Korytarz dziesiątego piętra Ministerstwa Magii rozświetlały tylko dwie pochodnie, rzucając na ściany i podłogę ponure cienie. Przy jednej z nich, obok otwartych drzwi do sali sądowej, stało dwóch młodych mężczyzn ubranych w szaty aurorskie. Rozmawiali ze sobą, jednak żaden dźwięk nie niósł się po korytarzu. Zdradzały ich tylko poruszające się usta i gestykulacja.
Dopiero z bliska można było dostrzec, że obu otaczało coś na kształt przeźroczystej bańki.
- Ilu dzisiaj mamy Śmierciożerców? – zapytał zmęczonym głosem Harry.
Mark zerknął do pergaminu.
- Dwóch. Za chwilę będzie Narcyza Malfoy, a po niej Pius Thicknesse...
- Były szef Departamentu Przestrzegania Prawa – skończył Harry. – Kto by pomyślał, że ja będę jednym z jego sędziów...
- Poczekaj aż zabierzemy się za Robardsa i resztę – zauważył Mark. – Nie wierzę w to, że był pod Imperiusem. Ani w żadne inne jego słowa.
Z odległego końca, gdzie mieściły się więzienne cele, rozległy się kroki. Dwóch strażników prowadziło Narcyzę Malfoy. Jej jasne włosy, kiedyś proste i lśniące, teraz były brudne i skołtunione, zasłaniając wychudzoną twarz. Mijając obu aurorów, spojrzała ze złością na Harry’ego, który obserwował ją beznamiętnym wzrokiem.
- Ona wie, co się stało z jej mężem i siostrą – stwierdził sucho, podążając za wchodzącymi.
- Skąd miałaby to wiedzieć? Poza tym zasłużyli na wszystko. A ona po prostu jest na ciebie zła, bo wciąż ją tu trzymasz. Chodź. – Mark pociągnął Harry’ego za ramię w stronę pustej ławy. – Dzisiaj Wizengamot decyduje, co z nią zrobić, a my musimy tu być, jako przedstawiciele nowego porządku.
- Trafi tam gdzie reszta, do Azkabanu, albo za Zasłonę – zawyrokował Harry. – Mnie interesuje bardziej, co ją łączy z Robardsem.
Nim cała rozprawa zaczęła się na dobre, za jego plecami pojawił się jakiś urzędnik z biura ministra.
- Panie Potter, minister Shacklebolt prosi pana do siebie. Natychmiast – powiedział zdyszany.
- Teraz? Przecież dobrze wie, że muszę być na każdej rozprawie.
- Może tym razem chce ci tego zaoszczędzić? – wtrącił Mark, uśmiechając się półgębkiem.
- Nie liczyłbym na to – wyszeptał Harry, bo przewodniczący rozpoczął już proces, i odwrócił się do urzędnika. – Powiedz mu, że przyjdę, gdy tylko tutaj wszystko się skończy.
- Oczywiście, panie Potter.
Mężczyzna skłonił się i chyłkiem wyszedł z sali.
-------
Ginny wyjrzała przez okno i objęła się ramionami. Choć była połowa maja, pogoda bardziej przypominała listopad. Deszcz padał od kilku dni, tak że ścieżka prowadząca do pobliskiego lasu zamieniła się w wartki strumyczek, a wokół domu było mnóstwo kałuż i błota. Ot, taka zwyczajna angielska pogoda. Nikomu nie życzyłaby wyjścia w taką pogodę, a właśnie dzisiaj miała umówioną wizytę kontrolną u Octopusa. Zadrżała i potarła rękami ramiona.
W kominku zaszumiało połączenie. Odwróciła się od obserwowania płynących po szybie kropli deszczu, by zobaczyć wyłaniającą się głowę swojej matki.
- Ginny?
- Jestem, mamo – oznajmiła, podchodząc bliżej.
- Gdzie mój wnusio? – zapytała, nie widząc go bawiącego się na podłodze, ani u córki na rękach.
- Śpi. Za godzinę muszę się teleportować do Munga na wizytę, więc go uśpiłam.
- Mam się nim zaopiekować?
Ginny spojrzała na nią z wdzięcznością.
- Mogłabyś? Nie bardzo chciałam brać go ze sobą, a Harry będzie dopiero wieczorem.
- Oczywiście.
Głowa Molly zniknęła z płomieni, by chwilę potem wyjść z kominka. Pocałowały się na powitanie i przeszły do kuchni.
- Ginny, masz pełne prawo prosić mnie o pomoc – powiedziała Molly, siadając przy stole.
- Wiem, po prostu... – Ginny zawahała się i odwróciła, by postawić na stole kubki z herbatą – nie mogę się wciąż tobą wyręczać. Poza tym pomagasz też Billowi i Fleur.
- Ginny, to największa przyjemność, gdy mogę zająć się wnukami. A jak pomyślę, że za trzy miesiące będę ich miała ósemkę...
Ginny wyszczerzyła się w uśmiechu.
- To będziesz miała prawdziwe domowe przedszkole.
-------
Molly pojawiła się w Dolinie Godryka nie bez powodu. Pół godziny wcześniej otrzymała wiadomość od Hermiony, że Kingsley przygotował wszystko na wyjazd Potterów. Na miejscu powinni pojawić się dzisiaj wieczorem. Teraz trzeba ich tylko spakować i podstępem dać do ręki świstoklik, który przeniesie ich w wyznaczone miejsce.
Gdy Ginny deportowała się sprzed domu, Molly ruszyła w stronę kuchni. Nie zdążyła sięgnąć do szafki, gdy pojawił się Zgredek.
- Czy Zgredek może w czymś pomóc, szanownej matce pani Ginewry?
- Chciałam przygotować coś do jedzenia...
- Zgredek sam to zrobi. Zgredek robi wszystko dla pana Harry’ego Pottera i pani Ginewry.
- Dobrze. W takim razie ja pójdę do Jamesa. Tam przynieś coś dla niego.
- Oczywiście, szanowna pani. Zgredek zrobi wszystko dla rodziny pana Harry’ego i pani Ginewry. Państwo są zadowoleni, gdy Zgredek zajmuje się gotowaniem i sprzątaniem domu, a Zgredek jest szczęśliwy, że może tutaj pracować. – Skrzat podszedł do niej i powoli zaczął popychać ją do wyjścia. – Pani zostawi Zgredka samego. Zgredek zaraz przyjdzie.
Molly poczuła się niezręcznie. Nikt nigdy nie wyganiał jej z kuchni. Zawsze to ona przygotowywała posiłki, prała, sprzątała. Nawet, gdy przed laty wszyscy mieszkali na Grimmauld Place i był tam ten stary zdziczały skrzat, Stworek, czy jak mu tam było. Dlatego dziwnie się poczuła, gdy nie mogła zająć się żadną domową pracą. Wiedziała, że lepiej się nie kłócić. Zostawiła więc skrzata i przeszła przez salon. Z każdym krokiem, gdy wspinała się po schodach na górę, czuła na sobie jego wzrok, jakby się spodziewał, że ona wróci.
Na piętrze weszła do pokoiku dziecięcego. James spał na pleckach, tuląc do siebie pluszowego smoka, i co jakiś czas mlaskał, jakby przez sen jadł coś dobrego.
Uśmiechnęła się. Zawsze myślała, że kolejne pokolenie Weasleyów też będzie rude, jak wszystkie jej dzieci. Jednak Victoire miała jasne włoski, jak jej mama, a James, na którego z taką miłością teraz patrzyła, miał ciemne włosy ojca.
Choć od pokonania Voldemorta przez Harry’ego minęło wiele lat, Molly wciąż myślała, co by było, gdyby Harry wtedy nie przeżył. Po pierwsze i najważniejsze, nie byłoby tego małego śpiącego malca. A co stałoby się z Ginny? Czy jej córka byłaby na tyle silna, by nie dać się pochłonąć rozpaczy i żyć?
Na szczęście oboje mieli przychylność i błogosławieństwo losu. Cieszyła się, gdy widziała ich razem, a ich wzajemne uczucie rosło i spajało ich w jedno. Dobrze wiedziała, że w ciągu tamtego roku przed ślubem, Harry spędzał większość nocy w pokoju jej córki. Skrzypiące schody w Norze i jedna z desek w pokoju Ginny, były niezawodne. Zawsze zaskrzypiały w odpowiednim momencie. Pewnie w Hogwarcie ona spędzała noce u niego w dormitorium, albo w jego gabinecie, gdzie nikt nie mógł im przeszkodzić. Oczywiście obawiała się, że zostanie przedwcześnie babcią, ale nie powiedziała, ani nie zrobiła nic, by ich powstrzymać. Twierdziła, że jest im to potrzebne.
I doczekała się wnuka, na ich szczęście, dopiero po pięciu latach. I czekała na następne.
Pochyliła się, by móc pogłaskać wnuka po główce, lecz mały w tej samej chwili się obudził. Otworzył oczka, a gdy na nią spojrzał, skrzywił się i zaczął płakać.
- Skarbuś babuni się obudził? – zaszczebiotała, biorąc go na ręce.
- Ma-ma – zagadał przez łzy i przytulił się do jej ramienia.
- Mamy nie ma. Za to jest babcia. Sprawdzimy, co tam jest, Jimmy? – zapytała, kładąc rękę pod pupą chłopca. – Zmienimy pieluchę i pójdziemy do sypialni rodziców, dobrze? Spakujemy mamę i tatę, a potem zapakujemy wszystkie twoje zabawki, żebyś miał się czym bawić z rodzicami na wakacjach, tak?
- Ma-ma? Ne ma? – zapytał, wyciągając rączkę w bezradnym geście. Na buźce wciąż lśniły krople łez, gdy patrzył na nią szeroko otwartymi oczkami.
Ma oczy matki, choć to nie Weasleyowskie, tylko bardziej z rodziny Prewettów, pomyślała.
- Niedługo wróci, a my musimy być gotowi, bo gdy tylko mama się pojawi, musicie wyruszyć, by być tam przed tatą.
- Ta-ta? – Przechylił główkę.
- Tak. Tatuś też będzie.
-----
Ginny po wyjściu od uzdrowiciela postanowiła się przejść po mugolskim Londynie. Pogoda była zupełnie inna niż w Dolinie, więc chciała to wykorzystać. Skręciła w najbliższy park i rozkoszowała się zielenią wokół niej. Nie padał deszcz, a przez korony drzew prześwitywało słońce, ogrzewając jej twarz. W oddali słyszała szum płynącej wody i śpiew ptaków.
Usiadła na najbliższej ławce i wzięła głęboki wdech. Wokół roztaczał się zapach kwitnących kwiatów i świeżo skoszonej trawy. Zamknęła oczy, wsłuchując się w odgłosy miasta i rozpamiętując słowa uzdrowiciela: „Ciąża przebiega w całkowitym porządku, pani Potter. Może pani podróżować, nawet na koniec świata”. Co on miał przez to na myśli?
Chłopczyk w jej brzuchu poruszył się nieznacznie.
- Co tam, skarbie? Obudziłeś się? – Położyła dłoń pod sercem, gdzie było największe wybrzuszenie.
Kolejny ruch, na drugą stronę.
- Jesteś taki jak twój braciszek, wiesz? On też próbował mnie pocieszać i brykał mi w brzuchu. Chcesz wracać do domu? – Gdy znowu się poruszył, Ginny wstała. – Babcia pewnie na nas czeka i się denerwuje, że nas jeszcze nie ma.
Rozejrzała się wokoło, a gdy nie dostrzegła w pobliżu żadnego mugola, deportowała się do Doliny Godryka.
------
Molly czekała na Ginny, kręcąc się w salonie i wciąż zerkając na rodzinny zegar. Wskazówka Harry’ego wciąż była na pozycji PRACA, czego mogła się spodziewać, ale niepokoiła ją wskazówka Ginny, która ze SZPITALA przeskoczyła na PODRÓŻ i trwała w tym miejscu przez dłuższy czas.
W końcu odetchnęła, gdy usłyszała na zewnątrz trzask aportacji, a wskazówka Ginny przeniosła się na pozycję DOM.
Drzwi się otworzyły i w progu pojawiła się Ginny.
- Mamo, już jestem! – zawołała, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. – Och, tu jesteś – powiedziała, gdy zobaczyła matkę przy kominku. – Gdzie, Jim?
Z boku rozległ się radosny dziecięcy pisk.
- Ma-ma!
Ginny podeszła do niego i wzięła go w objęcia.
- Tęskniłeś za mamusią? – Pocałowała go w policzek.
- Co tak długo? – zapytała Molly. – Już myślałam, że coś ci się stało!
- Byłam na spacerze – powiedziała spokojnie.
- Na spacerze! – wykrzyknęła Molly, załamując ręce. – A my tu wszyscy jesteśmy gotowi.
Ginny oderwała wzrok od synka i spojrzała zaskoczona na matkę.
- Gotowi? Do czego?
Molly zmieszała się i odwróciła do wchodzącego do salonu Zgredka.
- Obiad na stole, proszę pani.
- O właśnie. Gotowi do obiadu – podchwyciła.
Ginny zmarszczyła brwi. Przeczuwała, że nie o to chodziło.
Już miała ruszyć za mamą do kuchni, gdy dostrzegła przy drzwiach torbę, której zawsze używała, gdy w przeszłości jeździła na mecze, a ostatnio, gdy mieli nocować w Norze podczas świąt.
- Mamo? – zawołała za nią. – Co tu robi ta torba?
Molly wróciła do salonu.
- To na wasz wyjazd, córeczko.
- Wyjazd? Jaki wyjazd? Najbliższy mecz, z którego mam zrobić reportaż, jest za dwa tygodnie. I zwykle biorę ze sobą tylko pergamin i pióro. A nie całą torbę.
- Pół godziny temu przyleciała sowa z „Proroka Codziennego” z informacją, że na południu jest jakiś specjalny mecz, na który musisz jechać. Spakowałam ci najpotrzebniejsze rzeczy, bo masz zarezerwowane miejsce w pobliskim hotelu...
- Specjalny mecz? Hotel? Powariowali. – Ginny pokręciła głową z niedowierzaniem. – Masz ten list?
- Tak. Tutaj.
Podeszła do niej, biorąc po drodze przygotowaną torbę. Powiesiła ją na ramieniu Ginny.
- Mamo, nigdzie nie jadę... – spróbowała zaprotestować.
Jednak, gdy odebrała pergamin z ręki matki, poczuła mocne szarpnięcie w okolicy pępka, usłyszała okrzyk „Miłych wakacji!” i pomknęła przez przestrzeń w nieznanym kierunku, mocno przyciskając do piersi przerażonego Jamesa.
-----
Harry był wykończony. Oba procesy przeciągnęły się do późnego popołudnia. Ledwo widział na oczy, gdy dotarł do swojego biurka w Biurze Aurorów. Nadal go używał, bo do gabinetów Robardsa, Fireburna i pozostałych, nikt nie miał dostępu, aż do zakończenia śledztwa. A to nie zapowiadało się w najbliższej przyszłości.
Na szczycie papierów wylądował samolocik – ministerialna wiadomość. Stuknął w niego różdżką i przeczytał:
Długo mam jeszcze na Ciebie czekać?
K. S.
Harry uderzył się otwartą dłonią w czoło. Na śmierć zapomniał, że miał zjawić się u Kingsleya. Chwycił podróżny płaszcz i wybiegł z Kwatery Głównej. Korytarze ministerstwa były opustoszałe, większość pracowników skończyła już pracę i poszła do domów.
Winda przyjechała dość szybko i w parę chwil Harry znalazł się przed gabinetem ministra. Zapukał do drzwi i po donośnym „Wejść!” pchnął je i wszedł do środka.
Kingsley siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery.
- Zastanawiam się, kto tu jest ministrem – mruknął Shacklebolt, podpisując kilka dokumentów – skoro nie słuchasz moich rozkazów. A chyba prosiłem, żebyś do mnie przyszedł natychmiast, a nie po pracy, prawda? Prawdopodobnie Smith źle przekazał moją wiadomość...
Odłożył pióro i spojrzał na Harry’ego.
- Nie, Kingsley, to nie jego wina, tylko moja – zaczął wyjaśniać Harry. – Wiesz, że dzisiaj były kolejne procesy śmierciożerców...
- I ty musiałeś tam być. – King pokiwał głową. – Tak, wiem, to ja cię do tego wyznaczyłem. No dobrze, skończmy ten temat. – Minister wstał i podszedł do Harry’ego. – Mam inny problem. Wzywałem cię, bo muszę wysłać cię do Francji.
Harry spojrzał na niego zaskoczony.
- Do Francji? Po co?
- Tamtejszy Minister Magii organizuje konferencję dotyczącą bezpieczeństwa. Dlatego wysyłam cię wcześniej, byś przygotował wszystko na mój przyjazd.
- Kiedy?
Kingsley wyciągnął z kieszeni stary pergamin i podał go Harry’emu. Gdy tylko Harry go dotknął, Kingsley aktywował świstoklik. Zanim Harry’ego pociągnął wir barw, usłyszał jeszcze:
- Natychmiast.
Harry nie spodziewał się, że podróż do francuskiego ministerstwa będzie trwała krótko, ale ta ciągnęła się zdecydowanie zbyt długo jak na jego gust. Zaczęła ogarniać go panika, zwłaszcza, gdy uświadomił sobie, że nie poprosił Kingsleya, by o wszystkim powiadomił Ginny. W tej samej chwili jednak, uderzył stopami w miękkie podłoże, które się pod nim zapadało.
Otworzył oczy i ujrzał przed sobą najbardziej zaskakujący widok. Otaczała go olbrzymia, prawie pusta plaża nad niesamowicie błękitnym oceanem, a od małego domku w delikatnej sukience szła ku niemu uśmiechnięta Ginny z Jamesem na ręku.
-----
Ginny nie wiedziała, jak długo leciała świstoklikiem. Gdy dotknęła stopami ziemi, poczuła na twarzy ciepły powiew wiatru, zbyt ciepły jak na Anglię. James wiercił się w jej ramionach i cicho kwilił. Jeszcze nigdy nie przeżył czegoś takiego, więc nie dziwiła się, że płacze.
Otworzyła oczy i aż oniemiała z wrażenia. Torba zsunęła się z jej ramienia.
Stała na niemal białym piasku, a ledwie kilka metrów dalej o brzeg rozbijały się fale oceanu. Zamknęła na powrót oczy i wsłuchała się w szum fal. To było takie uspokajające. Gdyby jeszcze Harry tu był...
Aż podskoczyła. Harry! Przecież on o niczym nie wie! Tylko jak miałaby go powiadomić? Nie wiedziała przecież gdzie jest.
Podniosła rękę, by pogłaskać płaczącego synka po główce, i wtedy zorientowała się, że w dłoni nadal trzyma pergamin, który dała jej mama. Rozwinęła go i przeczytała:
Ginny
Bawcie się dobrze i odpoczywajcie. Harry powinien niedługo się pojawić.
Mama
Przez dłuższy czas patrzyła z niedowierzaniem na tekst. Więc ona o wszystkim wiedziała!
Odwróciła się. Przed sobą miała mały niebieski domek. Weszła po schodkach werandy i otworzyła siatkowe drzwi. Ujrzała mały, ale przytulny salon z dużą kanapą i bujanym fotelem w rogu pokoju. Po drugiej stronie znajdowała się kuchnia z prostym stołem i drzwi, które prowadziły do sypialni i łazienki.
Zerknęła na chłopca w swoich ramionach.
- A ty co tak nagle przycichłeś? Podoba ci się tutaj?
Chłopiec roześmiał się i wygiął w stronę okna, przez które wpadały promienie słońca.
- Chcesz pobawić się w piasku? Jeszcze nigdy nie widziałeś tak wielkiej piaskownicy, prawda?
Przywołała torbę i zajrzała do środka. Choć z wierzchu wydawała się niezbyt duża, w środku było mnóstwo rzeczy, jakby mama zapakowała pół domu w Dolinie. Pokręciła niezadowolona głową, gdy zorientowała się, że to w większości jej letnie sukienki, krótkie spodnie i koszulki Harry’ego oraz letnie ubranka dla Jamesa. A na dodatek łóżeczko i kojec oraz wysokie krzesełko do karmienia i prawie wszystkie zabawki.
Mama dobrze wiedziała gdzie ją wysyła. No cóż, jak wróci to sobie porozmawiają o pewnych rzeczach.
Wyciągnęła jedną z sukienek i body dla Jamesa i zaczęła się przebierać.
Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi nad oceanem, a Harry’ego wciąż nie było. Nie miała zegarka, ale przeczuwała, że już dość długo na niego czeka.
Siedziała na rozłożonym kocu, obserwując baraszkującego w piasku obok niej Jamesa. Gdy podniosła głowę zobaczyła stojącego kilka kroków przed nią mężczyznę, w zupełnie niepasujących na tę pogodę szatach.
Wstała ostrożnie, wzięła Jamesa na ręce i ruszyła w jego stronę.
------
Harry nie mógł ukryć szoku, gdy na nią patrzył.
- Ginny? Co wy tu... I gdzie my właściwie jesteśmy?
- Ty też nie wiesz?
- Kingsley wysyłał mnie do Francji... Ale przecież to nie jest...
Pokręcił głową i spojrzał na swoją rękę, w której nadal tkwił pergamin. Ginny, gdy tylko to zobaczyła, roześmiała się.
- Dostałeś to od niego? – zapytała. Harry kiwnął głową. – Taki sam dostałam od mamy z informacją, że mamy odpoczywać i dobrze się bawić. Może sprawdzimy, co on napisał?
Weszli na werandę. Harry zdjął z siebie ciężką aurorską szatę, którą powiesił przez poręcz, pozostając jedynie w koszuli i spodniach. Ginny usiadła na wiklinowym krześle i czekała. Nawet James siedział cicho na kolanach mamy.
Harry oparł się o drewnianą podpórkę werandy, rozwinął pergamin od Kingsleya i zaczął czytać:
Kochani Ginny i Harry.
To moja niespodzianka dla Was. Nikt nie zna tego miejsca, oprócz mnie. Domek jest nienanoszalny i otaczają go zaklęcia antymugolskie, dlatego w pobliżu nie widać nikogo, ale jeśli będziecie chcieli wybrać się na spacer, to dwa kilometry stąd jest urocze nadmorskie miasteczko.
Potraktujcie ten tygodniowy wyjazd, jako prezent, którego nie otrzymaliście przed laty. Cieszcie się sobą, spędzając go jak drugi miesiąc miodowy.
Do zobaczenia po powrocie
Wasz przyjaciel
Kingsley.
- Czyli jesteśmy tylko my, zupełnie sami, przez cały tydzień – powiedziała Ginny, wstając i podchodząc do Harry’ego – z dala od wszystkich problemów, pilnych wezwań z ministerstwa i przypadkowych odwiedzin rodziny?
Harry uśmiechnął się wreszcie i wziął ją w ramiona.
- Tak. Tylko nasza trójeczka.
Pochylił się i pocałował ją w usta. Ginny przygarnęła go wolną ręką do siebie i Jamesa i przylgnęła do niego jak tylko mogła. Niestety rozpaczliwy protest najmłodszego Pottera skutecznie przerwał im zatracenie się w sobie.
Oboje, udając, że nic się nie stało, zajęli się usypianiem maluszka i wkrótce Ginny siedziała w bujanym fotelu, tuląc go do piersi.
Przez okno wlewało się światło księżyca, rzucając cienie na ściany i twarz Harry’ego, który wyglądał na ciemny o tej porze ocean i słuchał szumu fal.
- Zasnął – szepnęła Ginny.
Harry odwrócił się i stanął przy niej. Choć było ciemno, w jego oczach widziała miłość i cień czegoś, co mogłaby uznać za pożądanie.
- Zaraz wracam – mruknął.
Wziął od niej Jamesa i zaniósł do sypialni. Chwilę potem był już z powrotem. Wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy klęknął przed nią i położył dłonie na jej odsłoniętych kolanach.
- Wreszcie mamy trochę czasu dla siebie – powiedział spokojnie.
Patrzył prosto na nią, uśmiechając się tajemniczo. Jego dłonie powoli zaczęły sunąć po jej łydkach, by sięgnąć jej stóp. Zsunął jej sandałki i wrócił dłońmi na kolana. Jednym sprawnym ruchem przesunął ją ku sobie razem z fotelem, rozchylając jej nogi, tak, że klęczał teraz pomiędzy jej udami. Wciąż patrząc jej w oczy pochylił się, ale nie do jej ust, a niżej, dużo niżej. Podciągnął do góry jej sukienkę i utopił twarz pod opadającym materiałem, całując jej brzuch.
- Harry? Co ty robisz? – spytała zaskoczona.
- Chcę porozmawiać z moim drugim synkiem – odparł, nie odrywając ust od jej pępka.
- On teraz śpi.
Chcąc uczynić cokolwiek sięgnęła drżącymi dłońmi do jego włosów, a gdy tylko to zrobiła, znieruchomiał i wydał zadowolony pomruk.
Jego dłonie wędrowały w górę jej nóg przez uda, biodra, by zatrzymać się na brzuchu. Po chwili poczuł pod nimi delikatny ruch. Spojrzał na Ginny.
- Śpi? – zapytał, unosząc brwi.
- Pewnie obudził go głos taty – mruknęła.
Jego dłoń pozornie bez celu wciąż błądziła po jej brzuchu, ale on gładził każde wybrzuszenie, które powodowały ruchy dziecka. To było jakieś słodkie przyciąganie.
- Myślisz, że miałby coś przeciwko, gdybyśmy...
- Raczej będzie zadowolony, że ma rodziców tak blisko...
Nie udało jej się skończyć. Jego wargi spoczęły na jej, gdy pocałował ją namiętnie. Jej serce zabiło mocno i nierówno, gdy oddała pocałunek.
Poruszyła się niecierpliwie na swoim miejscu i od razu zadrżała z przyjemności, wydając przy tym stłumiony jęk, gdy jego dłonie sunęły teraz po jej biodrach i plecach. Z każdym ruchem, podciągał jej sukienkę coraz wyżej do góry, aż całkiem ją zdjął i odrzucił gdzieś w bok.
Nagle wszystko znikło. Ginny otworzyła oczy, choć nie pamiętała, kiedy je zamknęła, i spojrzała na Harry’ego. Stał nad nią i pochłaniał wzrokiem jej postać ubraną tylko w bieliznę.
Wyciągnęła do niego ręce. Chwycił jej dłonie, by pomóc jej wstać i pociągnął za sobą. Po drodze pozbyli się swoich ubrań. Harry opadł na kanapę, a ona wiedziona instynktem usiadła okrakiem na jego kolanach, przodem do niego. Jedną ręką przygarnął ją bliżej siebie, a drugą odgarnął jej włosy i powoli, bardzo powoli sunął od jej szyi, przez mostek do piersi, gdzie zatrzymał się na dłuższą chwilę. Oplotła jego kark ramionami i odchyliła głowę do tyłu, gdy całował i ssał jej gardło, linię szczęki, by w końcu pochwycić jej usta w namiętnym pocałunku.
Oderwali się od siebie, by zaczerpnąć oddech i ich spojrzenia się spotkały. Natychmiast w nich utonęli. Ich czoła zetknęły się, oddechy zmieszały i zmagały ze sobą, tak jak spojrzenia.
Przywarła do niego, gdy chwycił ją za pośladki i wreszcie poczuła go w sobie. Harry wydawał z siebie niskie gardłowe dźwięki, doprowadzając ją na szczyt. Pociemniało jej przed oczami. Wstrzymała oddech, by chwilę potem wydyszeć prosto w jego usta:
- Kocham cię.
Następną rzeczą, z której zdała sobie sprawę było łóżko. Leżała na kanapie w saloniku wtulona w objęcia Harry’ego. Podparł się na przedramieniu, wplótł palce w jej włosy i zaczął się nimi bawić. Westchnęła z przyjemności.
Jak to się stało, że się tak od siebie oddaliliśmy?, pomyślała. Może i nie skaczemy sobie do oczu, tak jak wcześniej, ale nie odzywamy się do siebie.
Pogładziła go po policzku.
- Dlaczego tak nie może być zawsze? – zapytała cicho. – Co się z nami stało, Harry?
Przekręcił się na plecy, ciągnąc ją za sobą. Przerzuciła jedną rękę i nogę przez jego ciało, by być tak blisko niego, jak to tylko możliwe bez kładzenia się na nim.
- Gdzieś nawet nie wiem gdzie, i w którym momencie, zgubiłem do nas drogę – powiedział zamyślony. Zaczął bezwiednie wodzić palcem wzdłuż jej kręgosłupa, w górę i w dół, powodując u Ginny przyjemne dreszcze. – Praca w ministerstwie tak bardzo mnie pochłonęła, że zapomniałem, że jest ktoś ważniejszy, ktoś, kto bardziej mnie potrzebuje. Ty i James.
Ginny uniosła się, opierając się ramionami po jego obu stronach.
- Nie możesz brać całej winy na siebie, bo jesteśmy w tym razem. Jesteśmy rodziną.
- Nie, Ginny. Dobrze wiesz, że gdybym nie rzucał się z takim zapałem na każde zadanie związane ze śmierciożercami, nie doszłoby do tego, co się dzieje między nami.
Ginny warknęła niezadowolona. Osunęła się na jego pierś i zaczęła stukać palcem w jego tors.
- Dosyć tego, panie Potter. To ma być cudowny tydzień.
- Ciekawe, kto był głównym inicjatorem tego wyjazdu.
- A czy to takie ważne? Bawmy i cieszmy się tymi dniami i spróbujmy wspólnie znaleźć powrotną drogę.
Jak zwykle notka wspaniała :)
OdpowiedzUsuńCudownie! Tak długo czekałam.na ten rozdział! Mam nadzieję, ze następny pojawi sie niebawem :)
OdpowiedzUsuńsuper blog:) niedawno go znalazlam i sie nie moge oderwac:D fajnie piszesz xd czekam na nastepne notki ;)pOzdrÓfFka!
OdpowiedzUsuńAch!JOGI_HP - mistrzunio! :D
OdpowiedzUsuńNajnajnajnajlepszy prezent świąteczny, jaki mogłam sobie wymarzyć. Uwielbiam <3333
OdpowiedzUsuńOniemiałem. Zwyczajnie oniemiałem. To najlepszy rozdział od... To chyba najlepszy rozdział Ever! Coś wspaniałego. Harry i Ginny na wakacjach, na które tak bardzo zasłużyli. Mam nadzieję, że ten tydzień będzie dla nich idyllą i nie zakończy się czymś nieprzyjemnym. Wspaniała Notka. Super sposób narracji, kilka niezależnych Historii zlewających się w jeden cudowny finał. A rozmyślania Molly. To że wiedziała, co jej córka wyprawia na pięterku. No cóż. To było jak dostanie tłuczkiem w głowę. W życiu bym nie podejrzewał Molly o tak daleko posuniętą tolerancję.
OdpowiedzUsuńGdybym chciał pochwalić wszystkie zalety tej notki, musiał bym napisać nie komentarz a całą rozprawkę o tym.
Było cudowne i już nie mogę się doczekać dalszej części historii. Naprawdę, te dwie notki, co za Come Back. Powrót w niesamowitym stylu, po małej zadyszce.
co tu dużo mówić ;) rozdział GENIALNY !!! Harry i Ginny w końcu są na wakacjach, na które tak bardzo zasłużyli ;) z niecierpliwieniem czekam na kolejną notkę ;) życzę Ci dużo weny i serdecznie pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńsuper! już dawno nie komentowałam ale cały czas czytam i jestem z tobą mentalnie ;) chciałabym życzyć wesołych spóźnionych świąt ;)
OdpowiedzUsuńBaaaaaaaaaaaaardzo mi się podoba :D czekam na kolejną notkę :D życzę weny ;) i mam pytanie kiedy na świat przyjdzie kolejny Potter? ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka! :)
OdpowiedzUsuńCudownie! Życzę Ci dużo weny
OdpowiedzUsuńCudowna notka <3 Życzę dużo dużo dużo weny :*
OdpowiedzUsuńŚwieeeeeeetna notka! Kocham Twoje wpisy ... aż mi brak słów Brawo! Życzę mnóstwa czasu i weny na pisanie kolejnych notek! ;*
OdpowiedzUsuńCudna notka jak zawsze. Weny
OdpowiedzUsuńUdany podstęp, całe szczęście :) Oby naprawdę odnaleźli tę drogę powrotną ;)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie muszą jej odnajdywać. Mogą zostać tam na zawsze, należy im się za te wszystkie lata :)
OdpowiedzUsuńNaljepszy rozdział Ever.! Wyznanie Molly mnie rozwaliło *.* czekam na następny rozdział.!
OdpowiedzUsuń~R.A.B
Świetny jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na więcej. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńŚwietny jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na więcej. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie. Jest świetne. Zawsze zastanawiało mnie skąd ty masz tyle cierpliwości na pisanie. Codziennie zaglądam czy nie dodałaś nowej notki. Powodzenia i weny życzę.
OdpowiedzUsuńWspaniale piszesz ;) Masz dziewczyna talent. Z niecierpliwością czekam na nastepny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :);):)
Super notka! Długo na nią czekałam, naprawdę wspaniały prezent "poświąteczny". To dobrze że Harry i Ginny spędzą razem trochę czasu. Życzę weny i udanego sylwestra! :)
OdpowiedzUsuńpowiedziałabym, że troche niedopracowane fragmenty wypowiedzi, powtarzane slowa i niektore schematy troszke nieoryginalne, ale zaraz sie odezwie grupa adoracji Joasi, ktora mnie bedzie hejtowac i zjedzie za obiektywna opinie, pozdro :3
OdpowiedzUsuńtak to okej, fajny pomysl, moze troche banalny i malo prawdopodobny, ale koncowka mi sie podobala ;) oby tak dalej Joasiu no i udanego sylwestra i calego nowego roku :)
Grupa adoracji Joasi nie hejtuje i chętnie wymienia się uwagami. Zastanawiam się tylko, dlaczego 99% negatywnych opinii pada z ust Anonimowych komentatorów.
UsuńPozdrawiam.
Super!!!! xD xD Ja poprosze wiecej i czesciej :):);)
OdpowiedzUsuńPozazdroscic weny :D haha powodzenia i wszystkiego naj na nowy rok!!! :D
Notka jak zwykle znakomita, kocham to jak umiesz napisać romantyczne momenty, zazdrość mnie normalnie bierze i tyle. :P Więcej takich proszę!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, mam przyjemność poinformować, że zdecydowałem, że Twój blog powinnien być polecanym blogiem na miesiąć styczeń na Cukierni Krytyki.
www.cukiernia-krytyki.blogspot.com
Pozdrawiam i weny życzę!
Samotny z Cukierni Krytyki
Hej , jestem tu nowa , ale zachwycona twój blog jest wspaniały . Nie moge sie doczekac nastepnej notki . Wesolego i pelnego weny roku 2013 Ci życze
OdpowiedzUsuńSwietna notka ! I ojawila sie dosc szybko. Zycze weny!
OdpowiedzUsuńSupprrrrrr!
OdpowiedzUsuńNa serio boskie!
Hej, od ok. roku czytam Twój blog, każdą notkę, jaka jest i po prostu nie mogę się oderwać. Świetnie piszesz, notki są niesamowicie wciągające...
OdpowiedzUsuńMarzę o takim blogu ;) Jestem stałą czytelniczką :D
Pozdrawiam i zapraszam na andrea-misabielle.blogspot.com
Jeju... Twój blog jest świetny.Strasznie wciągający. Pamiętam jak zaczęłam go czytać w w trzy dni przeczytałam ok.120 rozdziałów. Byłam od niego uzależniona :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://dwaslowadziewiecliter.blogspot.com/ Blog jest o dziewczynie zaczynającej nowe życie w magicznej szkole. Pozna w niej smak prawdziwej miłości. :)
Poprostu bomba!!! rewelacja!!! the best!!! :*
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog o Poterze jaki czytalam :D
Ja chce wiecej!!:):):):):)
Genialne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWcześniej nie pisałam komentarzy, ale wiedz iż jestem czytelniczką tego bloga. Jest świetny! Pisany dokładnie jak książka. Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńblog super nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuńxd super blog xd z niecierpliwością czekam na nastepny rodział ;) dodawaj szybciej te notki plissss :):):)
OdpowiedzUsuńMusisz miec kurcze dobra wyobraznie xd Tu dopiero drugi Potter w drodze, a jeszcze Lily :):):) Pozazdrościc :D Powodzenia i dużo weny!!!! :)
Witam, jestem stałą czytelniczką , ale dopiero teraz zaczęłam komentować. Twój blog zainspirował mnie do stworzenia własnego. Tu jest adres http://dalsze-losy-harrego-pottera.blogspot.com/. Nie jest wspaniały, ale dopiero zaczynam. Życzę weny i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/pages/Selena-Gomez-fanklub/268322443297449
OdpowiedzUsuń- polubicie ?
http://www.facebook.com/pages/Glee-fanklub/237305143067895
OdpowiedzUsuńhej hje fajna stronka do polubienia - dawajcie prosze ok !!
rozdział jak zwykle wspaniały. Cała ta historia jest niesamowita i jednocześnie podziwiam cię, ze dotrwałaś aż do teraz. Masz ogromny talent, którego bardzo ci zazdroszczę. Zapraszam również do siebie na bloga o tematyce James&Lily http://lilyandjamesforever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMyślę, że troszkę to szyte grubymi nićmi, żeby tak wszystkim się udało bez wiedzy samych Potterów cały wyjazd zorganizować.. ale sam w sobie rozdział bardzo mi sie podobał ;) końcówka słodka, uwielbiam ich miłość od pierwszych rozdziałów w skrzydle szpitalnym i Norze. Moim zdaniem nie "staczasz się w dół", tak jak to twierdzą niektórzy przede mną. Fakt, notki są dodawane rzadko i może dialogi czasem nie brzmią idealnie, ale poprawiasz styl cały czas. Zwłaszcza, jeśli się cofnąć kilkadziesiąt rozdziałów, to widać diametralną zmianę. Czytam twoje opowiadanie od ponad dwóch lat, ostatnio wciągnęłam jedną osobę i też jej się podoba. Bardzo ;) nie chcę być bezkrytyczna, ale obie jesteśmy fankami :D czekam na coś nowego, Jogi, mam nadzieje że się niedługo pojawi. / D.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Twój blog jest cudny. *.* Wciągnęłam się, proszę, pisz! ^^ Masz cudowny styl i pomysł na historię. ;)
OdpowiedzUsuńJasmine.
sorceryy.blogspot.com
Hej. Już od dawna czytam Twojego bloga. :)
OdpowiedzUsuńDodałam go do swoich linków na moim blogu. Nie masz nic przeciwko? ;)
http://zmieniaczczasu.blogspot.com/
Hejjjj :* Ja tu tak czesto zagladam a tu nic :(
OdpowiedzUsuńKiedy nastepny rozdział??^^
Plissss! Nie moge się doczekac :*:* Powodzenia i weny ^^
Suupcio naprawdę! Kiedyy następny rozdział? :3 - JuliaPotter:3
OdpowiedzUsuń