Po powrocie do Doliny Godryka Harry zamknął się w swoim gabinecie. Potrzebował chwili tylko dla siebie i wiedział, że Ginny to zrozumie. Chciał uspokoić galopujące myśli i odegnać ból głowy. Obraz Dumbledore’a nakładał się na wspomnienia o Snapie i przeplatał się z wizją zakrwawionych Ginny i Jamesa, które niczym skacząca piłeczka obijały się po jego głowie, boleśnie uderzając w czuły punkt. Tak bardzo chciał to z siebie wyrzucić, zapomnieć. Nie było to jednak możliwe.
Z ukrytej między książkami szafki wyjął myślodsiewnię i postawił ją na biurku. Przytknął koniec różdżki do skroni i wyciągał z głowy wspomnienie po wspomnieniu i przekładał do misy. Rozmowy z Dumbledorem, jego śmierć, ostatnie spotkanie ze Snape’em i ich „pobyt” w lochach Voldemorta. Nie chciał tego pamiętać, ale to wszystko było częścią jego życia, bez tego nie byłby tym, kim jest teraz. Tak naprawdę, gdyby nie ci dwaj mężczyźni w ogóle by go tutaj nie było.
W swoim życiu przeżył już naprawdę dużo. Doświadczył wiele bólu, zarówno fizycznego, jak i psychicznego - ciężkie dzieciństwo wśród osób, które go nienawidziły, prześladowanie przez śmierciożerców, jak i samego Lorda Voldemorta, niejedną klątwę Cruciatus. Tak... Na zbyt lekkie życie nie mógł narzekać. Ale sama myśl, że ktoś mu najbliższy mógł zostać skrzywdzony w taki sposób...
Potrząsnął głową. Nie mógł do tego dopuścić.
Wtedy jego umysł zalały wspomnienia jego małej rodziny z ostatnich wakacji. Ginny, patrząca na niego z miłością i pożądaniem. Jej głos szepczący mu czułe słowa w chwilach najgłębszej intymności. Płacz Jamesa i jego uśmiech. Jego pierwsze kroczki.
Odetchnął głęboko i uśmiechnął się do swoich myśli. To była właśnie miłość, o której zawsze mówił Dumbledore.
Kiedyś, przed laty, traktował słowa Dumbledore’a o miłości, jak zwykły banał. Bo co mógł o niej wiedzieć człowiek, który nie miał rodziny? Pewnie nic. Do czasu, gdy poznał motywację Snape’a.
Jego miłość do od lat nieżyjącej dziewczyny, jego poświęcenie, by pomóc przeżyć dziecku swojej ukochanej przez te wszystkie lata, choć ten był synem jego wroga, którego zawsze nienawidził... To była właśnie miłość.
------
Ginny z lekkim niepokojem przygotowywała kąpiel dla Jamesa, rozmyślając o Harrym. Mogła się tylko domyślać, że przybycie do Hogwartu i rozmowa z McGonagall i Dumbledore’em było dla Harry’ego powrotem do starych wspomnień, o których próbował zapomnieć. Teraz potrzebował chwili w samotności, by to wszystko sobie poukładać.
Po wykąpaniu, nakarmieniu i uśpieniu Jamesa zajrzała do jego gabinetu. Mężczyzna siedział w swoim fotelu, wyglądając przez okno. Na biurku stała myślodsiewnia, w której wirowały jego wspomnienia; przez chwilę na powierzchni pojawiła się twarz Severusa Snape’a.
Westchnęła. Po tym, jak kilka miesięcy temu Harry opowiedział jej o tamtej nocy sprzed lat, wiedziała, że jej mąż wciąż czuje wyrzuty sumienia do dawnego profesora.
– Harry... – szepnęła.
Harry ocknął się z zamyślenia i ucałował dłoń, która spoczęła na jego ramieniu.
– Domyślam się, że James smacznie śpi – powiedział, zamykając delikatną dłoń w swojej własnej.
Ginny uśmiechnęła się, opierając policzek na czarnych włosach męża.
– Dzisiaj miał tyle wrażeń, że padł już podczas kąpieli.
Harry przyciągnął ją do siebie, sadzając ją sobie na kolanach i pocałował ją.
– Wszystko dobrze? – spytała po dłuższej chwili, widząc jego zamyślony wzrok.
– Tak – odparł cicho. – Choć nadal nie mogę wyjść z podziwu, że człowiek, który widział we mnie mego ojca, którego nienawidził, chronił mnie dla mojej matki.
Ginny westchnęła w duchu. Nie myliła się.
– Kiedyś usłyszałam takie zdanie: „Miłość jest silniejsza od śmierci”. Nie chciałam w to wierzyć, dopóki nie przekonałam się o tym na własnej skórze.
Harry uniósł lekko brwi, zaskoczony.
– Kiedy?
– Gdy pokonałeś Voldemorta. To dzięki miłości przetrwałam wtedy te trudne dwa tygodnie przy twoim łóżku. Aczkolwiek nie powiem, że było to proste czekać i nie wiedzieć, czy kiedykolwiek się obudzisz. Wiedziałam jednak, że nigdy nie przestanę cię kochać. Myślę, że tak samo było ze Snape’em. Choć twoja mama pokochała innego, czyli twojego ojca, Snape nie odrzucił swoich uczuć względem niej. Nawet po jej śmierci.
– Gdy umierał, nie odrywał ode mnie wzroku. Myślę, że w moich oczach chciał ją zobaczyć. Wiesz, dopiero teraz, gdy wracam do tego, widzę jego uśmiech.
Ginny oplotła go ramionami i pocałowała w skroń.
– Bo uczyniłeś go szczęśliwym. Znalazł w końcu to, czego szukał przez tyle lat.
– A ty jesteś szczęśliwa? – Spojrzał jej prosto w oczy. – Teraz?
– Nie wyobrażam sobie bym mogła być bardziej – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – Dajesz mi więcej niż szczęście, Harry. Dajesz mi życie, dajesz mi oddech, nadajesz sens wszystkiemu, co robię. Mamy już jednego zdrowego syna, drugi rośnie tutaj. – Położyła dłoń pod sercem. – Jestem szczęśliwa. Bardzo. – Wstała i chwyciła go za rękę. – Chodź, pokażę ci jak bardzo – zaśmiała się i pociągnęła go za sobą.
Gdy znaleźli się w sypialni popchnęła go lekko na łóżko, by na nim usiadł, a sama stanęła naprzeciwko niego i powoli zdejmowała swoją letnią sukienkę. Patrzył na nią wygłodniałym wzrokiem, głośno przełykając ślinę. Guziczek po guziczku rozpinała swoje ubranie, nie odrywając spojrzenia od jego zielonych tęczówek. Delikatnie opuściła najpierw jedno, a później drugie ramiączko, pozwalając opaść sukience. Stanęła przed nim w bielutkiej bieliźnie z lekkim uśmiechem na ustach. Sam, jakby bezwiednie, wstał, pozbywając się swego ubrania i nie odrywając od niej wzroku podszedł i namiętnie pocałował.
Powoli, składając pocałunki na każdym skrawku jej ciała, zdejmował z niej koronkowy biustonosz i nie odrywając od niej ust sunął dłońmi w dół. Oparła się o niego i cichutko jęknęła, gdy jego usta przywarły do jej brzucha. Pieścił jej ciało z prawdziwym szacunkiem, jakby widział je po raz pierwszy, jakby nigdy wcześniej nie widział jak jest piękne. Składał na nim delikatne pocałunki, językiem dotykał każdego skrawka jej gładkiej skóry, a dłońmi torował drogę swym ustom.
Wplótł palce w jej cudowne włosy i mocno przyciągnął do siebie. Z każdą sekundą coraz mocniej pogłębiał pocałunek i dawał jej coraz więcej siebie. Przywarł do niej całym ciałem. Czuł bijące od niej ciepło, moc i delikatne ruchy maluszka. Pociągnął ją za sobą i z powrotem usiadł na łóżku. Ginny oparła dłonie o jego klatkę piersiową i pchnęła, by się położył. Wspięła się za nim i usiadła na jego biodrach. Jęknęła cicho. Chwycił mocno jej kibić i przewrócił ją ostrożnie na plecy, sam kładąc się obok niej. Przygryzła lekko dolną wargę, i po chwili zwilżyła ją językiem, gdy przerzuciła nogi za jego biodra i wtuliła się mocno w niego. Chciała go czuć całym ciałem, na każdym skrawku spoconej skóry i on pragnął tego samego.
Spojrzał jej głęboko w oczy i z żarem przyciągnął do pocałunku. Ich języki tańczyły ze sobą w rytm miłości, czule obejmowały się nawzajem jak dawno niewidziani kochankowie.
Poruszał się w niej powoli, delektując się każdym pchnięciem, każdym jej westchnieniem.
Uniósł się nieco na ramionach i spojrzał jej w oczy. W jej brązowych tęczówkach dostrzegał jedynie czystą, nieskazitelną miłość, rozkosz i szczęście. Kochał wpatrywać się w nie w czasie intymnych chwil. Zawsze biło z nich pożądanie i widział w nich swoje odbicie. Pragnęła go, a on wiedział, że jest tym jedynym. Miał najcudowniejszą kobietę na świecie, która właśnie wydawała pod nim urocze jęki rozkoszy. Chwycił jej dłonie i splótł ponad jej głową, przyspieszył swe ruchy i przez chwilę obserwował jak jej piersi kołyszą się w rytm ich miłosnego tańca.
– Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – szepnął jej do ucha, gdy zmęczony opadł na łóżko obok niej.
Ucałował delikatnie czubek jej głowy. Przytulił ją mocno do siebie, powoli odzyskując oddech. Jego ręka leżała na jej brzuchu i przesuwała się z każdym ruchem obudzonego maluszka. Ginny trzymała ją i naprowadzała na każde wybrzuszenie. Uniosła lekko głowę i uśmiechnęła się do niego promiennie.
– On też jest szczęśliwy i czuje nasze szczęście.
-----
Potterowie od kilku lat korzystali z kominka w dawnym mieszkaniu Freda i George’a, znajdującego się nad sklepem, by dostać się na Pokątną. Tak było im wygodniej i bezpieczniej. W ten sposób unikali natrętnej prasy, która wciąż blisko nich się kręciła.
Gdy tylko pojawili się u bliźniaków, Angelina i Verity zaciągnęły Ginny na plotki do pokoju dziecięcego. James z radością znalazł się wśród zabawek dla swoich przyszłych kuzynów i stukał klockami, potrząsał grzechotkami, doprowadzając tym hałasem do nerwowych okrzyków Ginny, by bawił się troszkę ciszej. Ostatecznie mama nałożyła na niego zaklęcie uciszające. Nadal dochodziły do niej odgłosy zabawy, ale były one stłumione, jakby chłopiec znalazł się w przeźroczystej bańce, a ona mogła porozmawiać ze swoimi bratowymi.
Fred i George przewrócili tylko oczami i zabrali Harry’ego do sklepu. Choć za każdym razem, gdy się spotykali Harry próbował przekonać chłopaków, że nie są mu nic winni i od lat nie jest inwestorem, a nawet kupującym, bliźniacy pokazywali mu wszystkie zmiany i nowe produkty.
– Pracujemy nad zabawkami dla najmłodszych – powiedział Fred.
– Które będziemy chcieli wykorzystać przy naszych potomkach – dodał George.
– Wiesz, grzechotki z niespodzianką, gryzaki smakowe, samosprawdzające się pieluchy...
– Harry, tak właściwie... – George pociągnął Harry’ego za łokieć i zaprowadził na zaplecze – mamy do ciebie sprawę.
Harry uwolnił się z uścisku szwagra i odsunął się.
– O nie. Nie pozwolę zrobić z Jamesa królika doświadczalnego do waszych zabawek. Nawet mnie o to nie proście.
– Tu nie chodzi o Jamesa, ani o żadne inne dzieciaki z naszej rodziny.
– To o co? – Harry zmarszczył brwi.
– Tydzień temu w Dziurawym Kotle pojawił się nowy barman. Nie wiem czy Hanna i Ernie go sprawdzili, więc zgłaszamy to tobie.
– Dlaczego mi? Biuro Aurorów ma ważniejsze sprawy, niż uganianie się za jakimś zwykłym barmanem, Fred – westchnął.
– Ale on jest niebezpieczny.
– Niebezpieczny? – Harry odwrócił się zaskoczony do George’a. - Zamiast zwykłej whisky podaje truciznę? – mruknął sarkastycznie.
– On podrywa wszystkie kobiety jakie zobaczy – stwierdził sucho Fred.
– Nawet Angelina i Verity są pod jego urokiem.
– Więc jeśli tam dzisiaj idziecie, to uważaj na naszą siostrzyczkę...
– Dlaczego masz na mnie uważać? – rozległ się roześmiany głos Ginny.
Wszyscy trzej spojrzeli w stronę otwartych drzwi. Ginny weszła do środka i stanęła obok Harry’ego, a za nią weszły obie starsze kobiety.
– Podobno w Dziurawym Kotle jest jakiś niebezpieczny barman... – powiedział Harry z kpiącym uśmiechem, biorąc od niej Jamesa. – To prawda? – Zerknął na Angelinę i Verity.
– Jake po prostu jest uprzejmy... – powiedziała Angelina.
– A oni są zwyczajnie zazdrośni. – Verity wskazała na obu bliźniaków.
– Powiedziałaś „Jake”? – zapytali jednocześnie Potterowie, po czym wymienili się spojrzeniami.
– Tak się przedstawia. Znacie go?
– Na Seszelach poznaliśmy jednego barmana o imieniu Jake – powiedział powoli Harry – który chciał wrócić do Anglii. Jak on wygląda? – Spojrzał z zainteresowaniem na kobiety.
– Wysoki z ciemnymi włosami sięgającymi ramion – zaczęła Verity.
– Grzywka opada mu na czoło – wpadła jej w słowo Angelina.
– Tak... I ma takie śmieszne niebiesko-czarne okulary...
Ginny zerknęła na Harry’ego.
– Myślisz, że to on?
– Wszystko na to wskazuje. Ale to może być także ktoś bardzo do niego podobny.
– Ty i twój wrodzony sceptycyzm – jęknęła Ginny. – Idziemy?
Pożegnali się z rodziną, przeszli przez sklep i wyszli.
Ulica Pokątna była zatłoczona ludźmi, którzy tego wczesnego czerwcowego popołudnia postanowili się wybrać na zakupy. Harry naciągnął mocniej kapelusz na oczy i pozwolił Ginny pociągnąć się wzdłuż sklepowych wystaw. Wszystkie sklepy wyglądały tak jak dawniej, mimo że wielu sprzedawców dotknęły różne zawirowania wojenne. Lodziarnia u Floriana Fortescue jak zawsze zapraszała chętnych na porcję wyśmienitych lodów, Esy i Floresy kusiły przechodniów kolorową witryną pełną ksiąg z zaklęciami, nad sklepem z różdżkami wciąż wisiał szyld z nazwiskiem Ollivandera. Tu i ówdzie rozstawione były małe stragany, które pozostały z czasów, gdy wielu czarodziejów obawiało się o własne życie i próbowało się chronić, kupując z nich różne amulety i zawieszki ochronne.
W sklepie madame Malkin kupili kilka nowych szat dla siebie i nową wyprawkę dla przyszłego Pottera. Starsza kobieta z wielką radością przyjęła zamówienie i obiecała, że wszystkie ubrania prześle jeszcze dziś do ich domu w Dolinie Godryka.
– To dokąd teraz? – zapytał Harry, gdy wyszli z powrotem na ulicę. Objął Ginny ramieniem i poprowadził w dół ulicy. – Może lody? – Zerknął w stronę lodziarni.
– A może być najpierw Dziurawy Kocioł? – odpowiedziała pytaniem. – Muszę iść do toalety.
– Znowu? – Harry spojrzał na nią zaskoczony. – Przecież byłaś u chłopaków.
– To było ponad godzinę temu. Ciekawe jak ty byś się czuł, gdyby wciąż coś naciskało ci na pęcherz – warknęła. – Poza tym James jest pewnie głodny, a tam możemy poprosić Hannę, by podgrzała dla niego zupkę.
– Am! – krzyknął James.
– Widzisz?
– A nie chodzi ci o pewnego barmana?
– Czyżbyś był zazdrosny? – Ginny zmarszczyła brwi, przytulając się do niego. – Wiesz, że od lat...
– Am! – krzyknął ponownie James i zaczął się wiercić w ramionach Harry’ego.
– No dobrze, już dobrze – Harry uspokoił syna i pocałował Ginny w skroń. – Wiem.
Przechodząc obok wejścia na Nokturn, Harry odruchowo zerknął w mroczną ulicę. Kilku zakapturzonych czarodziejów zniknęło w ciemnym zaułku.
– Coś nie tak? – spytała Ginny, również spoglądając w tamtym kierunku. Lekko zacieśniła uścisk, chcąc przywołać jego uwagę.
– Oczywiście, że nie – odparł pewnie, unikając jednak jej spojrzenia. – Coś mi się wydawało – dodał po chwili.
Zacisnął jednak mocniej rękę na różdżce, którą miał schowaną w kieszeni, poprawił Jamesa na ramieniu i poprowadził ich w stronę Dziurawego Kotła.
Nie uszli jednak daleko. Nagle Ginny zakręciło się w głowie i poczuła ból w podbrzuszu. Harry zatrzymał się, kiedy w pewnym momencie jej krok stał się nierówny, a ona chwyciła go mocniej za ramię.
– Nie wyglądasz najlepiej – mruknął. – Na pewno wszystko w porządku?
– To nic – wydyszała, zaraz nabierając głębiej powietrza. Starała się zachować spokój. Coś było nie tak. To był dopiero siódmy miesiąc, za wcześnie na bóle porodowe.
Poczuła jego dłoń na twarzy i ich spojrzenia spotkały się.
– Może powinniśmy iść do uzdrowiciela?
– Już mi lepiej – odetchnęła. – Po prostu ten upał jest strasznie męczący.
Na szczęście stali już przy murze, za którym było tylne wejście do pubu. Harry stuknął w kilka cegieł, otworzył przed nią drzwi i gestem zaprosił do środka, przepuszczając w progu. Oboje wytchnęli, gdy znaleźli się w chłodnym pomieszczeniu. Dzięki Hannie i Erniemu Dziurawy Kocioł został odnowiony, choć pozostał w nim dawny styl. Ginny przeszła kilka kroków w głąb pubu, prawie wpadając na podchodzącą do nich Hannę Macmillan.
– Harry, Ginny! Wchodźcie, wchodźcie – przywitała się. – Ginny, łazienka jest po prawej stronie, a kuchnia po lewej.
Ginny kiwnęła szczęśliwa głową i prawie pobiegła we wskazanym kierunku.
– Hanno, czy to prawda, że przyjęliście do pracy nowego barmana? – zapytał Harry, ale odpowiedział mu krzyk Jamesa.
– Tata, uj!
Chłopiec wskazywał na stojącego za barem mężczyznę.
To był on. Harry nie miał żadnych wątpliwości.
– Kogo to moje oczy widzą! – wykrzyknął radośnie mężczyzna i wyszedł zza lady. – Harry, James!
Podszedł do Harry’ego i uścisnął go mocno. James rozśmiał się promiennie, gdy Jake wziął malca na ręce.
– Gdzie Ginny? – zapytał. – To już jej czas?
– Jake! – dobiegł do nich roześmiany głos Ginny, która podeszła w tym samym momencie. – Miło cię widzieć – przywitała się. Jake ucałował ją w policzek. – To jeszcze nie jest mój czas – odparła na jego wcześniej zadane pytanie. – Jeszcze dwa miesiące.
– Pani Hanno – Jake zwrócił się do drugiej kobiety, która wciąż stała przy Potterach – mogę prosić o przerwę? – zapytał.
– Pięć minut. Dobrze wiesz, że teraz mamy dużo klientów.
– Jasne.
Usiedli w rogu sali, na narożnej kanapie, która zawsze była zarezerwowana dla przyjaciół właścicieli. Ginny nie miała pojęcia, jakim cudem jest wolna, bo to zazwyczaj najbardziej oblegane miejsce, a w Dziurawym Kotle tego dnia było naprawdę dość tłoczno.
– Co tu robisz? – zapytał Harry Jake’a.
– Przyjechałem i jak widać pracuję w swoim zawodzie. Dzięki państwu Macmillan mam też gdzie mieszkać, bo oprócz pracy dali mi dostęp do jednego z pokoi. Poza tym jutro mam umówione spotkanie z profesor McGonagall. Chcę zdawać zaległe egzaminy.
– Owutemy?
– Sumy i owutemy – sprostował. – Ale wszystko wyjaśni się jutro.
Pięć minut szybko minęło i przy ich stoliku pojawiła się Hanna.
– Koniec przerwy, Jake – oznajmiła. – Nie zatrudniłam cię, byś przesiadywał z moimi gośćmi, tylko ich obsługiwał.
– Tak, już wracam do pracy, pani Macmillan – odparł i wstał. – Musimy się kiedyś spotkać – zwrócił się do Potterów.
– Daj znać, kiedy będziesz miał wolne i zapraszamy do nas – powiedział Harry.
Uściskali się na pożegnanie i Potterowie przeszli przez kominek z powrotem do Doliny Godryka.
-----
Czas płynął niesamowicie szybko i nim się obejrzeli nadszedł koniec czerwca i zakończenie roku szkolnego w Hogwarcie, podczas którego miały się odbyć zaplanowane uroczystości. Wielka Sala została odświętnie przybrana, wszystkie cztery stoły domów zniknęły, a w zamian ustawiono rzędy krzeseł zwrócone w stronę podium, na którym oprócz nauczycieli przygotowano miejsca dla zaproszonych gości. Nad ich głowami na tle herbu Hogwartu wisiał olbrzymi portret Dumbledore’a.
Ginny nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Harry wolałby być w zupełnie innym miejscu. Od tygodni chodził sfrustrowany, bo wciąż nie mógł znaleźć autora pogróżek, w wielu miejscach Wielkiej Brytanii pojawiali się zamaskowani ludzie, atakując niczego niepodejrzewających mugoli i czarodziejów i on wraz z innymi aurorami patrolował tamte miejsca.
Każdego wieczoru znikał w swoim gabinecie i wracał myślami do czasów szkolnych, o których, jak dobrze wiedziała wolałby zapomnieć. To nie tak, że znowu zaniedbywał ją i Jamesa. Nie. Każdego dnia po pracy bawił się z Jamesem w ogródku na tyłach domu, by ona mogła mieć choć chwilę czasu dla siebie, wspólnie jedli wszystkie posiłki i dopiero po uśpieniu malca znikał u siebie.
Zerknęła na niego. Patrzył skupiony w namalowaną twarz Dumbledore’a, pewna, że nie słucha przemówień McGonagall, Shacklebolta i pozostałych zaproszonych gości. Kim był dla niego dyrektor? Tylko opiekunem? Może kimś więcej? I kim był Harry dla Dumbledore’a? Ulubionym uczniem, czy jednak narzędziem, które trzeba było poprowadzić tak, by zrozumiał swoją moc, która pozwoliła mu zabić Voldemorta? O czym myślał teraz? Czy powtarzał sobie w głowie swoje wspomnienia, które miał powiedzieć, czy myśli zupełnie o czymś innym?
Zrezygnował z miejsca obok ministra i usiadł wraz z nią i resztą rodziny i przyjaciół. Wiedziała, że nigdy nie chciał być Chłopcem, Który Przeżył, Wybrańcem... Został zmuszony do bycia w centrum uwagi ze względu na to co stało się tamtej nocy, gdy zginęli jego rodzice. A tak naprawdę chciał tylko prawdziwej rodziny, kochać i być kochanym.
Wsunęła rękę pod jego ramię i uścisnęła mocno.
– Twoja kolej, kochanie – szepnęła.
James na jego kolanach zagadał cicho i poklepał go po twarzy, przez co ocknął się i spojrzał na malca i na nią. Kiwnął głową i wstał.
Ginny wzięła Jamesa na swoje kolana i uścisnęła rękę Harry’ego, by dodać mu otuchy.
Przez cały czas, gdy stał przy pulpicie i opowiadał swoją wersję spotkań z Dumbledore’em, jego wzrok skupiony był w jednym miejscu – na niej i Jamesie, a gdy skończył, mówiąc, że Dumbledore nigdy nie opuścił Hogwartu, bo wciąż są ludzie wierni jego ideałom, miała w oczach łzy.
-----
Początek lipca był gorący nie tylko na dworze, gdzie żar lał się strumieniami z nieba, ale przede wszystkim w rodzinie Weasleyów. Molly Weasley odwiedzała po kolei wszystkie swoje synowe, pomagając w pierwszych dniach po narodzinach wnuków.
Najpierw przyszła na świat mała Molly, córka Percy’ego i Audrey, dwa dni później syn Freda i Angeliny, i teraz wszyscy oczekiwali z niepewnością na narodziny u George’a i Verity.
W całej rodzinie Weasleyów zapanowała konsternacja, gdy usłyszeli jak mają się nazywać synowie w obu rodzinach – syn Freda i Angeliny miał mieć na imię George, a u George’a i Verity – Fred. Z początku wszyscy wzięli to za żart, ale gdy Fred ogłosił narodziny George’a Juniora, zrozumieli, że tak już zostanie.
Po porodzie Angeliny Ginny obiecała jej, że wyręczy swoją matkę i to ona pomoże jej w pierwszych dniach małego George’a.
Ze względu na to, że kominek u George’a i Verity w razie szybkiego powiadomienia mamy i położnej musiał być zawsze dostępny, cała rodzina Weasleyów przechodziła siecią Fiuu do Dziurawego Kotła, a potem przechodziła na Pokątną. Tego dnia Ginny też tak zrobiła. Gdy tylko otrzepała siebie i Jamesa z popiołu i wsadziła malca do powiększonego natychmiast wózka, przywitała się z Jakiem, który jakby tylko czekał na jej pojawienie się w kominku.
– Może cię odprowadzić? – zapytał. – Mam złe przeczucie.
– Dzięki Jake, ale Hanna nie wybaczyłaby mi, gdybym oderwała cię od pracy. Poza tym nie możesz za każdym razem, gdy się pojawiam, robić sobie przerwę – dodała, gdy zamierzał to zaproponować. – Zresztą, co może mi się stać wśród tłumu czarodziejów?
Jake kiwnął głową, nie do końca przekonany i wrócił za bar, odprowadzając ją wzrokiem.
– Wolałbym mieć cię na oku – mruknął. – Inaczej Harry mnie zabije.
Ginny jednak już tego nie usłyszała, bo wyszła na zaplecze z pojemnikami na śmieci i przeszła na drugą stronę muru. James zaśmiał się radośnie na widok kolorowych wystaw sklepów.
– James, dzisiaj tylko przechodzimy – oznajmiła szorstko i szybkim krokiem ruszyła w dół ulicy. – Może jak będziemy wracać do domku, to coś ci kupię, dobrze?
Gdy mijała ulicę Śmiertelnego Nokturnu całą Pokątną spowiły gęste, czarne chmury a wokół niej pojawiło się znikąd kilka zamaskowanych postaci. Poczuła nagłe zawroty głowy i silny nakaz, by puściła wózek i odeszła, to nic jej się nie stanie. Tak jak uczył ją Harry, starała się jak mogła odeprzeć Imperiusa, jednak klątwa była zbyt mocna. Wiedziała, że nie jest dobrze. Słyszała płacz wystraszonego Jamesa. Jakaś część jej umysłu kazała wyciągnąć różdżkę i spróbować się obronić, ale ręce nagle przywarły jej do boków, a całe ciało przeszył tak potworny ból, że nie potrafiła już niczego zrobić. Zamknęła oczy i zaczęła krzyczeć. Jakby z oddali usłyszała śmiech jakiejś kobiety, niby znajomy, a jednak nie mogła go do nikogo przyporządkować, a potem pogardliwy głos wymawiający „Crucio”. Czuła jak jej wnętrzności pękają po kolei, jak krew spływa po jej drżącym ciele, ale nie miała siły podnieść powiek ani ruszyć ręką. „Popracuję jeszcze nad jej buźką" – ponownie usłyszała kobiecy głos i w chwilę potem coś gorącego uderzyło w jej twarz. „Zabieraj bachora i spadajmy, bo ona zaraz urodzi!" – To ostatnie co usłyszała, bo chwilę potem wszystko ucichło. Także płacz jej dziecka.
Ból jednak nie mijał. Kiedy otworzyła oczy wiedziała, że wokół niej nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc. Osunęła się na kolana, trzymając się za brzuch, który zaczęła ściskać coraz mocniej. Zawyła, gdy kolejny skurcz przeszył jej ciało. Natychmiast zorientowała się, że to przedwczesne bóle porodowe.
– Pomocy — zawołała słabo. – Moje dziecko!
Kiedy żadna odpowiedź nie nadeszła, a ból nasilił się, zdecydowała, że spróbuje wstać i sama dostać się do Munga.
– Ratunku, ja rodzę! – zapłakała, gdy poczuła wilgoć między nogami. – Pomóżcie mi! Proszę...
Upadła znów na kolana, gdy nagle usłyszała kroki. Ktoś do niej biegł.
– Ginny! – rozległ się znajomy, męski głos. Z trudem podniosła pozlepiane krwią powieki i spojrzała wprost w oczy ukryte za niebiesko-czarnymi okularami.
– Jake... – wyjęczała, gdy mężczyzna wziął ją w ramiona. – Porwali Jamesa... A ja rodzę...
– Spokojnie. Zaraz ci pomogę. Teraz musisz zachować spokój, bo w twoim stanie panika nie jest wskazana.
– Harry... Potrzebuję...
– Pani Hanna go powiadomi. A ty musisz mi pomóc dostać się do Munga.
Zaniemówił, gdy Ginny znów zaczęła prężyć się z bólu.
– Ginny, nie wolno ci przeć dopóki nie będziemy w Mungu! – Usłyszała jeszcze i straciła przytomność.
- Pani Potter! – Ktoś krzyknął obok. Była na granicy świadomości, gdy zrozumiała, że jest już na sali w Mungu, a przy niej stoi uzdrowiciel Octopus. – Jeszcze troszkę, pani Potter. Już niedługo...
– Harry... Proszę...
– Nie możemy więcej zwlekać, pani Potter. Proszę mocno przeć. Już czas, by pani syn przyszedł na świat.
Parła tak mocno jak tylko mogła. Było zupełnie inaczej niż rok wcześniej, gdy rodziła Jamesa. Parła jeszcze cztery razy, zanim poczuła, że ona i jej syn rozłączają się.
Jej ból ustał prawie natychmiast, kiedy do jej uszu dotarł krzyk dziecka. Uzdrowiciel zabrał noworodka do stołu, gdzie kilku innych uzdrowicieli już na niego czekało. Zaczęli machać nad nim różdżkami. Ginny zaczęła panikować w ciszy, kiedy cichy, acz wściekły wrzask rozbrzmiał w sali. Opadając na łóżko, zapłakała gorącymi łzami ulgi.
– Co z nim? Co z moim synkiem?
Uzdrowiciel podszedł do niej i podał jej syna.
– Jaki malutki – powiedziała miękko, wpatrując się w twarz synka. – Wszystko dobrze?
– Dobrze pani wie, że syn urodził się o miesiąc za wcześnie — powiedział uzdrowiciel. – Jest bardzo słaby i musimy mu zapewnić odpowiednią opiekę do czasu, aż rzeczywiście będzie w porządku. Teraz proszę odpoczywać.
Z bólem oddała syna uzdrowicielowi, który ułożył tę okruszynkę w jakiejś przeźroczystej bańce, którą nazwał inkubatorem i ruszył do wyjścia.
Gdy otworzył drzwi, w progu pojawił się Harry. Był potwornie blady, kiedy zobaczył uzdrowiciela. W oczach szkliły mu się łzy. Natychmiast znalazł się przy łóżku Ginny i wziął ją w objęcia.
– Ginny – wychrypiał. Nie był w stanie powiedzieć nic więcej.
– Porwali Jamesa, a on... – zaczęła się usprawiedliwiać. Wskazała głową na wychodzącego uzdrowiciela wynoszącego ich maleńkiego synka – jest...
– Ci... – Uciszył ją Harry i pocałował w głowę. – Wiem. Znajdę tych, którzy to zrobili, obiecuję, i znowu będziemy wszyscy razem.
Ginny rozpłakała się wtulona w ciepłe i bezpieczne ramiona męża.
Ciekawie, ciekawie. Wydaje mi się tylko, że potrwanie Jamesa jest nie na miejscu, mogłoby pobyć trochę spokojnie. Tak czy inaczej fajny pomysl z tym Crucio i porodem :-) pozostaje tylko czekac na narodziny Rosie, które mam nadzieję, że też opiszesz. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńSuper! Uwielbiam Twój blog!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Zresztą jak zawsze ;) pozdrowienia i weny życzę ;***
OdpowiedzUsuńSuper czekam na następny rozdział fajny pomysł z tym Georgem juniorem :D naprawdę świetne :)
OdpowiedzUsuńDlaczego James.!!!
OdpowiedzUsuńAle bardzo sie ciesze, że na świat przyszedł kolejny Potter :) Kocham twojego bloga i zawsze czekam ze zeniecierpliwieniem na kolejna notke ;)
Pozdrawiam Cie i życze weny w pisaniu :)
spk
OdpowiedzUsuńA niech mnie... myślałam że będzie tak kolorowo jak na początku rozdziału a tu taka niespodzienka:( Mam nadzieję że Jamesowi nic się nie stanie. A mały Albus...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. Życzę weny
Jak się zjawię u ciebie w mieście, to cię normalnie odnajdę i ci wleję. Co to za pomysł, dodawać notkę w poniedziałek rano, jak ludzie idą do pracy. Cały dzień nie mogłem się na niczym skupić tylko o notce myślałem.
OdpowiedzUsuńJak zawsze mi się podobała. Jak zawsze, kiedy czytam twoje notki, czytałem ją z duszą na ramieniu i niestety nie pomyliłem się, bam i mamy horror. Crucio jako sposób na wywołanie wcześniejszego porodu. Lepiej żeby lekarze w mungu się tym nie zainspirowali.
Fajnie, że znajomy barman sprowadził się do Anglii, ale boję się go tak jak George i Fred.
Zrobiłaś nam też prawdziwy Baby Shower - Tak wiem, że to określenie ma inne znaczenie, ale to naprawdę wysyp (deszcz) niemowlaków.
Mam nadzieję, że nowonarodzony Potter będzie się zdrowo rozwijał mimo dramatycznych narodzin i że porywacze umieją zająć się niemowlakiem pokroju Jamesa, a może James przypomni sobie jak dawał w kość swoją magią i sami porywacze go oddadzą?
Dziękuję, za komentarz na moim blogu, jak zawsze miło mi wysłuchać twojej opinii
Pozdrawiam
PS
Zapraszam wszystkich
http://harry-potter-kontynuacja.blog.pl
super notka pisz dalej uwielbiam twój blog !
OdpowiedzUsuńNotka świetna jak zawsze. Z niecierpliwością czekam na kolejną i żeby James szybko się odnalazł. Końcówka notki bardzo dramatyczna. Serdecznie pozdrawiam i czekam na więcej. ;)
OdpowiedzUsuńZabawny pomysł z imionami synów bliźniaków. Ostatnia część rozdziału genialna! Czekam na następny post i życzę dużo weny! ;*
OdpowiedzUsuńwbiło mnie w fotel jak czytałam ostatnią część tej notki ! notka fantastyczna ! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Megamenna__
Genialny rozdział, jak zawsze. Nie mogę doczekać się następnego.
OdpowiedzUsuńnormalnie jestem w szoku, świetna notka. Mam nadzieje, że od razu jamesa nie znajda tylko bedzie to chwile trwało i dzikei temu bedziesz miec wene na dalsze rozdzialy. Tu opeika nad albusem a tu poszukiwania pierworodnego:) Mam nadzieje ze szybko doczekamy sie kolejnej notki:D
OdpowiedzUsuńDoczekałam się narodzin Albusa. Ostatnio zastanawiam się za ile notek narodzi się kolejny Potter, a tu taka niespodzianka. Szkoda tylko, że rodzice nie mogą nacieszyć się maleństwem z powodu porwania Jamesa. Poza tym, świetnie wymysliłaś z dziećmi bliźniaków.
OdpowiedzUsuńNo to pozostaje tylko czekać na kolejną notkę. Miejmy nadzieję, że Jamesowi nic się nie stanie.
Pozdrawiam ;)
Genialna notka jak zwykle zresztą.Życzę weny i abyś jak najszybciej dodała kolejną bo chyba umrę z ciekawości.:)
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga jest niesamowity,kolejny Potter na świecie.Mam nadzieje że opiszesz narodziny Rosie :)
OdpowiedzUsuńTakiej akcji nie przewidziałam... Zbyt wczesnego porodu, porwania Jamesa i to na Pokątnej! O rety... To się będzie działo.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! "O nie!!! Tylko nie James!!!"-powiedziała moja koleżanka kiedy rozmawiałyśmy o tej notce. Masz naprawdę SUUPER Blog! Życzę weny i powodzenia w odnalezieniu Jamesa. Przez ostatnie miesiące zastanawiałam się, kiedy urodzi się nowy Potter. A tu niespodzianka! Nie sądziłam,że Albus będzie wcześniakiem!! :) ;)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :) oby tak dalej. :D czekam z niecierpliwością na kolejne :)
OdpowiedzUsuńOch i kolejna boska notka. A kiedy narzekałaś , że nie masz weny. No cóż każdy z nas ma wzloty i upadki.
OdpowiedzUsuńPrzejęłam się porwaniem Jamesa , ale wiem , że i Harry i Ginny go uratują. Chociaż nawet tutaj możesz nas zaskoczyć. Nie będę wiecęj zdradzać moich przypuszczeń i domysłów. Powiem tylko tyle, że cieszę się że wróciłaś i pisz dalej.
Myślę , że wiesz kim jestem :)
Pozdrawiam i trzymaj sie cieplutko :D
Jak zwykle świetna notka!! Prawie codziennie wchodziłam, żeby sprawdzić, czy coś dodałaś, 3 dni przerwy i... BUM! Nowa notka :D
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalny pomysł z tym Crucio ;)
Myślałam, że trochę się nacieszą sobą i niemowlakiem, ale niestety w życiu Harry'ego Pottera nigdy za długo nie jest różowo, więc prędzej czy później coś się musiało stać...
Czekamy teraz na narodziny Rose Weasley :D A potem, mam nadzieję, będzie jeszcze w drodze Lily Potter, prawda?
weroni-blog.blogspot.com
Jejku, porwali Jamesa? Biedny maluch....ale akcja świetna :D
OdpowiedzUsuńNo i nowy Potter na świecie, miesiąc wcześniej, ale cóż. Teraz jeszcze tylko Hermiona z brzuszkiem :D
Świetnie piszesz, chcę się czytać bez końca. Muszę przyznać, że to przez ciebie tak bardzo kocham parę Harry/Ginny. Sama piszę opowiadanie, więc zapraszam jak znajdziesz czas. HP Kontynuator i Solcia już zaglądają, więc i Ciebie gorąco zapraszam :D Wszystkich zapraszam.
poszukiwani-przez-mrocznych.blogspot.com
CUUUUDOWNE <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, ale daj im w końcu odpocząć od trudności bo nawet J.K.Rowling tak im nie utrudniała życia..
OdpowiedzUsuńAle i tak bedziesz miała w dupie to co ja powiem wiec...
Świetny blog i wspaniałe teksty. Oby tak dalej! ;)
OdpowiedzUsuńJak masz czas, zerknij na mój:
----> http://ginny77weasley.bloog.pl/kat,0,index.html
Notka świetna! (jak zawszę :D) Nie mogę się doczekać dalszych losów Potterów. Dla mnie jesteś drugą (Polską wersją) J.K. :P Ale to tylko moje chore porównanie. Czytam bloga od początku i mam nadzieję, że kiedyś będę pisać tak jak ty. Mam prośbę, gdybyś miała czas, zerknęłabyś na mojego bloga i podpowiedziała mi co zmienić? Nie chcę się reklamować czy coś, po prostu chciałam, żebyś podpowiedziała mi co nieco. <3
OdpowiedzUsuńMój blog - http://thelifeyouwereborn.blogspot.com/
Z góry dziękuję. <33
Świetny blog! Kocham Twoje notki! Masz fantastyczny talent! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :D Wejdź na mojego bloga z góry dziękuje ^.^ Oto adres: http://nieoczekiwana-zmiana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńcóż jedna notka na miesiąc to nie tak fajnie. Dobrze, że pojawił się Jake, ale jak Ginny się z nim zwiąże to będzie to Druga ''Moda na sukces''. Trzeba uważać, żeby nie przesadzić.
OdpowiedzUsuńCiekawy blog, właśnie znalazłem. Pierwszy literacki blog, który nie tyle, że jest w klimatach Pottera, lecz sam tworzy dalszą historie.. Dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O kulturze
Uwielbiam czytać Twoje opowiadania! Znalazłam Twojego bloga po założeniu swojego i muszę przyznać, że nie sądzę, aby kiedykolwiek udało mi się napisać coś równie trzymającego w napięciu. Zawsze myślałam, że moje opowiadania są całkiem niezłe, ale kiedy trafiłam do Ciebie, odwołuję wszystko! Piszesz cudownie, naprawdę masz talent! Nawet nie próbuję Ci dorównać ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i chęci zapraszam do siebie: http://hinnylove13.blogspot.com/
Cudne ^^
OdpowiedzUsuńUwielbiam *.*
Zapraszam do siebie :)
dzieckoolimpu.blogspot.com
jejuuu *u*
OdpowiedzUsuńPisz szybko następne!
Przesiedziałam połowę wakacji codziennie czytając Twojego bloga ;*
A teeraaaz czekam na kolejny rozdział! :c <3.
Świeeetnie piszesz, kc :3