niedziela, 2 maja 2021

173. Rodzina, ach rodzina...

 Kuchnia państwa Weasley rozbrzmiewała głośnym płaczem małej dziewczynki leżącej w kołysce. Jej matka przerzucała kolejne strony książki, mamrocząc, złorzecząc i jednocześnie bujając łóżeczko.
- Hermiono, czemu jeszcze nie jesteś gotowa? Myślałem, że będziemy w Norze trochę wcześniej.
Ron stał w progu, obserwując Hermionę. 
- Tak, tak… – mruknęła. 
Ron się uśmiechnął. Z tymi potarganymi włosami i z zagryzioną wargą, tak bardzo przypominała teraz tę dawną Hermionę z Hogwartu, gdy nie mogła rozwikłać trudnego zadania.
- Słyszałaś, co mówiłem?
Wszedł do środka i wziął Rose na ręce. Mała natychmiast przestała płakać.
- Jak ty to robisz? – warknęła Hermiona, zatrzaskując ze złością poradnik dla młodych mam i spoglądając na niego.
- Bo Rosie potrzebuje tylko odrobinę czułości – zaszczebiotał Ron, podrzucając małą do góry i wywołując tym radosny śmiech dziewczynki. – Zawsze uważałem, że te wszystkie książki to bzdury.
- Świetnie! Evanesco! – Hermiona machnęła różdżką i wszystkie woluminy znikły. – W takim razie to może od tej pory to ty będziesz zajmował się opieką nad małą, co? A ja wrócę do pracy?
- A co z moją pracą? Wiesz, że miałem dołączyć do Harry’ego… 
Odwrócił córeczkę przodem do Hermiony, opierając jej plecki o siebie. Rose zaczęła machać nóżkami z radości.
Hermiona wstała.
- Wiem, Ron. Ale widzisz, że sobie nie radzę… A tobie wystarczy chwila i już jest dobrze…
Ron westchnął.
- W porządku. Uzgodnię z Harrym moje szkolenie w ministerstwie, a tobie radzę pogadać z Ginny albo z mamą. Może dzisiaj w Norze?
Hermiona pocałowała go w policzek.
- Dziękuję.
Przyjrzała mu się uważnie. Miał na sobie świąteczny sweter i szare spodnie.
- Która jest godzina? – zapytała zaskoczona. – Mieliśmy być chyba dopiero na kolacji.
Ron przytaknął.
- To prawda, ale pomyślałem, że może pójdziemy wcześniej.
- Wcześniej? Dopiero minęło południe! Zresztą jestem pewna, że Harry jest w ministerstwie… - zamarła, gdy dostrzegła, że Ron kręci głową.
- Są święta, Hermiono. Poza tym przed chwilą rozmawiałem z Ginny i wiem, że właśnie wybierali się do Nory.
- Harry też?
- Należy mu się trochę odpoczynku, nie uważasz? Jest na bieżąco ze wszystkim, a gdyby wynikło coś pilnego zawsze mogą go powiadomić.
Hermiona skinęła głową.
- Pewnie masz rację – przyznała. – Chcesz iść do babci Kwiatuszku? – zapytała roześmianej córki. 
Rose wyciągnęła rączki i zagulgała wesoło.
- Dobrze. – Zerknęła na Rona. – Dasz mi pół godziny, bym mogła się przygotować?
------ 
W Norze jak co roku pachniało cynamonem i goździkami, mieszając się z zapachem igliwia od postawionej w salonie choinki.

Zanim cała rodzina Weasleyów mogła zebrać się w salonie, by wspólnie spędzić wieczór wigilijny, domownicy dzielili się na dwie części – mężczyźni ubierali z najmłodszymi świąteczne drzewko, a kobiety gromadziły się w kuchni, by przy okazji ostatnich przygotowań trochę poplotkować.

Ginny uśpiła Albusa i przechodząc przez salon, usłyszała za oknem dziecięcy pisk zakończony płaczem. Wyjrzała na ośnieżone podwórko Nory, gdzie przenieśli się jej bracia i mąż, by zobaczyć jak jej syn podbiega z wyciągniętą ręką w stronę Harry’ego. Mężczyzna ukucnął przy nim, pocałował paluszek malca, po czym odwrócił go i klepiąc delikatnie w pupę, odesłał z powrotem do zabawy z Teddym i Victoire. Starsze dzieci odgnomiały ogródek, podczas gdy Jim biegał pomiędzy nimi i wskazywał kolejnego gnoma, który pojawił się wśród śniegu. Stanął bardzo blisko stworzonka i ostrożnie wyciągnął rączkę, w ostatniej chwili unikając ugryzienia. Teddy podbiegł do niego i złapał gnoma, który zaczął mu się wyrywać.

Zobaczyła jak Fred podnosi rękę i obraca nią, jakby trzymał lasso. Teddy przytaknął i zrobił to samo, odrzucając gnoma daleko poza ogródek. Victoire obserwująca wszystko z boku zaczęła bić mu brawo, a Harry i jej bracia zaczęli się śmiać.
Ginny odwróciła się spokojna i uśmiechnęła się, widząc swoje bratowe, kontrolujące swoich malców. Freddie i Georgie bawili się na rozłożonej kolorowej macie i machając rączkami ruszali wiszącymi nad nimi zabawkami. Verity siedziała na stopach z jednej strony, a Angelina z drugiej.
- Ginny, gdzie jest Albus? – zapytała Angelina. – Mógłby pobawić się z naszymi chłopcami.
- Właśnie – dodała Verity. – To przecież kuzyni. 
- Śpi – odparła. – Niedługo pewnie do nich dołączy. 
- Ginny, kochanie – z kuchni wyjrzała Molly Weasley – możesz pomóc mi z przygotowaniem stołu, dopóki Al się nie obudzi?
- Jasne, mamo – mruknęła. 
Zerknęła jeszcze raz za okno, gdzie trwała bitwa na śnieżki. Chciała mieć na oku wszystkich swoich mężczyzn i nieważne, że jeden z nich był dorosły i potrafił sam o siebie zadbać. Było jednak coś, co nie dawało jej spokoju. Jakieś dziwne przeczucie. Starała się kryć z tym przez cały dzień, zwłaszcza przed Harrym, choć wiedziała, że właśnie przed nim to się nie uda. Za dobrze ją znał. 
Westchnęła i pocierając ramiona weszła do kuchni.
- Trzeba zawołać chłopaków? – zapytała od progu. 
Wyciągnęła różdżkę i z kredensu wyfrunęły talerze i sztućce, by ułożyć się wokół stołu. 
- Za chwilę. – Molly Weasley wytarła dłonie w ręcznik i odwróciła się do córki. – Hermiona spędza święta u swoich rodziców?
Ginny potrząsnęła głową.
- Myślę, że niedługo będą. Rozmawiałam rano z Ronem. Obiecał mi, że przekona ją do przyjścia na obiad. 
- To dobrze.
Na schodach rozległy się kroki, więc Molly oderwała wzrok od córki i spojrzała na wchodzącą do kuchni synową.
- Molly zasnęła?
Audrey przytaknęła, siadając na krześle.
- Ledwo. Miała tyle wrażeń, że nawet dodatkowe karmienie nie pomagało. Jak twój Al może spać w tym hałasie? – zerknęła na Ginny.
- Przyzwyczaił się. – Ginny uśmiechnęła się do bratowej. – Przy okrzykach Jima i stukocie klocków, nie miał innego wyjścia. Poza tym, czasami ustawiam zaklęcia wyciszające wokół niego.
Audrey klepnęła się otwartą dłonią w czoło.
- Jak mogłam o tym zapomnieć?
Ginny roześmiała się.
- Nie ty jedna. Ja też nie używałam tych zaklęć przy Jimie. Dopiero później.
- Mama!
- O wilku mowa.
Ginny odwróciła się do syna, który biegł od drzwi z wyciągniętą rączką. Za nim, asekurując malca od tyłu, szedł Harry. 
- Mama, popać! Kjazdka!
Ginny ukucnęła i spojrzała na otwartą rączkę chłopca. Na rękawiczce leżał błyszczący płatek śniegu. Poczuła delikatny podmuch zimnego powietrza i zrozumiała, że Harry zaklęciem sprawia, że śnieżynka się nie topi.
- Jaka śliczna – zauważyła. – Pada śnieg? – Zerknęła na męża.
Harry przytaknął.
- Chcieliśmy zrobić ci prezent.
- Masz. – Jim odwrócił rączkę i śnieżynka opadła na jej dłoń. 
- Dziękuję, skarbie. – Pocałowała malca w główkę. – Szkoda, że zaraz jej nie będzie – szepnęła smutno.
- Nic straconego, siostrzyczko.
Do środka weszli Fred i George. 
- Wiesz Ginny, że wystarczy jedno zaklęcie…
- Chłopcy, nie róbcie w domu śnieżycy – ostrzegła ich pani Weasley. 
- Przecież nic nie robimy. – Fred schował różdżkę, spoglądając na brata. 
- Ale może da się zrobić… - zaczął George.
- …przenośny śnieg – zakończył z uśmiechem Fred i obaj wyszli, omawiając kolejny pomysł do swojego sklepu.
Molly pokręciła głową.
- Tylko błota naniosą – westchnęła i zajęła się przygotowaniem posiłku.
- Jestem pewien, że znajdą na to sposób – mruknął Harry. – Chodź Jim – wziął synka na ręce – poczekamy na mamę przy choince.
- Za wcześnie na prezenty – zauważyła z uśmiechem Ginny.
- Lubisz takie. – Harry przygarnął ją do siebie, całując ją w skroń. – Zerknę po drodze do najmłodszego.
- Dzięki. Śpi przy kominku. Chyba, że ktoś go obudził.
Gdy Harry się odwracał, do środka wszedł Artur, niosąc w ramionach małego chłopca.
- Zobacz Al, tu jest mamusia! – zawołał uradowany do malca. – Ten mały gentleman chyba jest głodny – stwierdził, spoglądając na swoją córkę.
- Sam się obudził? – Ginny wyciągnęła ręce i Albus znalazł się u niej na kolanach.
- Nie do końca – westchnął Artur. – Pojawili się Fred i George…
- Kochani bracia… - Ginny przewróciła oczami.
- Pójdę z nimi pogadać – zaproponował Harry. – I tak musimy się przebrać, prawda Jimmy? 
- Bawić? – Chłopiec przekrzywił główkę, patrząc najpierw na tatę, a potem na mamę. Wyciągnął do niej rączkę. – Mama?
- Nakarmię Albusa i dołączę do was, dobrze Słoneczko? – Ginny pochwyciła wargami małe paluszki, wywołując radosny śmiech synka.
- Tata? – odwrócił się z powrotem do Harry’ego.
- Tak. Idziemy się pobawić.
----- 
Harry rozejrzał się z zadowoleniem po salonie Nory. Całe pomieszczenie udekorowane było w tak niezliczoną liczbę łańcuchów, girland i innych świątecznych ozdób, że każdy, kto wchodził do środka, dziecko, czy dorosły zaplątywał się w porozwieszane dekoracje. 
Uwielbiał tę atmosferę niesamowitej krzątaniny, tłoku i przedświątecznej nerwowości. Z kuchni rozchodziły się po całym domu zapachy przygotowanych przez panią Weasley wspaniałych potraw, oczy wypełniał blask lampek zawieszonych na choince, a serce wypełniało ciepło. 
I choć z mijającym wieczorem poszczególni członkowie rodziny rozchodzili się do swoich pokojów, by uśpić najmłodszych, wciąż wokół panował gwar i radość.
Pochylił głowę na śpiącego Jima, któremu nie przeszkadzały okrzyki Teddy’ego i Victoire kibicującym bliźniakom i Ronowi, którzy grali w eksplodującego durnia. Siedzące niedaleko Angelina i Hermiona próbowały uciszyć swoich mężów, gdy po kolejnym wybuchu lub okrzyku radości, karmione przez nie niemowlęta zaczynały płakać.
W tle rozbrzmiewały dźwięki jednego ze świątecznych przebojów Celestyny Warbeck, a pani Weasley przytulała się do swojego męża, zapewne wspominając młodość.
Uśmiechnął się, gdy w drzwiach zobaczył Ginny. Odwzajemniła mu tym samym i torując sobie drogę wśród kolorowych ozdób, usiadła obok niego, opierając głowę o jego ramię. Śpiący na kolanach Harry’ego Jim poruszył się, gdy Ginny uniosła jego stópki i oparła je na sobie.
- Co tam? Zmęczona? – zapytał. – Albus dał ci w kość?
- Nie bardziej niż zwykle… – ziewnęła. – A temu nic nie przeszkadza? – Przeczesała czarne włoski synka. – Przecież oni robią taki hałas, że słychać ich w całym domu – warknęła w stronę swoich braci. 
- Daj spokój, siostrzyczko – zawołał Fred. – Są święta.
- Sama byś mogła się do nas przyłączyć – dodał George. – Jak za starych czasów.
- Chcecie dostać łomot od siostry? – zauważyła ze zdziwieniem Ginny. – Tego wam brakuje? – dodała z niedowierzaniem. 
- Od ciebie nigdy nie dostaliśmy…
- Mam wam przypomnieć jak przed laty…
- To się nie liczy – przerwał jej George.
- Wtedy pomagali ci Bill i Charlie…
Ginny wysunęła się na krawędź siedziska.
- W takim razie chcecie się przekonać, czy wasza mała siostrzyczka potrafi sama złoić wam skórę? – zapytała, mrużąc oczy.
Przesunęła nóżki Jima na Harry’ego, którego pocałowała w policzek, wstała i uklękła obok braci, biorąc do ręki karty i wywołując tym poruszenie wśród zebranych. Teddy podskoczył, zerkając to na nią, to na bliźniaków i zaczął skandować:
- Ciocia! Ciocia!
Ron tymczasem wstał i usiadł na kanapie obok Harry’ego.
– Tchórzysz? – szepnął Harry, szczerząc zęby.
– Nie wiem, jak ty, ale gdy ona robi taką minę, to wolę nie ryzykować – szepnął.
– Mnie to mówisz? – zaśmiał się Harry. – Cieszę się, że tym razem jej uwaga nie jest skierowana na mnie. – Zerknął na Jamesa i wstał. – Chyba położę do łóżka tego malca zanim jego mama to mnie potraktuje swoim ulubionym upiorogackiem.
– Nigdy tego nie zrobiłam! – zawołała Ginny, nie odwracając się.
– Oczywiście, że nie. – Harry pochylił się nad nią i pocałował w czubek głowy. – I wolałbym, by tak zostało – szepnął. Wyprostował się. – Dobranoc wszystkim. 
Skinął głową Molly i Arturowi i ruszył do wyjścia.
------ 
W dawnym pokoju Ginny, który od lat stał się oficjalnym pokojem Potterów na czas ich pobytu w Norze, rozbrzmiewały delikatne dźwięki kołysanki z wiszącej nad kołyską gwiazdki. 
Harry wszedł po cichu do środka i ułożył Jamesa w łóżeczku obok. Chłopiec pokręcił się chwilę, a gdy Harry wsunął mu w rączki ulubioną maskotkę, uśmiechnął się przez sen i znieruchomiał.
Zerknął do kołyski. Ku jego zaskoczeniu Albus nie spał. Wkładał sobie do buzi prawą nóżkę, a gdy zobaczył tatę uniósł główkę i zagadał wesoło.
– Da… da… ma?… – Wyciągnął rączki.
– Nie wiem Al, czy to dobry pomysł – zauważył Harry. – Jak mama się dowie, to przeklnie mnie, że cię rozpieszczam.
Albus skrzywił się, jakby zrozumiał, że nie zostanie wzięty na ręce i zaczął płakać.
– Myślę, że Ginny jest tak zaaferowana grą, że nie zauważy. A jak go nie weźmiesz, to obudzisz Jima – rozległ się głos Rona.
Harry wziął synka na ręce i odwrócił się do przyjaciela, który stał w progu.
– Wtedy będę miał jeszcze bardziej przerąbane. To chciałeś powiedzieć?
Ron wzruszył ramionami i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.
– Może – mruknął i usiadł na brzegu łóżka, obserwując Harry’ego, który przeszedł przez pokój i położył Albusa z drugiej strony.
- Zobaczymy, co tam jest, Al?
Malec zamachał rączkami i nóżkami i przekręcił się na brzuszek, nie dając tacie szans na cokolwiek. Jednak Harry chwycił go za nóżki i mimo protestów przyciągnął z powrotem do siebie. Wyczarował małe kolorowe bąbelki, które latały nad główką, by Al przez chwilę się nimi zainteresował, po czym sprawnie zmienił pieluchę. 
- Dobrze sobie radzisz – zauważył Ron.
- Musiałem nauczyć się przy Jimie kilka miesięcy temu – stwierdził Harry sucho.
Ron skinął głową. Dobrze wiedział, o czym mówi Harry i czego nie lubił wspominać. 
Harry usiadł bokiem na łóżku, pilnując kręcącego się Albusa i czekał. Był pewien, że Ron nie przyszedł chwalić jego opieki nad własnym synem, a porozmawiać.
– Hermiona chce wrócić do pracy w ministerstwie – zaczął w końcu Ron.
– Jesteś zaskoczony? Bo ja nie – stwierdził Harry, nie odwracając wzroku od syna. – Dziwię się, że tak długo wytrzymała.
Chwycił malca pod paszkami i posadził na udzie, przodem do siebie. Trzymając go za rączki zaczął poruszać nogą, wywołując podskokami wesoły śmiech u Ala.  
– Nie jestem – przyznał Ron. – Myślałem jednak, że poczeka aż Rose troszkę podrośnie. 
– Podrośnie? Czyli kiedy? Jak pójdzie do Hogwartu? Będzie dorosła?
– Nie musisz być taki złośliwy – burknął Ron. – Myślałem, że poczeka chociaż do momentu aż przestanie karmić.
– Nie zmienisz Hermiony w swoją matkę, Ron. 
Ron się wzdrygnął.
– Nie chcę jej zmieniać! W żadnym wypadku! – wykrzyknął. Ściszył jednak głos, gdy Harry zakrył palcem usta i wskazał głową na łóżeczko Jima. – Po prostu… – zawahał się. Albus przeturlał się po łóżku do niego i zaczął gaworzyć. – Chcesz mi coś powiedzieć, szkrabie? – Wziął go na ręce.
– Uważaj, bo Al potrafi każdego przegadać – zaśmiał się Harry. 
Albus spojrzał na tatę, potem na wujka i po swojemu zaczął mu coś tłumaczyć, machając rączkami.
– Da, da, da, da… 
– Pewnie masz rację – westchnął Ron. – Gdybym tylko cię rozumiał.
– Myślę, że Al chce ci powiedzieć, byś zaufał instynktowi – stwierdził Harry.
Al poklepał wujka po policzku i wysunął się z jego objęć. Chwilkę leżał na brzuszku, wyciągając rączki do przodu. Harry przywołał z kołyski gryzaka i pokazał mu go. Maluszek roześmiał się i powoli podpełzł do niego, chwytając oferowaną zabawkę i biorąc do buzi.
– Idziemy spać, Al? – zapytał Harry, biorąc synka na ręce. – Czy chcesz poczekać na mamusię?
– Gu… gu… ma… aa…
Wtulił się w tatę, ziewając.
Ron wstał i westchnął.
– Pewnie chcesz go uśpić, a ja ci tylko przeszkadzam. Przenieśmy tę rozmowę na jutro, dobra? 
Harry potrząsnął głową.
– I tak ze mną nie zaśnie – zauważył. – Najszybciej zasypiam przy mamusi. Prawda, Al?
Musnął palcem policzek synka. Odpowiedzią był niewyraźny gulgot malca w pierś Harry’ego.
– I tak pójdę – mruknął Ron. – Sprawdzę, kto wygrał. 
Kiedy otworzył drzwi, na korytarzu stała Ginny uciszająca podskakującego obok niej Teddy’ego. 
– Wiedziałam, że tu będziesz. – Ginny spojrzała na brata. – Hermiona wróciła do pokoju i prosiła, byś do niej dołączył. 
Harry instynktownie skierował różdżkę w stronę łóżeczka Jima i rzucił Muffliato, gdy jego chrześniak wyminął rodzeństwo i wpadł do środka z okrzykiem:
– Ciocia wygrała! Ciocia ograła wujków bliźniaków!
– Teddy, ciszej – syknął Harry. – Usypiam Albusa.
Chłopiec wskoczył na łóżko, obserwując dziecko w ramionach wujka.
– Będziesz śpiewał mu kołysankę? Jak byłem mały babcia zawsze mi śpiewała przed snem. 
Harry pokręcił głową. Zobaczył kątem oka, że Ginny oparła się o framugę, krzyżując ramiona na piersi, i obserwowała ich z uśmiechem.
– Myślę, że ciocia ma lepszy głos. 
– Teddy, czas spać – oznajmiła Ginny, wchodząc głębiej do pomieszczenia. – Babcia pewnie cię szuka.
Teddy zmarkotniał.
– Muszę? Chciałbym posłuchać, jak śpiewasz Alowi kołysankę.
Ginny westchnęła i pokręciła głową.
– Nie dzisiaj, Teddy.
Podeszła do Harry’ego, wzięła synka z jego rąk, układając go na ramieniu, i usiadła na krześle przy toaletce, dając malcowi jeść.
Teddy nie spuszczał z niej oczu. 
– Choć troszkę… – Chłopiec spojrzał błagalnie na Harry’ego.
– Ciocia ma rację – zaczął Harry. – Przed nami całe święta, które spędzimy razem. 
– Pójdę potem do babci, obiecuję… Wujku, proszę… chcę posłuchać…
Ginny prawie niezauważalnie skinęła głową. Ułożyła Albusa na kolanach, rękę oparła o podłokietnik, by jej i chłopcu było wygodnie i zaczęła cicho coś nucić.
Teddy położył się na brzuchu w poprzek łóżka i nogi Harry’ego, opierając głowę na zgiętych rękach, patrząc na ciocię. 
Chwilę później w pokoju rozbrzmiał delikatny głos Ginny:
– Zaśnij mój mały… Oczka zmruż… Gwiazdki na niebie… i pyzaty księżyc… czuwają nad tobą…
Harry wyciągnął nogi przed siebie i oparł się o zagłówek z zamkniętymi oczami. Rzadko mógł posłuchać, jak Ginny śpiewa. 
– Śpij maleńki… po cichutku… do białego ranka…
Głowa Teddy’ego zsunęła się z rączek i opadła na kolano Harry’ego, który otworzył oczy zdezorientowany i spojrzał na chrześniaka. Delikatnie uniósł go i odwrócił do siebie. Teddy oddychał przez otwarte usta i spał. Główka opadła mu na bok.
– Zasnął – wyszeptał z uśmiechem i wstał. – A Al?
– Prawie… – mruknęła Ginny. 
– Zaniosę go do Andromedy – zaproponował Harry, kładąc Teddy’ego na ramieniu i przechodząc przez pokój. – Zanim i ona zaśnie.
Ginny skinęła głową. 
– Sam raczej tego nie zrobi – zauważyła, uśmiechając się pod nosem. – A ja położę Ala.
Kiedy Harry zamknął za sobą drzwi, Ginny wstała i położyła Albusa do kołyski. Przebrała się w koszulę nocną i wyjrzała przez okno. Na niemal czarnym niebie skrzyły się miliony gwiazd, a zza wzgórza wyglądał cienki sierp księżyca. 
Gdzieś w oddali zahukała sowa. Ginny zamarła, nasłuchując, jednak żaden ptak nie pojawił się w zasięgu wzroku. Miała nadzieję, że święta spędzą w miarę spokojnie i nie będzie żadnych pilnych wezwań z ministerstwa.
Sięgnęła po szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy, zaglądając do śpiących malców.
W tej chwili do środka wszedł Harry.
– Dromeda dziękuje ci za uśpienie Teddy’ego – szepnął.
Zamknął za sobą drzwi i podszedł bliżej, zaglądając jej przez ramię. Objął ją od tyłu, by w ciszy obserwować dwóch małych chłopców.
– A ja tobie za Jima. Za cały dzień. 
– Dobrze się bawiliśmy. 
Ginny odwróciła się, by spojrzeć mu w oczy. Był szczęśliwy.
– On na pewno też. 
– Może nie jestem najlepszym ojcem – zaczął – ale się uczę. 
Ginny potrząsnęła głową. 
– To ty powiedziałeś. Zresztą oboje się uczymy.
– Miałaś dobrych nauczycieli.
– Mama i tata? – Ginny prychnęła. – Przy naszej siódemce… – westchnęła.
– Miałaś przynajmniej normalną rodzinę. Ja nie miałem nic…
– Żaden z moich braci, ani ja, nie korzystaliśmy z magii w wieku siedmiu miesięcy, jak nasz Jim.
– Więc jesteśmy dziwną rodziną? 
– Jedyną w swoim rodzaju.

11 komentarzy:

  1. Akurat czytałam wszystko od początku myślę że będzie super nie ja to wiem

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu! Akurat weszłam na emaila! A tam niespodzianka, że jest nowy rozdział! Jestem tutaj od samego początku istnienia bloga. Długo cię tu nie było, ale poziom utrzymany! Mam nadzieje, że będziesz częściej coś wstawiać ^^ Ta historia musi zostać dokończona!
    Pozdrawiam,
    Stała czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka i niezła niespodzianka. Dopiero dzisiaj przeczytana, bo powiadomienie o niej wpadło mi do spamu . Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. wróciłem tu po latach, skończyłem czytać ostatni wpis i wtedy okazało się, że dodałaś nowy! wspaniała wiadomość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Bardzo się cieszę, że go dodałaś

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie :) super rozdział. Uwielbiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodasz jeszcze plis bardzo mi się podoba 🥺

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział:)/// dodasz nowy rozdział? Proszee

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam jeszcze tego rozdzialu konkretnie, ale juz od jakiegos czasu szukalam tego bloga, bo mnie strasznie nostalgia dopadla. Zabieram sie znowu od początku za wszystko, ale strasznie mi dzien zrobil ten 2021 tutaj

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę częściej dodawać rozdziały bo to zbyt fajne opowiadanie by tak długo czekać

    OdpowiedzUsuń