sobota, 23 czerwca 2012

120. Zwariowana noc


Harry dopiero po dwóch godzinach wyszedł z pokoiku, w którym spał Teddy. Usypianie go nie było takie proste. Chłopiec kręcił się i marudził, że chce jakiejś historii o swoim tacie, tak jak mu wujek obiecał, i zasnął dopiero po tym, jak Harry opowiedział mu jego pierwsze spotkanie z Remusem, a potem jak ten pokazywał mu druzgotka.
Na korytarzu Harry przeciągnął się i ziewnął potężnie. To był męczący dzień. Przed sypialnią zatrzymał się jednak. Ze środka nie słyszał zwyczajowego kwilenia Jamesa tylko śmiech. Pierwszy dziecięcy śmieszek. Zajrzał tam. Ginny klęczała przy łóżku, na którym leżało golusieńkie maleństwo w samej pieluszce i całowała go po brzuszku.
- Co tam mają moje skarby? Pokażesz mamusi? – zaszczebiotała i ściągnęła pieluszkę. – A co tu jest? To prezent dla mamusi? – James zaśmiał się cichutko, rączkami łapiąc za rozsypane włosy mamy. – Zaraz będziesz miał sucho i wygodnie. O, tak.
Brudna pielucha zniknęła. Ginny podniosła maleństwo na ręce i zobaczyła Harry’ego.
- Patrz, kto tam stoi. – Odwróciła Jamesa przodem do niego, plecki opierając o swoją pierś. – To tatuś do nas przyszedł.
James zapiał z radości i wyciągnął do niego rączki.
- Tak się cieszysz na mój widok? – zapytał Harry, podchodząc do nich. – A mamusia? – Objął ich oboje i spojrzał na Ginny.
- Też się cieszy – odparła – bo teraz tatuś zajmie się synkiem, a mamusia weźmie odprężającą kąpiel.
Nagle usłyszeli głośne pukanie do drzwi frontowych.
- Kogo niesie o tej porze? Jeszcze Teddy’ego obudzi – warknął Harry, oglądając się za siebie, gdy walenie się powtórzyło. – Czy nie możemy mieć choć chwili spokoju? – Wyciągnął różdżkę z kieszeni. – Zostań tu na górze z małym, a ja zejdę sprawdzić.
Ginny zmarszczyła brwi.
- Harry... – szepnęła. – Tylko nie działaj gwałtownie...
- A niby jak mam działać, skoro zaraz ktoś wyłamie nam drzwi? – zapytał i wyszedł.
- Po co ja się trudzę... – westchnęła, przewracając oczami – i tak zrobisz wszystko po swojemu... – mruknęła.
Odwróciła się i przywołała z komódki ciuszki dla Jamesa, by ubrać małego.
Harry zbiegł na dół. Stworek stał przy otwartych drzwiach, a w progu, opierając się o framugę stał Ron.
- Ron! – krzyknął. – Co ty tu robisz? Wiesz, która jest godzina?
- Pan Harry wybaczy Stworkowi... – zakrakał skrzat.
- W porządku. Nie twoja wina – zwrócił się do niego Harry.
- Harry... – wymamrotał Ron – mogę zostać u was na noc?
Wszedł do środka i usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach. Stworek zamknął drzwi i zniknął.
- Nie masz własnego? – syknął Harry. Zrobił kilka kroków, stanął przy kominku i spojrzał na przyjaciela. – Co ci się stało w rękę?
Dopiero teraz zobaczył krew cieknącą z prawej dłoni Rona.
- A, to... – Ron spojrzał na nią. – To szklanka...
- Szklanka? Piłeś? – syknął.
- Tylko jedną... Zanim przyszedłem tutaj, byłem w Dziurawym Kotle. Wystraszyłem Hannie kilku gości, gdy ją zgniotłem...
Harry pokręcił głową z dezaprobatą.
- Chodź do kuchni – rozkazał. – Tam mam dyptam.
Odwrócił się od niego i przeszedł do drugiego pomieszczenia. Ron, trzymając się za nadgarstek poranionej ręki, małymi kroczkami poszedł za nim.
Harry już tam na niego czekał z otwartą buteleczką eliksiru. Wylał dwie krople, buchnął zielonkawy dym i krwawienie ustało – ręka była zdrowa.
- Dzięki – mruknął Ron i opadł na najbliższe krzesło.
- To powiedz, co się dzieje. Dlaczego nie chcesz wracać do domu? Do Hermiony?
- Pokłóciliśmy się i ona nie chce mnie wpuścić do domu.
- Nic dziwnego – warknął Harry. – Jak znowu zacząłeś pić...
- To nie dlatego ona nie chce mnie widzieć – przerwał mu Ron. – I nie zacząłem pić – syknął.
Harry potarł mocno twarz. Widać, że nie tylko on i Ginny mieli dziś ciężki dzień.
- To o co poszło?
- Już sam nie wiem – jęknął. – Najpierw nawrzeszczała na mnie za naszą wczorajszą balangę... A potem... że rzucam jej jakieś bezpodstawne oskarżenia o zdradę.
- Co? – Harry był w szoku. – Hermiona cię zdradza?
- A co ty byś pomyślał, gdyby Ginny przyszła do domu z kwiatami?
Harry przełknął ślinę.  Co prawda Dean nie przyniósł Ginny kwiatów, ale wlazł do nich do domu i...
- A Hermiona przyszła? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Ron spojrzał na niego bykiem i w końcu kiwnął głową.
- A na dodatek była taka rozpromieniona, że aż mnie coś skręciło.
- Braciszku, ty po prostu jesteś zazdrosny – rozległ się dźwięczny głos Ginny od progu.
Obaj podskoczyli. Ginny usiadła naprzeciwko Harry’ego.
- James przed chwilą zasnął – wyjaśniła mu, gdy spojrzał pytającym wzrokiem.
- Nie jestem zazdrosny – zaprotestował ostro Ron. – To ona zapomina chyba, że...
- A może to ty zapominasz – przerwała mu Ginny – że Hermiona, jak każda kobieta, potrzebuje, by najbliższy mężczyzna dostrzegł w niej kogoś innego niż tylko kurę domową? Kiedy zrobiłeś jej jakąś, nawet małą, przyjemność? Coś, co sprawiłoby, żeby się uśmiechnęła? I nie mówię tu tylko o kwiatach.
-  A skąd mogę wiedzieć, czego ona chce?
Harry w ciszy obserwował rodzeństwo. Rozważał każde słowo wypowiedziane przez Ginny i odnosił je do siebie. Co on ostatnio zrobił, by ona była szczęśliwa? Od kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży, zajęła się domem i oczekiwała na rozwiązanie, a on... Zbyt mało poświęcał jej uwagi i może dlatego Dean dzisiaj zaatakował?
- Wujku Harry...
Dorośli przerwali rozmowę i odwrócili głowy w stronę cichego głosiku. W progu kuchni stał zaspany Teddy, oczywiście bez kapci, trąc piąstkami oczy.
- Co się stało, Teddy? Czemu nie śpisz? – zapytał Harry.
Malec podszedł do wujka.
- Przyśnili mi się rodzice – wyjaśnił cichutko.
- Coś ty mu naopowiadał przed snem? – syknęła Ginny do Harry’ego.
Harry potrząsnął głową, chwycił małego pod paszki i posadził na swoich kolanach, przytulając chłopca mocno do siebie. Rozumiał go aż za dobrze. Gdy miał tyle samo lat, co Teddy, wiele razy śnili mu się rodzice, choć sam o tym nie wiedział. Nie miał przecież ich zdjęć. Najczęściej było to wspomnienie ich śmierci: błysk zielonego światła i ostry ból. Wtedy myślał, że to wizja wypadku, dopiero później dowiedział się, że to był atak Voldemorta. Nikt jednak nie przychodził go pocieszyć, gdy mu się to śniło.
Między nim a Teddym była jednak różnica. Teddy, mimo że nie pamiętał swoich rodziców, miał wiele fotografii Remusa i Tonks zachowanych przez Andromedę.
Rozległ się cichy stuk. Na stole tuż przy nich pojawił się kubek z jakimś parującym napojem.
- Jak byłam w twoim wieku – zaczęła Ginny – i miałam złe sny, mama przynosiła mi pyszne gorące mleko z miodem. I myślę, że teraz tobie się przyda.
- Mnie na dodatek otulała ciepłym kocem – dodał Ron, podając Harry’emu wyczarowany przez siebie pled, a ten otulił nim Teddy’ego.
Chłopiec siedział skulony na jego kolanach, z głową przytuloną do jego piersi, na wpół śpiąc.
- Dziękuję ciociu i wujku – wymamrotał.
- Cii... – uciszył go Harry. – Śpij szkrabie.
- Przepraszam – wyszeptał Ron, wstając. – Nie wiedziałem, że macie gości.
- Tylko Teddy’ego – powiedział Harry.
- Aha... Więc ja znikam – oznajmił Ron. – Nie będę wam przeszkadzał...
- Ależ daj spokój – żachnęła się Ginny – nie wypuszczę cię w nocy. Zwłaszcza, że wiem, że nie zamierzasz wracać do Hermiony, prawda? – Zmrużyła oczy, patrząc na brata.
- No nie...
- To gdzie miałeś zamiar spać?
- Najpierw u was, ale teraz... – spojrzał na śpiącego Teddy’ego – może w Dziurawym Kotle znajdzie się wolny pokój.
Ginny podeszła do niego i objęła go ramionami.
- Wprawdzie nie pochwalam twojego zachowania, i jestem pewna, że Hermiona się niepokoi, nie pozwalam ci nigdzie iść. Nie licz jednak na wyrozumiałość, bo jutro nie wywiniesz się przed rozmową.
Ron skinął powoli głową.
- W porządku. Dzięki za tę jedną noc...
- Nie dziękuj – odparła. – Przygotuję ci pościel i prześpisz się w salonie. Ale najpierw sprawdzę, co z Jamesem.
- Kocham cię siostrzyczko – pocałował ją w policzek.
Ginny machnęła ręką i wyszła. Ron odwrócił się.
- A co jest między wami? – zapytał Harry’ego. – Bo coś widzę...
- Nieważne – syknął Harry. – Nie twoja sprawa.
Ron podniósł ręce do góry w obronnym geście.
- W porządku, nie chcesz nie mów. Ale to moja siostra i widzę, że coś jest nie tak.
- Ginny po prostu jest zmęczona. Poza tym... – zawahał się. Sprawa Deana i całej reszty nie jest do końca załatwiona. – Długa historia – westchnął. Poprawił ułożenie Teddy’ego na swoich kolanach, który spał smacznie przytulony do niego. – Mieliśmy dziś nieproszonego gościa.
- Małego i jego babcię, tak? – Ron wskazał na Teddy’ego.
- Nie. Ron, proszę, nie chcę teraz o tym mówić, szczególnie, gdy Teddy tu jest. Ty mi lepiej powiedz, co ty zamierzasz. – Harry wyraźnie chciał zmienić temat.
- Z czym?
- Nie udawaj idioty – warknął. – Znowu zaczynasz się kłócić z Hermioną? Czy kiedykolwiek dojdzie między wami do porozumienia?
Ron wzruszył ramionami.
- Chyba nie.
Harry pokręcił głową, wstał i ruszył do wyjścia, by zanieść śpiącego chłopca i położyć go spać. Miał dość tej rozmowy.
- Harry, zaczekaj! – zawołał Ron.
Harry odwrócił się do niego.
- O co chodzi?
- Mam do ciebie prośbę – zaczął niepewnym głosem. – Chcę wiedzieć, kto to jest. Mógłbyś ją śledzić w ministerstwie?
- Kogo? Hermionę? – zapytał zaskoczony Harry. – Odbiło ci?
- Ale ja muszę wiedzieć, kto się kręci koło niej – mruknął zdesperowany – a ty masz do niej bliżej, niż ja...
- Niby jak miałbym to zrobić, co? Zapomniałeś, że mam ważniejsze sprawy na głowie?
- Wiem o tym, ale... Harry, proszę...
- Nie proś mnie, bo to bez sensu. Dobranoc.
Odwrócił się do niego plecami i wyszedł. Wchodząc po schodach usłyszał skrzypienie kanapy i domyślił się, że Ron na niej usiadł.
Wszedł do pokoiku na piętrze. Na szafeczce paliła się mała lampka, rzucając długie cienie na pobliskie ściany. Harry ułożył Teddy’ego z powrotem w łóżku i przykrył kołderką. Gdy zgasił światło, na suficie zabłysły maleńkie gwiazdki, a z łóżeczka rozległ się cichy głosik:
- Dobranoc, wujku...
Harry nachylił się do niego i pocałował chłopca w czółko.
- Dobranoc, Teddy.

W sypialni panował półmrok. Z łazienki obok słyszał szum płynącej wody; to Ginny brała prysznic. Przy łóżku, po jej stronie stała kołyska, w której kręcił się James. Maluszek zakwilił chwilę i wkrótce zasnął, gdy Harry zatrzymawszy się przy nim, zakołysał kolebusią.
Rozejrzał się. Na pościeli i pod łóżkiem leżały porozrzucane jakieś pergaminy. Zgarnął kilka z nich, po czym schylił się i wziął jeden z podłogi. Usiadł na łóżku i przyjrzał się kartkom. Były to życzenia i gratulacje z okazji narodzin Jamesa. Gdy został mu ostatni pergamin w ręku przyjrzał się mu dokładniej. To już nie były życzenia. To był jakiś list zaadresowany tylko do Ginewry Potter. Rozłożył go i zaczął czytać.

Szanowna pani Potter.
Nie znamy się, ale od lat jestem Pani wielkim fanem. Każdy mecz, na którym Pani grała rozpromieniał każdy, nawet najbardziej pochmurny dzień mojego życia...

Harry zamarł w całkowitym bezruchu, czytając dalej. Kto to napisał? Gdy jego oczy dostrzegły ostatnie zdanie: Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy oraz podpis: Ślepo oddany i zakochany XXX zaklął i zgniótł pergamin w dłoni.
Nie był pewny, co o tym myśleć. Nie miał jeszcze do czynienia z szalonymi fanami quidditcha. Pomyślał o Krumie. On był znanym na całym świecie szukającym i pewnie też dostawał listy od fanów z propozycją spotkania. Może powinien się z nim skontaktować w tej sprawie?
Wiedział, że Ginny jest piękną kobietą i wielu się podoba, jednak, gdy przeczytał ten list, ogarnął go niepokój, że ten XXX chce od niej czegoś więcej niż tylko spotkania.
Kiedy Ginny wyszła z łazienki parę minut później, wciąż siedział wpatrzony w ścianę.
- Harry?
Gdy nie zareagował na jej cichy szept, podeszła do niego bliżej i usiadła mu na kolanach, przodem do kołyski. Dopiero teraz spojrzał na nią zamglonym wzrokiem i wsunął lewą rękę w jej mokre rude włosy.
- Jesteś taka piękna – powiedział, dotykając jej policzków.
Ginny zmrużyła oczy.
- Harry, piłeś coś z Ronem? – zganiła go.
- Od wczoraj nie miałem w ustach żadnego alkoholu – odparł, nie odrywając od niej oczu. – Poza tym zajmowałem się Teddym...
- No tak. To co się dzieje? Tak dziwnie się zachowujesz.
- Przeczytałem ten list. Czemu mi nie powiedziałaś?
Pokazał jej zmięty pergamin. Wygładziła go i westchnęła. Wtuliła się w niego.
- Tyle innych rzeczy się działo... – mruknęła. – Zresztą to tylko list od fana, nic poważnego.
- Nic poważnego? – zapytał zdziwiony. – Ten XXX pisze, że cię kocha... Nie boisz się, że on coś od ciebie chce?
- Jesteś zazdrosny o mnie – stwierdziła, kładąc dłoń na jego policzku.
- Niee... – pokręcił głową. – Tak... po prostu... nie wiem... – zawahał się, bo nie wiedział jak ubrać swoje myśli w słowa. – Gdy Ron przyszedł i powiedział, że znowu się pokłócił z Hermioną, ogarnęła mnie taka złość na niego, że nie mogłem go słuchać. Hermiona zasługuje na lepsze traktowanie niż Ron jej okazuje. Gdyby nie ona... – zamyślił się. – To dzięki niej wykaraskałem się z większości tarapatów w Hogwarcie i poza nim.
- Wiem, Harry. Ale nie tylko to cię gnębi, prawda? Ron i Hermiona... Ten list... – Podniosła rękę z kartką. – Powiesz mi?
Objął ją mocniej ramionami i schował twarz w jej włosach.
- Ten dzisiejszy dzień... Nie chcę się z tobą więcej kłócić... Za bardzo was kocham i nie chcę was stracić.
- Harry... – szepnęła. – To nie była kłótnia, tylko szczera rozmowa, której oboje potrzebowaliśmy. I moim zdaniem bardzo nam pomogła.
- Naprawdę? – Nachylił się, by pocałować ją w policzek.
- Naprawdę – przyznała, wstając. Obeszła go i usiadła na łóżku. – I myślę, że na dzisiaj wystarczy już tego twojego zamartwiania. Oboje jesteśmy zmęczeni, a James zaraz będzie miał kolejną porę karmienia. Podasz mi go? – zapytała, gdy ułożyła się za jego plecami.
Kiwnął głową i wstał. Wyjął zawiniątko z kołyski i położył obok niej.
James zamlaskał i poruszył się, a maleńka piąstka stuknęła Ginny w pierś, kiedy maleńkie usteczka znalazły dostęp do mleka.

Poranek następnego dnia zaczął się dość leniwie. Słońce przebijało się przez zasłony, rzucając pojedyncze refleksy na pokój. Ginny leżała na boku z ręką w kołysce, a Harry przytulał ją do siebie.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wbiegł Teddy.
- Wujek, wujek już jest nowy dzień! Kiedy polatamy?
- Później, Teddy – wybełkotał Harry.
Malec, nie przejmując się zaspanym głosem wujka, wdrapał się na łóżko i wcisnął się pomiędzy nich, siadając na brzuchu Harry’ego.
- Na Merlina, Teddy! – jęknął. Ściągnął go z siebie i położył po środku. – Czemu nas budzisz?
- Bo ja chcę się bawić. – Splótł ramionka na piersi.
- To w pokoiku masz zabawki...
- Ale ja chce z wami... – Oparł się rączkami o Harry’ego i zaczął go lekko popychać.
- Teddy zostaw... 
- Wujek musi zaraz iść do pracy, zapomniałeś? – odezwała się Ginny, odwracając się do nich.
- Ale jeszcze tu leży.
- Bo jeszcze przed chwilą spałem...
- A dlaczego sypiacie razem? Ja spałem sam – mruknął niezadowolony.
Ginny spojrzała na Harry’ego, przewracając oczami.
- Ten domek jest malutki, prawda? – zaczął Harry.
- Noo...
- I nie ma tu dużo miejsc do spania, wiesz? Ty spałeś w pokoiku Jamesa, na dole śpi wujek Ron, a my tu we trójkę.
- We trójkę? – Oczki Teddy’ego zrobiły się duże i okrągłe ze zdziwienia. – Ale przecież dzidziuś śpi tam! – krzyknął, wskazując na kołyskę przy łóżku.
- Teraz tak, ale wcześniej, w nocy spał przy cioci.
- Dlaczego?
- Bo w nocy płakał, że chce jeść – wyjaśniła Ginny.
- To musiało być wam ciasno...
- Tak jak teraz – mruknął Harry. Chwycił małego pod paszki i postawił na podłodze obok siebie, klepiąc go w pupę. – Marsz do pokoju się ubrać, bo zaraz będzie śniadanie - rozkazał.
- No doobrze – jęknął Teddy i powolnymi kroczkami ruszył do wyjścia.
- Pospiesz się, to może jeszcze wujek zdąży z tobą polatać – zawołała Ginny, wypychając Harry’ego z łóżka.
Teddy zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił się, a jego włoski mieniły się wszystkimi kolorami tęczy.
- Naprawdę?
- A na śniadanie będą naleśniki – oznajmiła Ginny.
- Super!
Chłopiec uśmiechnął się radośnie i wybiegł, a jego kroki zadudniły na korytarzu. Harry i Ginny spojrzeli na siebie.
- No to przed nami ciężki tydzień – westchnęli jednogłośnie.

2 komentarze:

  1. - Tak się cieszysz na mój widok? – zapytał Harry, podchodząc do nich. – A mamusia? – Objął ich oboje i spojrzał na Ginny.
    - Też się cieszy – odparła – bo teraz tatuś zajmie się synkiem, a mamusia weźmie odprężającą kąpiel. - Hahaha :D Klasyczna zagrywka każdej zmęczonej dzieckiem kobiety xD
    Kocham! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Brakuje w tych opowidaniach tego ze Ginny naprzyklad wyrzuca Harry'ego z domy itp.
    Pozdrawiam Ginny Potter
    (wielka fanka)

    OdpowiedzUsuń