niedziela, 26 stycznia 2014

166. Teddy i pierwsza choroba Albusa Pottera

Był piękny słoneczny dzień. Teddy uwielbiał takie dni, gdy mógł pobiegać po zielonej trawie, próbując złapać kafla, polatać na swojej miotełce, czy po prostu bawić się z wujkiem Harrym. Dzisiaj było jakoś tak inaczej. Nie było z nim ani wujka, ani cioci Ginny ani tym bardziej babci. Za to był w towarzystwie kobiety i mężczyzny, z którymi czuł się bezpiecznie. Wiedział, że z nimi nie stanie mu się krzywda. Dobrze pamiętał tamten straszny dzień, gdy niewidzialny pan zabrał go od cioci Ginny, a potem musiał stanąć w jej obronie i małego Jima, i użył jej różdżki. Od tamtej pory starał się słuchać, co mówili mu wszyscy otaczający go dorośli, żeby nie rozmawiał z nikim, kogo nie zna, żeby się nie oddalał, sam, od domu. 
Ale ci dwoje nie byli dla niego obcy. Kobieta miała różowe włosy i uśmiechała się promiennie, gdy mężczyzna podrzucił go do góry i posadził na swoich ramionach. 
Mama i tata. 
Chyba tak powinien o nich mówić. Przynajmniej tak wyglądała mama na zdjęciach, które pokazywała mu babcia, a pan miał brązowe włosy, takie jak on, gdy budził się rano. 
Obok mamy zwykle jest tata, prawda? Tak jak wujek Harry i ciocia Ginny są tatą i mamą dla Jima i Ala, co nie? To pewnie tutaj ten pan jest jego tatą, bo jest obok mamy.
Mama była taka radosna, gdy na niego patrzyła. Jej włosy też zmieniały się na różne kolory, tak jak jemu.
Po wesołej zabawie usiedli pod drzewem. Tata wziął go na swoje kolana, a mama przysiadła obok i razem zaczęli czytać książkę z baśniami Beadle’a, którą tak bardzo lubił. 
Wokół nich fruwały kolorowe obłoczki w różnych kształtach, wyczarowane przez tatę. Były bardzo podobne do tych, które potrafił wyczarować wujek Harry dla Jima. Czy każdy tata to potrafi? 
Już prawie zasypiał w ramionach taty, gdy zauważył jak rodzice sadzają go przed sobą. Wyprostował się w oczekiwaniu.
- Kochamy cię, skarbie – powiedziała mama i pocałowała go w czółko. 
- Chciałbym być z wami, już zawsze – mruknął Teddy, pociągając noskiem. – Tak jak teraz. 
Tata przytulił go do siebie.
- Jesteśmy zawsze z tobą, gdy bawisz się z wujkiem Harrym, czy uczysz z babcią Andromedą.
- Ale dlaczego nie mogę mieć normalnych rodziców, tak jak inne dzieci? Tak jak Victoire, Jim, Al… i nie mogę się do was przytulić? Dlaczego mogę spotykać was tylko w snach?
- Wiesz, że nie możemy inaczej – szepnęła Tonks.
- Dlaczego? 
- Nie zawsze możemy mieć wszystko, czego zapragniemy, skarbie – powiedział Remus. – Wiem, że to dla ciebie trudne, ale porozmawiaj z wujkiem Harrym. On też wychowywał się bez rodziców, wiesz? Mieszkał z ludźmi, którzy go nie kochali…
- Ale on jest duży i nie potrzebuje rodziców…
- Każdy ich potrzebuje. Wujek, gdy miał tyle samo lat, co ty teraz, był sam, ty masz wokół siebie ludzi, którzy cię kochają, babcię, wujka, pozostałych Weasleyów…
- A my zawsze będziemy w twoim serduszku.
Oboje przytulili go do siebie i zniknęli.
- Mama! Tata! – zawołał, ale oni już odeszli.
- Teddy…
Z oddali usłyszał głos babci.
- Teddy!
Teddy usiadł na łóżku, oddychając ciężko. Po jego twarzy spływały kropelki łez. Natychmiast znalazł się w ramionach babci. 
- Chcę mamy… i taty… - wychlipał.
- Cicho, Teddy, szsz… już dobrze… - Andromeda przytuliła chłopca do siebie i spojrzała na zdjęcie stojące na szafce przy łóżku. 
Fotografia przedstawiała kobietę i mężczyznę, trzymających roczne dziecko. Oboje uśmiechali się do aparatu. To była ostatnia fotografia zrobiona tuż przed… ich śmiercią, gdy byli jeszcze wszyscy razem. 
Teddy tulił maskotkę wilka, którą dostał od Harry’ego i którą obaj nazwali Remus po ojcu malca. Nie przepadała za nią, bo za bardzo przypominała jej, kim był Remus Lupin. Na szczęście Teddy odziedziczył zdolności metamorfomaga po Dorze, a nie wilkołactwo po ojcu.
- Opowiesz mi o nich? – poprosił Teddy cicho, podnosząc głowę i spoglądając na babcię.
Andromeda westchnęła wewnętrznie. Teddy już wielokrotnie słyszał te historie, ale nie miała serca, by mu odmówić. 
- Dobrze, ale po śniadaniu. Teraz, marsz do łazienki.
Teddy zrobił markotną minę. Wiedział, że z babcią nie ma szans. Wstał i z opuszczoną głową poczłapał we wskazanym kierunku. 
Gdy dotarł do kuchni, na stole czekała już na niego miska owsianki, stosik tostów i stare pudełko. Ogarnęła go fala radości. To pudełko było pełne starych zdjęć. Wszystkie były czarodziejskie i w większości przedstawiały jego mamę. Podskoczył i podbiegł do babci, łapiąc ją w pasie.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – powtarzał w kółko, dopóki babcia nie odciągnęła jego rączek od siebie.
- No już dobrze, kochanieńki. Obejrzymy je jak ładnie zjesz. 
- Super! 
Wrócił do stołu i wspiął się na swoje krzesełko. 
- Babciu, to prawda, że wujek Harry, gdy był mały, nie miał rodziców? Tak jak ja? – zapytał, pałaszując owsiankę. 
- To prawda – odparła, odwracając się. – Zginęli, broniąc go przed złym czarodziejem. 
- Mieszkał z babcią?
Usiadła obok niego. 
- Z tego co wiem, to mieszkał z mugolami, skarbie i nawet nie wiedział, że jest czarodziejem.
- Z mugolami? To musiało mu być strasznie nudno. Bez żadnych zaklęć, quidditcha… i w ogóle…
- Musiałbyś sam go zapytać. A będziesz miał ku temu okazję, bo jutro idziemy do Doliny Godryka…
- Jutro? – wykrzyknął zaskoczony i szczęśliwy. Jego włosy zmieniły kolor na różowy, tak jak Dorze, gdy była zadowolona. – Naprawdę idziemy do wujka?
- Tak – potwierdziła. – Ciocia Ginny przysłała mi zaproszenie na obiad. Zjadłeś? 
- Jasne – uśmiechnął się, oddając pustą miseczkę, którą babcia wysłała zaklęciem do zmycia. – To teraz oglądamy zdjęcia i opowiesz mi o mamie?
Babcia pokiwała głową, wstała i wziąwszy pudełko ze stołu, wyszła do saloniku. Usiadła na kanapie przed kominkiem a Teddy wskoczył na miejsce obok i wtulił się w jej bok, spoglądając na pudełko.
Andromeda uniosła wieko i podała chłopcu pierwsze zdjęcie. Na wielkiej łące stała mała dziewczynka, mniej więcej w tym samym wieku co on, ubrana w kolorową sukienkę i krzywiła się do aparatu. 
- Twoja mama nigdy nie lubiła się tak ubierać – szepnęła. – Wolała spodnie i koszulki. Chciałam, żeby była grzeczną i porządną dziewczynką, ale nie byłam w stanie jej do tego nakłonić. Zawsze skracała włosy, gdy próbowałam je upiąć lub przynajmniej związać w warkocze, i zmieniała kolor na wściekle czerwony.
- Tak jak ja?
- Tak jak ty – przytaknęła. – Gdy była szczęśliwa jej włosy miały wściekle różowy kolor… – Teddy zacisnął mocno oczy i jego włosy przybrały identyczną barwę, jaką miał przy śniadaniu. – O, właśnie takie. Potem poszła do Hogwartu…
Teddy wyciągnął rączkę i zaczął grzebać wśród ułożonych fotografii w pudełku.
- Dlaczego nie masz więcej wspólnych zdjęć mamy i taty? – zapytał i wyciągnął jedno, na którym mama ubrana w białą sukienkę stała wtulona w tatę. Oboje kołysali się w rytm tylko sobie znanej melodii.
- Nikt o tym wtedy nie myślał. Była wojna i twoi rodzice się ukrywali. Ochraniali wujka Harry’ego przed złymi czarodziejami. To cud, że powstały chociaż te… Chyba pierwszy raz widziałam twoją mamę niegrymaszącą na sukienkę – mruknęła do siebie. 
- To dlaczego akurat wtedy się pobrali? – dopytywał się Teddy. – Nie mogli zaczekać aż wojna się skończy?
Andromeda zerknęła na córkę, której uśmiech został uwieczniony na tej fotografii.
- To nie było takie proste. Co prawda wujek Harry pokonał złego czarodzieja, ale wciąż było niebezpiecznie. Twoi rodzice bardzo cię kochali i nie chcieli dłużej czekać… poza tym ty byłeś już w drodze… Rok po twoich narodzinach… Byli tacy… którzy chcieli cię porwać… 
- Tak jak ten pan rok temu? – wpadł jej w słowo.
- Tak. – Andromeda nie bardzo chciała wdawać się w szczegóły. Gdyby wilkołaki porwaliby Teddy’ego tamtego dnia, gdy zginęła Dora i Remus… sam by się nim stał… - ale twoi rodzice stanęli w twojej obronie. – zakończyła i pocałowała go w czubek głowy. 
- No, koniec tych wspominek – powiedziała i zaczęła się podnosić. – Idź na podwórko się pobawić.
Teddy zeskoczył z kanapy, chwycił leżącą przy drzwiach piłkę i wybiegł na zewnątrz. 
----- 
W sypialni Potterów panował półmrok. Jedynym źródłem światła był księżyc w pełni zaglądający przez okno i mała lampka stojąca przy łóżku. Choć była późna noc, w pokoju nie panował spokój i cisza. Ginny kręciła się w tę z powrotem z zapłakanym Alem w ramionach, który już od dłuższego czasu nie dawał się uspokoić. Płakał od kilku godzin i nic nie pomagało. Maluch prężył się z bólu, zaciskał rączki w piąstki i podkurczał nóżki.
- Wiem, że brzuszek boli… wiem… - mruczała – tatuś poszedł się dowiedzieć, co robić, by ci pomóc. 
Gdy to mówiła, w drzwiach pojawił się Harry we własnej osobie, w wyciągniętej bawełnianej koszulce i starych spodniach od piżamy. 
- Nadal płacze? – zapytał, wchodząc głębiej.
- Jak widzisz i słyszysz – westchnęła z bólem w głosie. – Próbowałam już chyba wszystkiego. Pielucha czysta… a gdy próbuję dać mu jeść, odchyla główkę i spina się, płacząc jeszcze bardziej. Nawet noszenie nie pomaga. Jestem bezsilna. – Zamknęła oczy i pochyliła głowę. 
Harry wziął od niej chłopca i przygarnął ich do siebie.
- No już, cii… jakoś damy radę.
- Łatwo ci mówić. To nie ty spędzasz z nim najwięcej czasu – mruknęła poirytowana, wyswobadzając się z jego ramion. – Dowiedziałeś się czegoś?
Przytaknął.
- Twoja mama twierdzi, że to może być zwykła kolka. Poradziła ciepłą kąpiel, albo ciepłe okłady na brzuszek. Zgredek już przygotowuje termofor. Powiedziała też, że dobrze by było zrobić napar z kopru i rumianku dla Ala i dla ciebie. W Mungu pytałem o Octopusa, ale ma dyżur dopiero jutro rano. Pójdę tam i może ktoś inny mi pomoże, a jak nie to zaczekam na niego.
Oddał jej Albusa i zamknął się w łazience.
- A co z Jimem? – zawołała za nim, próbując przekrzyczeć szum płynącej wody.
Wyłonił się chwilę potem ubrany w zwykłe dżinsy i koszulę. 
- Śpi. Ma założone zaklęcia ochronne, więc jakby coś z nim było nie tak, ty go usłyszysz, za to jego nic nie obudzi.
Zatrzymał się przy niej i pocałował płaczącego maluszka w główkę.
- A ty daj mamie wreszcie odpocząć – szepnął. Podniósł wzrok i zerknął na Ginny. – Wszystko będzie dobrze, a ja wrócę najszybciej, jak to będzie możliwe. Jakby co, to dam ci znać. Może połóżcie się razem… - zaproponował. – Masz całe łóżko tylko dla siebie…
- Jakby to pomogło… - mruknęła zrezygnowana.
Przytulił ją do siebie, pocałował i wyszedł.
W Mungu nie dowiedział się niczego nowego. Octopus potwierdził przypuszczenia Molly, że to może być zwykła kolka jelitowa, którą przechodzą prawie wszystkie noworodki i która może trwać do trzeciego miesiąca. Przepisał mu specjalny eliksir, do kupienia w aptece na Pokątnej, i poradził, żeby pojawili się z Alem, gdy objawy nie ustąpią przez kilka najbliższych dni.
Po wyjściu z Munga teleportował się prosto na Pokątną. Wstąpił na pocztę i wysłał sowę do Ginny z informacją od uzdrowiciela i ruszył w stronę apteki. 
Ulica była pusta. Był wczesny ranek i większość sklepów dopiero się otwierała. Miał nadzieję, że nie spotka nikogo znajomego. Chciał jak najszybciej załatwić sprawunki i wrócić do domu, by dać odpocząć Ginny i spędzić resztę wolnego dnia ze swoją rodziną.
Denerwował się. Oczywiście, że się denerwował. Nawet jeśli to nie było nic nadzwyczajnego, choć żadnemu z jego dzieci nie groziło niebezpieczeństwo, on wolałby znosić tortury śmierciożerców, niż czuć tę niemoc, którą widział w oczach Ginny, gdy kołysała maluszka w ramionach, i którą sam czuł odkąd usłyszał jego płacz. Najchętniej zamieniłby się z Alem, by tylko chłopiec tak nie cierpiał. 
Nie spodziewał się, że pojawienie się drugiego dziecka może zmienić wszystko. I to aż tak.  Oczywiście opieka nad dzieckiem nie powinna być dla niego nowością, przecież od roku na świecie jest Jim, ale on urodził się w normalnych warunkach, zdrowy… natomiast Albus… gdyby nie tamten atak na Ginny… chłopiec z pewnością pojawiłby się na świecie dopiero teraz… czy czegoś żałował? Pewnie wiele by się znalazło. Potrząsnął jednak głową. To nie jest czas na użalanie się nad sobą. Oboje z Ginny chcieli już dawno mieć malca w ramionach, a że los jest dla nich okrutny...  No cóż… powinien się już do tego przyzwyczaić przez te wszystkie lata. 
Widział jak Ginny jest zmęczona. Z jednej strony roczny chłopiec, którego trzeba pilnować, a z drugiej zaawansowana ciąża, teraz noworodek. Może trzeba by było wziąć kilka dni wolnego, żeby jej pomóc? Wątpił jednak, że King mu na to pozwoli. Już i tak nadwyrężył jego cierpliwość.
A Jim? Na razie jest zaciekawiony nowym członkiem rodziny. Póki co nie był zazdrosny o młodszego brata i Harry miał nadzieję, że tak zostanie. Nie wiedział jak może wyglądać ich dorastanie. On i Dudley nienawidzili się od samego początku, ale u nich to było zupełnie co innego. On był podrzutkiem, którego Dudley mógł traktować, jako kogoś gorszego. Zresztą nie ma co wracać do tamtych czasów. Były minęły.
Podniósł wzrok. Fasada Banku Gringotta jaśniała w pierwszych promieniach słońca. Sprzedawcy wystawiali na zewnątrz swoje towary, którym towarzyszyło codzienne zamieszanie, okrzyki rzucanych zaklęć. 
Nagle poczuł na plecach wbitą w siebie różdżkę i cichy syk przy uchu.
- Nie odwracaj się, Potter. Idź prosto do tej otwartej bramy po prawej stronie. Tylko bez żadnych numerów. Chcę widzieć twoje ręce.
Harry posłuchał. Zerknął w bok, by zobaczyć w oknie wystawowym napastnika, ale zobaczył tylko czarny płaszcz okrywający mężczyznę i zasłoniętą kapturem twarz. 
Zatrzymali się w przejściu za bramą, w której cuchnęło stęchłym powietrzem, zgniłymi jajkami i zdechłymi szczurami. Harry domyślił się, że są na tyłach apteki. Odgłosy ulicy stały się odległe i stłumione.
- Stęskniłeś się, Potter? – zapytał mężczyzna. 
- Jasne – prychnął Harry, odwracając się. – Mów, co masz. 
- Nie spodoba ci się to co powiem – ostrzegł. 
- Domyślam się. Dawaj. Nie mam zbyt wiele czasu.
Mężczyzna rzucił na oba końce przejścia zaklęcia odpychające, by nikt im nie przeszkodził. Harry zrobił to samo, rzucając Muffliato. 
- Wielu byłych śmierciożerców próbuje działać na własną rękę, najmując się jako płatni zabójcy – powiedział Zabini.
- To wiem – przyznał Harry. – Kilku z nich brało udział w porwaniu mojego syna. Niestety po wszystkim rozpłynęli się w powietrzu, a Robards nie jest skory do wyjawienia kim byli.
- Przykro mi. Niestety, ja też nie wiem. Ale radziłbym ci uważać na tego Jake’a z Dziurawego Kotła. Widziałem go ostatnio na Nokturnie, jak próbował wchodzić w układ z Gibbonem.
- Jake Kowalski-Spencer? 
- Ten sam. Jesteś całkowicie pewien, że nie brał udziału w porwaniu? Przekazanie okupu było podobno na zapleczu baru. Nie zdziwiło cię, że nikt nie kręcił się w tamtym miejscu i nikt nie zauważył twojego zniknięcia? Przecież w pubie było mnóstwo ludzi, a to jest główne przejście na Pokątną. 
- Nie wierzę, że to on.  Pamiętam, że jak się pojawiłem obsługiwał kilku gości.  Poza tym dość niedawno przyjechał do Anglii.
- I to ma być wytłumaczenie? – prychnął  Zabini. – Ja ci tylko dobrze radzę, Potter – uważaj – zastrzegł. – Nie zapominaj, że śmierciożercy wciąż używają zaklęć niewybaczalnych i mogą ci jeszcze nie raz namieszać.
Harry pokiwał głową.
- W porządku. Czego ode mnie oczekujesz? – zapytał.  Wiedział, że Zabini nie przyszedł, by go ostrzec. Na pewno czegoś chciał. Zerknął na zegarek. Już dawno powinien być w domu. Al potrzebuje eliksiru, a Ginny odpoczynku.
- Potrzebuję pomocy. Oni domyślają się, że mają kreta w szeregach. Wiesz, jak kończą zdrajcy? Wielogodzinne tortury… a potem… zielone światło.
Harry przytaknął.
- Nie musisz mi mówić. Znam ich metody. Czego potrzebujesz?
- Ochrony. Kryjówki. Czegokolwiek, co pozwoli mi zniknąć i się od nich uwolnić.
- Do tego możesz użyć eliksiru wielosokowego. 
- Który działa tylko godzinę? – wykrzyknął. – Oszalałeś? Potrzebuję czegoś stałego! Rozumiesz, że mogą mnie zabić, gdyby dowiedzieli się, że się z tobą spotykam?! I to w każdej chwili?
Harry przez chwilę mierzył Zabiniego wzrokiem.
- Dobrze, ale coś za coś – mruknął.
- Przecież powiedziałem ci o tym barmanie.
- Tak, ale to tylko twoje domysły, a ja potrzebuję konkretów, Zabini. Jeśli dasz mi nazwiska tych, którzy pomagali Robardsowi, to wtedy pomyślimy.
------ 
Gdy wrócił w domu wszędzie panowała cisza. Z kuchni wybiegł do niego Zgredek.
- Gdzie Ginny, Zgredku? – zapytał.
- Pani Ginewra zasnęła – oznajmił cicho skrzat. – Wzięła panicza Jamesa i położyła się razem z nim w sypialni z paniczem Albusem, Harry Potter, sir. Zgredek przygotował posiłek dla pani i panicza Jamesa, ale nie miał sumienia budzić pani. 
- Dobrze zrobiłeś, Zgredku – pochwalił go Harry. – Dawno zasnęła?
- Dwie godziny temu, Harry Potter, sir. Miałem właśnie zabrać panicza Jamesa, bo jest głodny.
- Ja się tym zajmę, Zgredku. Zostaw jedzenie w kuchni. Dziękuję.
- Oczywiście, Harry Potter, sir.
Skrzat skłonił się nisko i zniknął. Harry wspiął się na górę i zatrzymał w progu sypialni. Ginny leżała na boku, z zamkniętymi oczami, przodem do niego, ochraniając przed spadnięciem dwójkę dzieci. Tuliła do piersi Ala, który ssał pokarm przez sen. Na środku łóżka wiercił się James, klepiąc mamę po całym ciele, by zwróciła na niego uwagę. Harry ledwo powstrzymał się od śmiechu, gdy wymamrotała przez sen:
- Jeszcze chwilę… jeszcze tylko jeden strzał…
Harry obszedł łóżko i wziął Jamesa na ręce.
- Chodź, Jim. Damy mamie odpocząć.
Machnął różdżką i koc, leżący dotąd złożony w nogach łóżka, rozwinął się i opadł, przykrywając leżącą kobietę i dziecko. Ginny zamruczała przez sen i przyciągnęła Ala jeszcze bliżej.
- Tata, mama lulu – powiedział chłopiec, wykręcając się w ramionach Harry’ego. – I dzia tes lulu.
Harry przyłożył palec do ust. 
- Tak, cichutko, Jim – szepnął i ruszył do wyjścia. – Damy mamie troszkę pospać, dobrze? A my przez ten czas zjemy obiadek i pójdziemy na spacer, a potem się pobawimy – powiedział, schodząc po schodach. 
- Papu? – Jim podniósł główkę i zaczął podskakiwać, gdy Harry kiwnął głową. – Am! – zawołał radośnie.
Harry roześmiał się, poprawił syna na ramieniu i wszedł do kuchni.
 ------ 
Ginny obudziło ciche kwilenie niemowlęcia. Przez chwilę leżała zdezorientowana, patrząc na poruszające się po ścianach cienie. Która jest godzina? I co ona robi w łóżku? Przeciągnęła się i ze zdziwieniem stwierdziła, że czuje się wypoczęta. Ułożyła się na plecach, przetarła oczy i przełożyła popiskującego Ala na siebie, kładąc malca na brzuszku. 
- Co tam, skarbie? – zaszczebiotała. 
Al podniósł główkę, ale ciężko mu było ją utrzymać, więc od razu położył ją na mamie.
- Ciężka główka? Jimowi też nie… - urwała i usiadła, z przerażeniem rozglądając się po pokoju. 
Uświadomiła sobie, że nie ma na łóżku starszego chłopca, którego wzięła jakiś czas temu, a ona jest przykryta kocem. Odrzuciła przykrycie, przygarnęła Ala jeszcze mocniej do siebie, otulając go chustą, i wstała. Spod poduszki wyciągnęła różdżkę i ostrożnie wyszła na korytarz. 
W domu panowała cisza. Al, jakby wyczuwając zdenerwowanie mamy, też zamilkł. Ginny weszła do pokoiku Jima, by zobaczyć jedynie puste łóżeczko starszego synka i opuszczone pomieszczenie. Zaczęła ogarniać ją panika. Gdzie on jest? 
Odwróciła się i zbiegła po schodach. Już miała zawołać Zgredka, gdy w salonie, na podłodze przed kominkiem, zobaczyła ogromny rozłożony pergamin, a na nim odbicia paluszków, rączek i stópek dziecka. Wokół niego porozrzucane były klocki oraz kulki papieru; kilka z nich znajdowało się w dwóch pojemnikach po bokach paleniska. Nigdzie jednak nie było widać winowajców tego bałaganu.
Wzniosła oczy ku górze, krzycząc w bezsilnej złości. Al zakwilił cichutko.
- Przez twojego ojca kiedyś dostanę zawału – warknęła. – Ciekawe, kto to wszystko posprząta – mruczała, machając różdżką. 
Al zagulgotał w odpowiedzi.
- Masz rację. – Ginny westchnęła. – Jak zawsze wszystko i tak jest na mojej głowie.
- Teddy! – Nagle na ganku rozległo się wołanie starszej kobiety.
Obróciła się na pięcie, marszcząc brwi. Andromeda Tonks? Co ona tu… Wciągnęła ze świstem powietrze, gdy sobie uświadomiła, że sama przecież zaprosiła ją i Teddy’ego na dzisiejszy obiad. Słodki Merlinie! Co ona by zrobiła, gdyby nie było Zgredka?
- Niech się jeszcze pobawi – usłyszała głos Harry’ego. – Jak każde dziecko musi się wyszaleć.
- Dora była taka sama – westchnęła pani Tonks. – Wszędzie jej było pełno.
Ginny usłyszała śmiech Harry’ego i okrzyk radości Teddy’ego wbiegającego po schodkach werandy. Chwilę potem drzwi otworzyły się i do środka weszła Andromeda prowadzona przez Harry’ego, u którego stóp biegał jego chrześniak, a w jego ramionach podskakiwał ich starszy syn, wyciągając do Teddy’ego rączki. Ginny rzuciła mężowi sztyletujące spojrzenie i zwróciła się do gościa.
- Dobrze cię widzieć, Dromedo – przywitała się, podchodząc bliżej. – Przepraszamy za bałagan…
- Nie ma problemu, Ginewro. – Pani Tonks uśmiechnęła się na powitanie. – Za kilka lat, jak ci dwaj podrosną – wskazała na obu małych Potterów w ramionach rodziców – będziesz musiała jakoś zaakceptować, że po całym domu będą plątać się ich zabawki i nie pomagają na to żadne zaklęcia sprzątające. Ja już przywykłam – dodała, zerkając na swojego wnuka, który nie odstępował Harry’ego na krok.
- Ja już teraz mam wrażenie, że są wszędzie – zauważył Harry ze śmiechem.
Wszyscy usiedli przy kominku. Ginny w swoim fotelu, Andromeda na kanapie, a Harry, zanim usiadł na dywanie wśród klocków, podniósł Jamesa nad siebie i zakręcił się, robiąc samolot nad swoją i Ginny głową, wywołując tym radosny śmiech Jima. 
- Nic dziwnego, jak sam je roznosisz – prychnęła Ginny, kręcąc głową w dezaprobacie. – Jim tego nie robi, nie mówiąc o Alu. 
- Bo ciocia to robi! – zawołał Teddy. – Tylko nie chce się przyznać.
- Ted! – fuknęła na niego Andromeda. – Bo jeszcze pokażę ci, jak ty roznosisz swoje zabawki po całym domu.
- Ciociu, wiesz, że wyglądasz jak Mama Kangurzyca? – zawołał Teddy, ignorując babcię i podchodząc do Ginny. Zaczął podskakiwać, by zajrzeć do Ala. Harry z trudem powstrzymał się, by się nie śmiać.
- Mama Kangurzyca? – zapytała niepewnie Ginny, spoglądając pytająco na Harry’ego i panią Tonks.
- Babcia czytała mi taką książeczkę o misiu i tam była Mama Kangurzyca i kangurzątko o imieniu Maleństwo, który siedział w takiej kieszeni, jak Al u ciebie.
- To taka mugolska bajka – wyjaśnił Harry. – Kubuś Puchatek. Pewnie od Hermiony? – zapytał, patrząc na Andromedę.
- Tak! – wykrzyknął Teddy zanim pani Tonks zdążyła odpowiedzieć. – Ciocia Hermiona mi ją dała! Jest super!
Przy Ginny pojawił się skrzat domowy.
- Zgredek przyszedł, żeby powiedzieć, że obiad jest gotowy, pani Ginewro.
- Dziękuję, Zgredku – odparła. – Zapraszam na posiłek.
----- 
Ginny siedziała w fotelu jeszcze długo po tym, jak Andromeda i Teddy wrócili do siebie. Karmiła Ala i śpiewała mu kołysankę. Dziecko słuchało z otwartymi oczkami, ściskając mamę za kciuk. 
- Dasz dzisiaj mamie troszkę pospać? – zapytała maleństwa. – Tatuś się postarał i załatwił dobre piciu i Al będzie zdrowy. Pójdziemy do niego i popatrzymy jak usypia Jima?
W odpowiedzi otrzymała bezzębny uśmiech malca.   
Znalazła Harry’ego siedzącego na krześle w pokoiku Jima i wpatrującego się w śpiące dziecko na kolanach. O czym myślał? O Teddym i jego niekończących się pytaniach o rodziców? O swoim dzieciństwie, czy jednak o ich dzieciach?
- Dawno zasnął? – zapytała szeptem.
- Przed chwilą – odparł i wstał, by ułożyć synka w łóżeczku. – Jak Al?
- Połknął całą dawkę eliksiru razem z moim mlekiem. Zobaczymy w nocy, czy działa. 
Harry przysunął się do niej i objął ją w talii.
- Będzie dobrze – szepnął. – Mamo Kangurzyco.
- Ej! – wykrzyknęła stłumionym głosem, by nie obudzić dzieci. – Nie jestem…
- Jesteś naszą Mamą Kangurzycą. A nasze Maleństwo trzeba położyć już do łóżeczka, by rodzice mogli się trochę sobą nacieszyć…
Odwrócił ją i poprowadził przed sobą do sypialni.
- A jest tam też Pan Kangur? Czy to ten Kubuś Puchatek?
- Nie. To miś o bardzo małym rozumku – wyszeptał jej do ucha, przyciskając ją do swojej piersi, a jego ciepły oddech owionął jej szyję a wargi przesunęły się po wrażliwej skórze, zawadzając o płatek ucha – którego pokochają też nasze dzieci. 
Ginny odwróciła się, zaplotła palce na jego szyi i pocałowała go delikatnie. 

48 komentarzy:

  1. wiem, że niektórzy narzekają na twój brak czasu i rzadko dodawane nowe posty... Ja natomiast gdy mam wolną chwilę zaglądam tutaj i czytam twoją historię od początku..nigdy mi się nie znudzi.

    Podziwiam twój zapał, że pomimo przyziemnych obowiązków znajdujesz czas i dla Nas, dla mnie Czarujesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też :D

      Usuń
    2. ciasteczkoo ma racje ja uważam że nie tylko trzeba chcieć pisać ale trzeba to lubić i umieć to robić

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny :) Nie przejmuj się tymi, którzy narzekają, że rzadko dodajesz posty. Ja sama piszę z koleżanką blog o "Harrym Potterze" i dodajemy rozdziały średnio co miesiąc i to o wiele krótsze niż te, które Ty dodajesz. Wiem jak to jest gdy nie ma się weny i siedzi się myśląc co napisać. Podziwiam Cię ja napisałam 10 rozdziałów i już wysiadam, a Ty masz już 166 rozdziałów... Nie martw się niczym i pisz dalej :) Pozdrawiam :) Twoja fanka Emilia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :D Nie mogę się nadziwic, że mimo codziennych obowiązków masz czas na pisanie notek. Jak nic masz jakieś magiczne moce xD Pozdrawiam i życzę weny.
    ~ Amaia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny był ten pomysł ze snami Teddy'ego, aż mi się zrobiło smutno :( Nie spiesz się z rozdziałami i pisz, kiedy pozwala ci na to czas, bo naprawdę warto czekać na Twoje notki :) (a anonimki niech się...)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3
    Faktycznie, na początku łezka się w oku kręci. Biedny Teddy :(
    Mam tylko jedną uwagę, mianowicie napisałaś "pokarzę", a powinno być "pokażę", ale to nieważne :)
    Gratuluję kolejnego świetnego rozdziału i czekam na następny :D
    Gdybyś miała chwilę, to zapraszam do mnie, miło mi będzie usłyszeć Twoją opinię:
    http://fanfiction-hp-cynthia-jones.blogspot.com/
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za zwrócenie uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic dodać nic ująć. Rozdział magicznie idealny. Weny, weny i jeszcze raz weny. Pozdrawiam ♥♡♥♡:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. No nareszcie kochana :)
    Notka jak zawsze jest świetna !
    Podoba mi się jak Tonks i Remus odwiedzają Teddy'ego w snach. Malec przynajmniej coś tam wie ;)
    W żadnym wypadku nie chce cię krytykować ale brakuję mi łzawych scen. Czegoś takiego.... wzruszającego :)
    Ostatnio codziennie wchodziłąm i patrzyłam czy nie ma nn :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na http://ginny-i-harry.blogspot.com/2014/01/rozdzia-4-z-powrotem-w-hogwarcie.html
    Niech wena będzie z Tobą !
    Wampika Julcia :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne :) <3
    Już nie mogłam się doczekać!
    ;D
    Przepraszam, że krótko, ale kompletnie nie mam czasu ;c
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się, że jest już nowa notka. Nie przejmuje się marudzeniem innych, że rzadko dodajesz posty - nie warto. Twojego bloga czytam od wielu lat i wiem, że warto czekać na twoje notki - bo są świetne, a historia w nich opisana jest wyjątkowa. Notka świetna, fajnie wymyśliłaś to, że Tedd'ego rodzice odwiedzają we śnie. Przynajmniej maluch wie chociaż troszkę jak to jest mieć rodziców. Pozdrawiam i życzę weny do pisania dalszego ciągu tak magicznej historii. Wierna fanka Ela <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny blog przeczytałam go całego w jeden tydzień i wciąż oczekuję na kolejne posty ;). Życzę dużo motywacji i weny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Super, super, super. Dzięki ci bardzo za tę notkę. Jest świetna. Jeśli nadal potrzebujesz inspiracji, to gumisiek98 ma dobry pomysł z tym balem absolwentów. Jesteś chyba jedyną, która w swojej historii doszła od bitwy aż do narodzin Jamesa i Ala! Teraz czekamy na dalsze losy bohaterów, ale nawet jeśli zdecydujesz, że wystarczy już tego pisania, to i tak bardzo ci dziękujemy za te 166 notek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + gdyby komuś się nudziło w między czasie zapraszam do mnie http://harry-i-ginny-potter.blogspot.com

      Usuń
    2. Czytałam twojego bloga. Kiedy nn ?

      Usuń
  14. Omg już nie mogłam się doczekać. Świetny rozdział. Pozdrawiam ~ Marika

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurcze, znalazłam kiedyś Twojego bloga, ale miał wtedy zaledwie 30-40 rozdziałów! Miałam oczywiście inne konto, zdaje mi się, że nawet przez chwilę rozmawiałyśmy na gadu i nadal uważam, że piszesz genialnie - teraz nawet jeszcze bardziej niż poprzednio. Dużo mi zostało do nadrobienia, ale z pewnością się wyrobię! ;3
    Piszę bez ładu i składu, wybacz ;_;
    Szczerze, tęskniłam za tą historią! Ale zawieruszyła się gdzieś w mojej pamięci i na starym komputerze i koncie... ;_;
    Haha idę poszukać swoich komentarzy i pośmiać się z tej idiotki reckless haha xD
    To baju, jak tylko przeczytam to rozwlekę Ci się w ogromnym komentarzu - tylko jeśli zajmie mi to więcej niż miesiąc, to się nie gniewaj, bo mam strasznie dużo do pozaliczania w tym semestrze ;x
    Przeczytam na pewno <3 Do zobaczenia w komentarzach ;D
    Pozdrawiam!
    ~ no-rules-in-my-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny i wzruszający rozdział <3 Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiadomienie o nowej notce = Banan na twarzy :D
    Nie ma to jak się szczerzyć do ekranu :D
    Notka cudna, jak zawsze. Ale wymęczysz biednego barmana. Wszędzie zdrajcy i podstępni... Ale dobrze, dobrze..., Coś się dzieje
    A wzmianka o Kubusiu Puchatku - majstersztyk :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak zawsze super ;) ten rozdział to miłe zakończenie moich ferii... życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetne, opłacało się tyle czekać!
    A tak btw będziesz pisać o tym jak dzieci trafią do Hogwartu? Jestem bardzo ciekawa tego :))

    OdpowiedzUsuń
  20. Yay w końcu zaglądam tu codziennie. Jakbyś przestała pisać to bym się załamała :)

    Jula :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham kocham kocham... od twojego
    blogu oczu nie moge oderwac (czytalam od samego poczatku) mam nadzieje ze za niedlugo bede znowu jak idiotka smiac sie do ekranu. Lub lezka mi po policzku pocieknie nie przejmuj sie nikim. Cierpliwie czekam na kolejny rozdzial. Niechaj wena cie nie opuszcza miki <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie rób z Ginny takiej histeryczki, prosimy...!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Szkoda ze tak pozno ale notka swietna. ciekawe co w nastepnej noci beda robic pan kangur i pani kangurzyca

    OdpowiedzUsuń
  24. Doskonały rozdział, długi, treściwy i ogólnie bardzo przyjemnie się czytało w ten całkiej ładny wieczór ;) brakuje mi tylko kominka i dobrej kawy żeby dopełnić nastrój xD
    Najbardziej podoba mi się ciekawa, niebanalna fabuła, widać, że nie piszesz, żeby cokolwiek pisać, ale na wszystko masz pomysł, który skrupulatnie realizujesz. Ciekawe jest ujęcie Tedda w tym wszystkim, fragment pokazujący świat z jego perspektywy jest w mojej opinii doskonały, ponieważ uważam, że bardzo ciężko jest ukazać świat oczami dziecka, jednocześnie nie męcząc czytelnika. Tobie wyszło to bardzo zgrabnie. Nie dziwię się w sumie, że Twój styl jest dopracowany, bo ktoś, kto napisał 166 rozdziałów opowiadania (co najmniej xD) ma już wprawę, a jak się to okrasi talentem, to już wgl jest świetnie ;P
    Nie uważam, żeby Ginny była histeryczką, trzeba wziąć pod uwagę jej psychikę i wszystko, co przeszła, mimo młodego wieku. Nawet sam atak na nią na pewno wpłynął na jej poczucie bezpieczeństwa. Uważam wręcz przeciwnie, że jest bardzo silną kobietą.
    Kolejną rzeczą, jaka moim zdaniem zasługuje na docenienie, jest fakt, że nie ignorujesz istnienia Śmierciożerców po zakończeniu wojny. W większości opowiadań, w chwili, kiedy kończy się wojna, zwyczajnie ich postacie rozpływają się w powietrzu, albo wszyscy zostają straceni. Mam na myśli też postać Zabiniego, ten wątek naprawdę mnie urzekł. No coż, to na dzisiaj tyle z mojego wywodu ;) Dzięki za okazję do przeczytania tak dobrego opowiadania
    Pozdrawiam
    C.I.
    hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Kolejny rozdział super :D:D I tylko takie pytanko ... będzie następny, czy już kończysz bloga ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Już myślałam, że Harry znowu wpadł w kłopoty, całe szczęście, że nie...
    Ale sen Teddy'ego aż wywołał łzy w oczach. Nigdy nie mogłam się z tym pogodzić, że Rolwing uśmierciła i Tonks i Remusa :(

    OdpowiedzUsuń
  27. Daj dalej i to szybko nie mogę myśleć co będzie dalej jak zwykle było bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo wzruszające gdy czytalam ten rozdział gdy Ginny spadła ze schodów i te dalsze to nie powstrzymywałam się od płaczu codziennie siedzę do północy lub dłużej ostatnio zasnęłam z telefonem w ręce kocham to opowiadanie I LOVE HARRY POTTER <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  28. bardzo lubię twoje opowiadanie i nie moge sie doczekać nastepnej części zapraszam na mój nowo otworzony blog :3333

    OdpowiedzUsuń
  29. Będzie następny rozdział? <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Niemogę się doczekać nowego
    Od niedawna czytam a już się zakochałam

    OdpowiedzUsuń
  31. Uwielbiam Twoje opowiadanie !! Masz talet do pisania i cieszę się , ze go wykorzystujesz ...Może pokomentujesz u mnie ?? Proszęę ... Jeżeli jeszcze ktoś by był chętny to zapraszam
    http://magicznyswiat-hp.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. kiedy będzie nowe?

    OdpowiedzUsuń
  33. piszesz naprawdę cudownie tutaj ! Czekam na nową część ! :)

    OdpowiedzUsuń
  34. http://maly-harry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  35. kocham ten blog pozdrawiam :) FANKA

    OdpowiedzUsuń
  36. ''- Nie. To miś o bardzo małym rozumku – wyszeptał jej do ucha''
    - Czyli cały ty - uśmiechnęła się :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Wiesz, gdy zaczęłam czytać twoje opowiadania, widziałam w nich prawdziwą pasję i chęć do tego co robisz. Od ostatniego roku ta pasja zanika. Czytając twój ostatni wpis, czułam jakbyś robiła to na siłę. Dziewczyno, jeżeli Cię to już nie pociąga to skończ z tym. Jestem młodsza od Ciebie a jedno opowiadanie tej samej długości pisze w jedne max dwa dni i to gdy jestem zajęta. Wiem, że trudno byłoby Ci zakończyć to, co ciągnęłaś przez te pare lat, ale niestety, wszystko co dobra zawsze się kończy. Według mnie masz dwa wyjścia : Usunąć bloga, albo dodawać nowe opowiadania NAJWYŻEJ co miesiąc. Bo jak będziesz to odwlekała o kilka miesięcy, to twoim czytelnikom znudzi się już po prostu czekanie na to. Znajdą sobię inne zajęcie, a twój blog pójdzie w niepamięć. Po części już się tak stało, nie zauwarzyłaś jak spadła ilosc wejść? Prosze, weż moją uwagę do serca, ale wiedz też, że bardzo Cię lubię, jednak mi też znudziło się to czekanie.
    Pozdrawiam Anonimowy. :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Jak możesz tak mówić!!!!!!!!! Ja czekam na kolejne posty i mi się nie r nudzi.

    OdpowiedzUsuń