sobota, 23 czerwca 2012

125. Kto tu kogo zdradza...


Nim zdążył przebrzmieć trzask ostatniej deportacji, Potterowie odczuli, jak bardzo ten dom stał się pusty, gdy brak w nim tupotu małych nóżek Teddy’ego. Wiedzieli, że minie jeszcze trochę czasu zanim to James zacznie biegać i absorbować ich swoimi pytaniami. Na razie pozostawało im czekanie na kolejne odwiedziny chrześniaka Harry’ego i patrzenie na rozwój ich synka, a najbliższe dni zapowiadały spokój, podczas którego mieli nacieszyć się tylko sobą i nowonarodzonym maluszkiem.
Niestety całą tę radość zepsuł krótki artykuł, który pojawił się w piątek w „Proroku”. Czytając tekst Harry nie spodziewał się dobrych informacji, zwłaszcza, że pisała to Skeeter. Obok rodzinnych zdjęć Potterów z ostatniego meczu quidditcha, na którym się pojawili, opisała w nim tajemnicze porwanie Teda Remusa Lupina, o którym dowiedziała się od anonimowego informatora. Harry nie miał złudzeń, że tym anonimowym informatorem był Dean, albo ten drugi, bo o całej sprawie wiedzieli tylko oni, ewentualnie śmierciożercy, z którymi byli powiązani, i najbliższa rodzina.
Najbardziej „oberwała” w nim Ginny. Skeeter bowiem twierdziła, że skoro nie potrafiła upilnować Teddy’ego, to nie będzie w przyszłości dobrą matką. A to bolało. Harry z niemałym trudem przekonał ją jednak, że Skeeter nie ma racji i jest najwspanialszą matką, bo to ona stanęła w obronie dzieciaków w najgorszym momencie, a nie ktoś inny.
Po wyprawieniu Harry’ego do pracy, wyszła z Jamesem na spacer. Codziennie spędzała kilka godzin w ogródku na tyłach domu, siedząc na ogrodowej huśtawce i bujając stojący obok wózek. Do lasu nie chodziła od porwania Teddy’ego, ale nie dlatego, że się bała, tylko przez złe wspomnienia z tamtego dnia.
Dzisiaj nie miała możliwości poleniuchować, bo czekało ją przygotowanie jutrzejszej uroczystości. Chciała na jej zakończenie zrobić Hary’emu niespodziankę i wnieść dodatkowy tort z okazji jego urodzin, które wypadały akurat w sobotę.
Po południu zajrzała do niej Hermiona. Przewijała właśnie Jamesa w salonie, gdy w kominku pojawiła się głowa jej bratowej.
- Czy coś się stało, Hermiono? – zapytała, podnosząc maleństwo na ręce i odwracając się do niej. – Przecież zobaczymy się jutro. Chyba, że ty i Ron...
Hermiona zignorowała tę wypowiedź. Wyszła z kominka i przywitała się z przyjaciółką.
- Czytałaś dzisiejszego „Proroka”? – zapytała, bacznie ją obserwując.
Ginny przewróciła oczami. Zajęta gotowaniem obiadu, odsunęła od siebie myśli o artykule.
- Czytałam – jęknęła. – Ta baba nigdy nam nie odpuści. No, ale nie tylko to cię do mnie sprowadza, prawda?
Hermiona pokręciła głową i odwróciła się. Usiadła na kanapie, podciągając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Ginny usiadła w swoim ulubionym fotelu, oparta o poręcz, i zaczęła karmić Jamesa.
- Ron znalazł listy od Wiktora – wyszeptała Hermiona.
- Listy? Jakie listy? – spytała zaskoczona Ginny. – Nadal z nim korespondujesz?
- To były stare listy, jeszcze z Hogwartu – zaczęła. – Ale Ron stwierdził, że nadal utrzymujemy kontakt, a przyjazd Wiktora do Londynu jest tylko pretekstem do spotkania...
- Ty wciąż coś do niego czujesz! – wykrzyknęła Ginny.
- Nie... – Hermiona pokręciła głową – nie wiem... W ministerstwie próbuję go unikać, ale zdarzają się momenty, gdy wpadamy na siebie w windzie, albo na korytarzu. Czasami mam wrażenie, że to on szuka mnie...
Ginny nie wiedziała do czego zmierza ta rozmowa. Była zmęczona własnymi problemami, zwłaszcza tymi sprzed tygodnia. Na szczęście miała przy sobie Harry’ego, z którym mogła o tym porozmawiać. Hermiona natomiast była sama.
- Czego ty ode mnie oczekujesz? Myślisz, że będę pochwalała twoje schadzki z Wiktorem? A co z moim bratem?
- Ginny, to nie tak... – żachnęła się.
- A jak? Od miesięcy nie możecie się dogadać, nawet nas próbujecie wciągać w swoje kłótnie. A teraz pojawia się Krum i ty uważasz, że wszystko jest w porządku, gdy dostałaś od niego kwiaty? Mój brat jest irytujący, to prawda, ale w tym ma rację!
- Wiem, że to nie było w porządku wobec niego...
Ginny pokręciła głową. Nigdy by się nie spodziewała, że Hermiona będzie ją prosić o radę, w końcu jest od niej młodsza prawie dwa lata. To ona jeszcze w Hogwarcie oczekiwała od niej pomocy. Teraz role się jednak odwróciły.
Skończyła karmić Jamesa i ułożyła go sobie na ramieniu, klepiąc go lekko po pleckach.
- Kochasz Rona? – zapytała cicho.
Zobaczyła zmieszanie na twarzy przyjaciółki, jednak nie naciskała.
- Kocham... – usłyszała po dłuższej chwili.
- A Kruma?
Hermiona zaczerwieniła się lekko.
- Rozumiem – mruknęła Ginny, nie czekając na odpowiedź. – To co teraz zamierzasz? Nie uważasz, że powinnaś przerwać znajomość z Wiktorem?
- Jaką znajomość? – krzyknęła obruszona. – Nic mnie z nim nie łączy! To on bardziej naciska... Dzisiaj wpadłam na niego w atrium ministerstwa i zaproponował mi wyjście na kawę i... oczywiście mu odmówiłam – zakończyła stanowczo, gdy dostrzegła zmarszczone czoło Ginny.
- Cieszę się – mruknęła z nieskrywaną ulgą.
Obie kobiety zamilkły. Ginny wstała, by ułożyć Jamesa w łóżeczku, które ze względów na przygotowania do jutrzejszego dnia, stało w salonie obok wejścia do kuchni. Kiedy się odwróciła, zobaczyła jak Hermiona ucieka wzrokiem w drugą stronę, a po policzku spływa jej pojedyncza łza. Szybko się pożegnała i znikła w kominku.
Ginny westchnęła. Była pewna, że bratowa obserwowała ją cały czas, a teraz nie chce pokazać jak bardzo jej zazdrości i tęskni za tym, by trzymać w ramionach swoje dziecko.

Uroczysty obiad dla całej rodziny odbył się w ogrodzie na tyłach domu. Harry rozstawił dwa stoły pod wielkim parasolem, chroniącym przed słońcem. James, jeśli nie spał, wędrował z rąk do rąk. Każdy chciał potrzymać najmłodszego członka rodziny Potterów i Weasleyów. Najczęściej trzymali go Artur i Molly. Ginny ze wzruszeniem patrzyła na swojego ojca, jak z dumą tuli swojego wnuka do snu.
Siedząc u szczytu stołu obok Harry’ego, obserwowała swoich braci. Bill przytulał do siebie Fleur i szeptał jej coś do ucha. Victoire, ich córka, bawiła się wraz z Teddym w wysokiej trawie, w pobliżu sadzawki, szukając żab i innych małych zwierzątek.
Percy przyprowadził ze sobą koleżankę. Bliźniacy od razu zaczęli mu dogryzać, ale on przyjął to ze stoickim spokojem, a nawet z uśmiechem, czym zaskoczył wszystkich. Ginny przeczuwała, że Audrey jest dla Percy’ego kimś więcej, niż tylko koleżanką, ale nie wyjawiła swoich myśli na głos.
Spojrzała na Rona i Hermionę. Jej najmłodszy brat nie brał udziału w rozmowach, chyba że ktoś go zagadnął, i wydawał się przybity, tak samo jak Hermiona. Oboje z wielką niechęcią usiedli obok siebie, ale ze względu na Molly i Artura, którzy nie wiedzieli o ich aktualnej sytuacji, starali się zachowywać poprawnie, za co była im wdzięczna.
Pod wieczór Fred i George, wraz z Angeliną i Verity, oficjalnie zaprosili całą rodzinę na wspólny ślub, który miał odbyć się w drugiej połowie września, a skrzaty wniosły urodzinowy tort. Zaskoczony Harry doskoczył do Ginny i chwycił ją w objęcia, pocałunkiem dziękując jej za wspaniałą niespodziankę.
Wszyscy odśpiewali Sto lat, zjedli po kawałku ciasta i rozeszli się, pozostawiając Potterów samych w ich własnym domu.
-----
Ulica Pokątna była zatłoczona ludźmi, którzy tego wczesnego popołudnia postanowili się wybrać na zakupy. Harry uwielbiał patrolować czarodziejską dzielnicę Londynu. W takich chwilach czuł lekkie odprężenie, choć wiedział, że musi zachować ostrożność w razie jakiegokolwiek ataku.
Dzisiaj było spokojnie. Harry czekał na swoją zmianę, obserwując zabieganych czarodziejów i czarownice, jednocześnie rozmyślając, jaką przyjemność mógłby zrobić Ginny, żeby mogła, choć na chwilę odciąć się od ostatnich tygodni. Zbliżały się bowiem jej urodziny, a jutro wypadała piąta rocznica ich ślubu.
- Hej, Potter, co ty taki zamyślony ostatnio? – zapytała Julia Styles, z którą patrolował ulicę Śmiertelnego Nokturnu.
- Co? Nie jestem...
Julia pokiwała sceptycznie głową. Harry rozejrzał się po raz ostatni po Nokturnie i wyszedł pierwszy na Pokątną. Jego wzrok padł na zakład madame Malkin po drugiej stronie i uśmiechnął się. Już wiedział, jaki prezent zrobi Ginny. Potrzebował tylko pomocy jakiejś kobiety, która pomogłaby mu w wyborze odpowiedniej sukienki. A jedna właśnie stała obok niego.
- Mam do ciebie prośbę – odezwał się i odwrócił do Julii.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- O co ci chodzi?
- Chciałbym zrobić niespodziankę mojej żonie, ale potrzebuję kogoś, kto by mi doradził – zaczął. – Mogłabyś mi pomóc?
Julia niepewnie skinęła głową.

Pół godziny później Julia stała za parawanem obwieszonym różnokolorowymi szatami i przymierzała sukienkę za sukienką. Madame Malkin kręciła się wokół niej z centymetrem w jednej ręce i różdżką w drugiej.
- Nie umiem dopasować stroju dla osoby, której nie widzę – oznajmiła. – Dobrze by było, gdyby jednak pańska żona tu się pojawiła.
- To niemożliwe – odparł Harry, kręcąc głową.
Harry stał przy oknie i za każdym razem, gdy Julia pojawiała się w innej szacie kręcił głową z niezadowoleniem.
- Potter, długo jeszcze? – jęknęła, kiedy wyszła po raz ostatni w jasnozielonej sukni. – Nie mam nieograniczonego czasu... I myślę, że ta będzie idealna – dodała.
- Zaczekaj...
Harry zmrużył oczy i uśmiechnął się. Wyobraził sobie Ginny ubraną w tę suknię. Jej długie rude włosy opadały falami na plecy...
- Tak, jest wspaniała – wymamrotał w końcu, otwierając oczy. – Biorę tę – oznajmił. – Proszę ją spakować i przesłać do domu państwa Weasley, Nory – powiedział do madame Malkin, która skinęła głową.
Julia odetchnęła.
- To mogę się wreszcie przebrać? – zapytała. – Bo muszę już iść.
- Jasne. Dzięki.
Harry podszedł do niej i pocałował ją w policzek, by jej podziękować. W tym samym momencie drzwi otworzyły się i do środka weszła rozeźlona kobieta, której Harry najmniej się teraz spodziewał. Julia wycofała się za parawan. Szybko się przebrała i wyszła, pozostawiając przyjaciół.
- Harry, jak możesz?! – krzyknęła nowoprzybyła, podchodząc do niego i wyciągając rękę, by uderzyć go w twarz.
Harry w ostatniej chwili chwycił ją za nadgarstek i odsunął ją od siebie.
- Hermiono, to nie tak... – zaczął, ale ona nie chciała go słuchać.
- Co ty najlepszego robisz? Ty i Ginny byliście dla mnie wzorem szczęśliwego małżeństwa i rodziny, a ty całujesz jakąś lafiryndę na oczach wszystkich!
- Co? O czym ty mówisz?
- I na dodatek robisz jej prezenty!
- Na Merlina, Hermiono! Daj mi coś powiedzieć! – krzyknął. – Julia tylko mi pomogła!
- Co to za krzyki? Proszę opuścić mój sklep, jeśli chcą się państwo kłócić! – Zza parawanu wyszła madame Malkin.
- Nie chcę cię słuchać! – wykrzyknęła Hermiona, odwracając się od niego i kierując się do wyjścia. – Współczuję tylko biednej Ginny, która uważa, że jesteś jej wierny.
I wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi z taką siłą, że wypadła szyba z witryny.
- Bo jestem... – wyszeptał.
Przeprosił madame Malkin i ustalił pozostałe warunki dostarczenia sukni dla Ginny. Naprawił stłuczoną szybę i opuścił sklep.
Kierując się do Dziurawego Kotła, zobaczył Hermionę siedzącą w pobliskiej kawiarni. Zamierzał właśnie do niej podejść i się wytłumaczyć, gdy zobaczył stojącego za nią mężczyznę, który zasłaniał jej oczy. Od razu go rozpoznał. Wiktor Krum. Hermiona poderwała się zaskoczona i zarumieniła się, gdy Krum pocałował ją w rękę i wręczył bukiet kwiatów. Chwilę potem usiedli naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce.
- I to ona zrobiła mi wykład o wierności – syknął i odszedł.
Musiał załatwić jeszcze kilka spraw związanych z jutrzejszym dniem. Gdy wrócił do domu, całkowicie zapomniał o Hermionie.
-----
Ginny obudziło chrapanie Harry’ego. Szturchnęła go lekko w bok, pocałowała na dzień dobry i wstała, by zajrzeć do kołyski. James na szczęście jeszcze spał, więc zeszła na dół, by przygotować uroczyste śniadanie. Smażąc omlety i miksując świeże owoce, zastanawiała się, czy Harry pamięta, jaki dziś jest dzień.
Ustawiała szklanki z owocowym koktajlem obok talerzy z omletami, kiedy Harry podszedł do niej od tyłu i pocałował ją w kark.
- Dzień dobry, kochanie – przywitał się.
Zamruczała cicho zadowolona, pewna, że to tylko przygrywka.
- A co to za okazja? – zapytał, spoglądając na jedzenie.
Przestała się uśmiechać i wyswobodziła się z jego objęć.
- Nic takiego – mruknęła. – Jedz. Pewnie się śpieszysz do ministerstwa.
Wbiegła na górę. Wyciągnęła z szafki prezent dla niego, który rzuciła na jego stronę łóżka, i zamknęła się w łazience. Miała wielką ochotę mu przywalić. Jak mógł zapomnieć o rocznicy?
Usłyszała, jak Harry kręci się po sypialni, szukając swoich rzeczy, a chwilę potem zapukał do niej do drzwi.
- Ginny? Co to za pudełko? Mamy jakąś szczególną okazję?
Wzniosła oczy ku niebu i wyszła z łazienki, całkowicie go ignorując. Przemieniła kołyskę w nosidełko, spakowała kilka ciuszków Jamesa i pieluchy i podeszła do drzwi.
- Co ty robisz? – spytał zaskoczony.
Odwróciła się w progu. Harry stał przy łóżku. W ręku trzymał rozpakowany od niej prezent.
- Idę do rodziców. Jeśli nie potrafisz zapamiętać najprostszej daty, to chyba nie mamy o czym rozmawiać. Wrócę wieczorem, kiedy przypomnisz sobie, jaki mamy dziś dzień.
Zbiegła po schodach i wyszła, trzaskając drzwiami.
Harry chciał za nią krzyknąć, że wie o czym mówi, ale ona zdążyła już się deportować. Oczywiście, że o tym nie zapomniał. Wszystko było prawie gotowe na dzisiejszy wieczór. Miał tylko nadzieję, że Molly nie wygada się, gdy Ginny u niej będzie, że pomaga mu w przygotowaniu kolacji.
Przyjrzał się przedmiotowi trzymanemu w ręku. Był to złoty zegarek z wygrawerowanymi na denku słowami: „Kocham Cię – Twoja na zawsze. Ginny”.
Przysunął go do ust i pocałował, po czym założył go na rękę i wyszedł do pracy.

Ginny przez cały dzień nie mogła sobie znaleźć miejsca. Kręciła się niezdecydowana po Norze i spacerowała po okolicznych wrzosowiskach. Była wściekła na siebie, że nie zdobyła się na rzucenie na Harry’ego jakiegoś zaklęcia, szczególnie upiorogacka.
- Nieczuły... pieprzony... kretyn... i drań... – mamrotała.
Sfrustrowana, stojąc na jednym ze wzgórz, wrzasnęła najgłośniej jak mogła, kopnęła pobliskie drzewo, by rozładować złość, po czym zaczęła skakać na jednej nodze, trzymając się za bolący palec. W górze coś zaświergotało. Pomyślała, że to jakiś ptak, ale gdy uniosła głowę zobaczyła zdenerwowanego nieśmiałka, grożącego jej małą drewnianą piąstką.
Zeszła ze wzgórza. Przechodząc przez podwórko usłyszała płacz Jamesa. Wbiegła do domu. W salonie zobaczyła mamę i Hermionę, próbujące uspokoić malucha.
- Pewnie jest głodny – powiedziała.
Wzięła go na ręce i usiadła na kanapie, tuląc go do siebie. Chwilę jeszcze kwilił, ale gdy tylko dostał jeść, uspokoił się, patrząc na nią otwartymi oczkami.
- Podczas twojej nieobecności, przysłano dla ciebie paczkę – powiedziała Molly.
Ginny przeszedł dreszcz. Nie spodziewała się niczego. Poza tym nikt prócz Harry’ego nie wiedział, że jest tutaj. A jeśli to Dean dowiedział się w jakiś sposób...
- Gdzie jest ta paczka? – zapytała drżącym głosem.
- W kuchni.
Hermiona przywołała ją. Było to dość duże pudło, które położyła na kanapie obok niej. Ginny ostrożnie sięgnęła do niego jedną ręką i rozpakowała. Po odchyleniu pokrywki zobaczyła jasnozielony materiał, a na nim kolejne, dużo mniejsze pudełeczko i pergamin. Rozwinęła go.

Załóż to na dzisiejszy wieczór i wróć z Jamesem do domu.
Czekam na Was.
                                      Harry.
PS. Kocham Cię.

Sięgnęła po pudełeczko i otworzyła je. W środku leżał złoty medalion w kształcie serca. Kiedy go otworzyła zobaczyła po obu stronach dwie fotografie; na jednej byli we trójkę, ona Harry i James, a na drugiej sam Harry.
W tym czasie Molly rozwinęła materiał leżący w pudełku.
- Jakie to piękne... – wyszeptała.
Ginny spojrzała na matkę, która trzymała w ręku wyjętą szatę.
- Musisz ją przymierzyć – zadecydowała Hermiona. – Gdy tylko skończysz karmić – dodała.
- A ja zajmę się Jamesem – zaproponowała Molly, wyciągając ręce po wnuczka.
Ułożyła Jamesa na ramieniu, bo maluch uwielbiał obserwować otaczający go świat.
Suknia była wspaniała. Cieniutkie ramiączka zawiązywały się na karku, a delikatny materiał idealnie przylegał do jej ciała. Ginny okręciła się kilka razy wokół własnej osi, przyglądając się strojowi.
- On chyba zwariował... – mruknęła.
Hermiona zakryła usta dłonią, mamrocząc: „Jak mogłam...”, wybiegła z domu i deportowała się za furtką.
- I co? Nadal uważasz, że nie pamięta? – spytała jej matka.
- Mógł sobie przypomnieć po moim wyjściu...
- Kupując ci takie rzeczy? – zapytała z niedowierzaniem. – Musiał nad tym pracować co najmniej kilka dni... Wiesz co? A może ja zaopiekuję się Jamesem, żebyście mogli mieć cały wieczór i noc tylko dla siebie? – zaproponowała. – Odbierzecie go jutro...
Ginny zatrzymała się i spojrzała bykiem na matkę.
- Mamo! Harry napisał, że mamy być oboje. Poza tym James jak na razie je tylko moje mleko, więc niestety to odpada, bo nie możemy się rozstawać. No i dobrze wiesz, że po porwaniu Teddy’ego Harry i ja chcemy być jak najbliżej siebie, bo nie wiemy, co przyjdzie do głowy Deanowi i śmierciożercom.
Molly pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Rozumiem. W takim razie ucałuj Harry’ego od nas i zapomnijcie na dziś o tym wszystkim.
-------
Słońce powoli skrywało się za lasem, kiedy Harry pojawił się przed furtką w Dolinie Godryka. Przed wejściem czekał na niego Zgredek.
- Harry Potter, sir – zapiszczał na jego widok. – Kolacja gotowa. Czy Zgredek ma w czymś jeszcze pomóc Harry’emu Potterowi?
- Dziękuję Zgredku. Ja przygotuję resztę.
Harry przeszedł na tyły domu. Na podwórku, gdzie zawsze odbywały się rodzinne uroczystości, postawił mały stolik i dwa krzesła, a obok ustawił kołyskę, by mieli blisko do małego. Wyciągnął różdżkę i wyczarował różnokolorowe lampiony, które zawisły w powietrzu nad stolikiem i na pobliskich drzewach.
- Zgredek powiedział mi, że tu jesteś – usłyszał za sobą znajomy głos.
Harry podskoczył zaskoczony i odwrócił się.
- Hermiono, co ty tu robisz?
Hermiona podeszła do niego bliżej, odsunęła krzesło i usiadła na nim, chowając twarz w dłoniach.
- Przyszłam cię przeprosić.
- Za co?
- Przed chwilą widziałam twój prezent dla Ginny. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to dla niej? Przecież wczoraj oskarżyłam cię, że spotykasz się z tamtą za jej plecami...
Harry westchnął.
- A dałaś mi coś powiedzieć? Gdybyś nie była taka wściekła, pewnie zobaczyłabyś, że Julia była na mnie zła, że musi przymierzać te wszystkie stroje, bo ja ją do tego zmusiłem... Ale ta złość szybko ci przeszła – dodał z przekąsem.
- Co? O czym ty mówisz? – Hermiona podskoczyła.
- Widziałem cię wczoraj z Krumem – powiedział. – Jak możesz mnie oskarżać o coś takiego, skoro sama zapominasz kto jest twoim mężem?
- Nie zapominam...
- To powiedz mi, czy Ron wie, że spotykasz się z Wiktorem?
Hermiona milczała.
- Rozumiem, że to oznacza „nie” – mruknął. – Powinienem powiedzieć Ronowi, bo to mój przyjaciel, ale ty też jesteś moją przyjaciółką...
Hermiona pokręciła głową.
- Przepraszam, Harry. Czy jest jakiś sposób, byś mi wybaczył? – Rozejrzała się. – Wiem! Pomogę ci przystroić wasz dom i ogród! – wykrzyknęła, wyciągając różdżkę.
Harry powstrzymał ją ręką.
- Dzięki, Hermiono, ale sam to zrobię. A ty powinnaś przemyśleć, kogo tak naprawdę kochasz... Czasami mam wrażenie, że oboje za szybko zdecydowaliście się na ślub...
------
Kiedy godzinę później Ginny otworzyła furtkę, po obu stronach rozbłysły kolorowe lampiony, oświetlając jej drogę. Cały podjazd i ścieżka prowadząca wokół domu do ogródka, usłane były płatkami róż. Wydała z siebie zduszone „Och!” i ruszyła powoli przed siebie, zastanawiając się, co jeszcze ją czeka.
Weszła na ganek i uchyliła drzwi.
- Harry! – zawołała w głąb domu. – Wróciliśmy!
Odpowiedziała jej cisza. Zamknęła drzwi i cofnęła się. Spojrzała na ścieżkę. Zrozumiała, że musi iść nią dalej. Przełożyła nosidełko z Jamesem do drugiej ręki i prowadzona przez rozświetlone latarnie, przeszła na tył domu.
Widok jaki zobaczyła, gdy tylko wyszła zza narożnika, całkowicie ją zaskoczył. Na środku ogródka znajdował się niewielki stół przykryty białym obrusem i zastawiony na dwie osoby, a przed nim... z wielkim bukietem czerwonych róż stał Harry w odświętnej szacie wyjściowej.
Harry’emu zaparło dech w piersiach, gdy tylko ją ujrzał. Pochłaniał ją wzrokiem, myśląc, że wczorajsze wyobrażenie jej w nowej sukience blednie w porównaniu z rzeczywistością. Wyglądała cudownie.
Podszedł do niej, wyjął nosidełko z jej ręki i odstawił na ziemię. Wziął ją w ramiona i pocałował ją namiętnie i czule.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie – wyszeptał jej do ucha.
Ze łzami w oczach wtuliła się w niego.
- Przepraszam cię za dzisiaj – wyszeptała.
- Ci... Nie wiem o czym mówisz. Chodź.
Ujął ją pod ramię, wolną ręką chwycił nosidełko, i poprowadził do stołu, na którym pojawiły się delikatne potrawy, a nad ich głowami zapłonęły świece. Usiadła przy stole, obserwując go. Harry wyjął Jamesa z nosidełka i ułożył malca w kołysce znajdującej się tuż obok, po czym zasiadł naprzeciwko niej.
- Harry – zaczęła, smakując porcję sałatki – to wszystko... – rozejrzała się – to twój pomysł? Nie wiedziałam, że jesteś takim romantykiem...
Kiwnął głową i wyciągnął rękę, by chwycić jej dłoń.
- W kolacji pomogła mi twoja mama, ale nie rozmawiajmy teraz o tym. Cieszmy się tą chwilą...
Wstał. Podszedł do niej i stanął za jej plecami. Ręce położył na jej ramionach i zaczął je głaskać i masować.
Ginny zamknęła oczy i uśmiechnęła się, poddając się napływającym falom przyjemności. To wszystko, co Harry z nią robił, pomagało się jej rozluźnić i rozładować napięcie ostatnich tygodni. Serce zaczęło jej szybciej bić w oczekiwaniu na więcej, na coś niesamowicie utęsknionego i dobrze znanego.
Usłyszała ciche „Wstań”, więc podniosła się. Otworzyła oczy. Stołu już nie było. Zamiast niego na trawie leżał rozłożony koc. Harry chwycił jej dłoń i pomógł jej na nim usiąść. Delikatnie objął ją i zaczął całować po szyi i ramionach. Rozwiązał ramiączka jej sukienki, które osunęły się na trawę. Czuła jego pożądanie, a wszystko, co robił z jej ciałem sprawiało, że chciała, by kontynuował.
Wtedy coś sobie przypomniała. Odwróciła się do niego.
- Harry, a co z Jamesem?
- Śpi i jest blisko nas – wyszeptał.
- A jak zacznie...
Nie dokończyła, bo usta Harry’ego spoczęły na jej wargach, nie pozwalając na wypowiedzenie dalszej części zdania.
- Nie myśl teraz o tym – szepnął tylko.
Chwilę później zapomnieli o słowach.
Zapowiadała się gorąca noc z migającymi, złocistymi gwiazdkami, a listki na pobliskich drzewach kołysane spokojnym wietrzykiem, szemrały kołysankę dla śpiącego maluszka.

3 komentarze:

  1. Super! Tez nie wiedzialam ze Harry to taki romantyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam te rozdziały, w których pisze o miłości Harego i Ginnie, żę nie są na siebie źli i te, w których Harry jest czułym ojcem i wspaniałym mężem. Tylko, czemu zaprzestałaś pisania. Lubię ten blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Harry James Potter17 grudnia 2020 09:12

    Zdanie jest tłumaczone z angielskiego na polski.Jestem Daniel Radlickfe i szczerze muwiąc kocham Bonie

    OdpowiedzUsuń