się ich ubrań. Ginny odchyliła głowę, by pozwolić na wędrówkę jego ust wzdłuż jej krtani i dekoltu do piersi, która wyzwoliła z jej ust głębokie westchnienie. Jego dłonie wędrowały po każdym zakamarku jej ciała, pieszcząc i całując nagą skórę. Ich ciała złączyły się w jedno, gdy Harry położył się na niej, a Ginny wypchnęła biodra do góry i jęknęła w jego usta, gdy wreszcie poczuła go w sobie. Poruszali się razem w zgodnym rytmie, czerpiąc niewymowną przyjemność. Oboje zadrżeli w tej samej chwili, w której dotarli na szczyt, krzycząc z rozkoszy.
Po wszystkim opadli spełnieni na pościel, z trudem łapiąc oddech i z sercami bijącymi tak szybko, jakby chciały wyrwać się z opadających i wznoszących się szybko piersi.
- Kocham cię – wyszeptał jej do ucha, wycałowując całe powietrze z jej płuc.
- Ja też cię kocham – zamruczała, wtulając się w niego.
-----
Ron nie mógł zasnąć, leżąc w pokoju piętro niżej. Czuł zażenowanie i zazdrość, słysząc odgłosy z góry. Nie pomagała nawet poduszka naciśnięta na głowę. Bał się zamknąć oczy, by jego wyobraźnia nie podsunęła mu sceny z ich sypialni. W końcu to była jego siostra i najbliższy kumpel. Pewnie zapomnieli rzucić zaklęcia wyciszające na swoją sypialnię, pomyślał. Ale oni byli przecież u siebie, a on... był intruzem w ich domu.
Żałował, że nie może użyć różdżki, by rzucić zaklęcia uciszające, bo Harry zarekwirował mu ją tuż przed przyjściem tutaj.
Wkrótce na górze zapadła cisza, która nie trwała jednak długo. Z drugiego pokoju rozległ się płacz dziecka i usłyszał tupot bosych stóp, gdy ktoś przebiegł przez korytarz; prawdopodobnie Ginny, bo maluch prawie natychmiast przestał płakać.
Przekręcił się na drugi bok, rozmyślając o ostatnich dniach i o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło.
Gdy zobaczył Hermionę o świcie w progu sypialni, poczuł się jak najgorszy drań. Co z tego, że był pijany? Zdradził ją we własnym łóżku z kimś, kogo w ogóle nie znał. Ona tej nocy zrobiła to samo z Krumem. Czy to usprawiedliwia ich zachowanie? Ktoś mógłby powiedzieć, że są kwita, ale on przez cały dzień miał wyrzuty sumienia. Czy ona też to czuła? Jej list mógłby być jakąś wskazówką.
Wstał i wyciągnął z plecaka list od Hermiony, który otrzymał kilka minut po tym, jak sam jej wysłał prośbę o spotkanie. Nie spodziewał się tak szybkiego odzewu od niej. Przyjdź do moich rodziców w najbliższą sobotę.
Oczywiście, że przyjdzie. Nawet jeśli miałoby się to skończyć kolejną kłótnią, musi ją zobaczyć.
Ten ostatni raz.

5 komentarzy:

  1. A ja myślałem że po tym ostrzeżeniu dasz opis na około 50 linijek a tu włożył, poruszał i wyszedł :P


    BMM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolega zboczuszek ma troche racji XD

      Usuń
    2. Jeju to nie o to chodzi żeby wszystko dokładnie opisywać tylko tu chodzi o zobrazowanie ich miłości. A rozdział super.

      Usuń
  2. Jak dla mnie jest super! :P Chociaż też to ostrzeżenie...Spodziewałam się kompletnego odlotu xD ALE ROZDZIAŁ I TAK JAK ZAWSZE BYŁ ZAJEBISTY :*

    OdpowiedzUsuń
  3. zboczuszki chociaz po nich spodziewalam sie czegos wiecej( ͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń