sobota, 28 lipca 2012

151. Koniec urlopu

Ginny nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Ron i Hermiona odetchnęli z wielką ulgą, gdy nie musieli już zajmować się Jamesem. Próbowała z Hermiony wyciągnąć, co się działo u nich od wczoraj i czy James wcześniej też okazywał umiejętność czarowania, ale Hermiona za każdym razem unikała odpowiedzi. Z Ronem było tak samo. Co zrobił ten mały chłopiec, że tak bali się go jego chrzestni? W końcu im odpuściła i po uśpieniu Jamesa usiadła na kanapie w salonie, by być blisko Harry’ego. 
Przez resztę wieczoru Teddy nie odstępował wujka na krok. Po powrocie z dworu uparł się na wspólną kąpiel z wujkiem i marudził tak długo, dopóki Harry nie wsadził go do wanny, a on stanął obok niego pod prysznicem. Potem grali w eksplodującego durnia, osmalając sobie co chwila brwi, razem układali klocki i budowali fortece na podłodze przed kominkiem w salonie.
Ginny uśmiechała się, patrząc na obu chłopców. Tak, chłopców, bo Harry, będąc z Teddym cieszył się jak dziecko, którym nigdy nie był; w końcu to co przeżył nie tylko u Dursleyów, ale też przez wszystkie lata szkolne spowodowały, że musiał dorosnąć dużo wcześniej niż wszyscy inni w jego wieku i w takich chwilach próbował nadrobić tamte lata. Wiedziała jednak, że gdyby coś się stało, wystarczyłby sygnał z Biura czy cokolwiek innego, stałby się na powrót zdeterminowany i stanowczy jak zawsze.
Teddy podskoczył i podbiegł do niej.
- Ciocia, chodź i pobaw się z nami! – zawołał. 
- Bawcie się sami – odparła. – Ja tu posiedzę i będę was obserwować.
- Wszystko w porządku, Ginny? – zapytał Harry. W jego głosie pobrzmiewała troska. – Gdzie James?
- W jak najlepszym. A James śpi w kuchni.
Teddy stał jeszcze chwilę przy Ginny, patrząc to na nią to na wujka.
- Chodź do mnie, Teddy – powiedział Harry, klepiąc ręką o dywan obok siebie. – Mieliśmy zbudować nowy zamek, a to zajęcie dla prawdziwych mężczyzn.
Chłopiec kiwnął główką, podbiegł do niego i ukląkł na podłodze. 
- To od czego zaczynamy?
- Od tych klocków – Harry wskazał na największe. 
Zabawa trwała w najlepsze. Ginny wkrótce zwinęła się w kłębek i położyła na kanapie. Prawie usypiała, gdy podeszła do niej mama.
- Jak chcesz, to możesz położyć się na górze u siebie w pokoju – zaproponowała.
- Dzięki, ale i tak niedługo będziemy wracać do domu – odparła Ginny.
Podniosła się, robiąc dla niej miejsce i rozejrzała się.
- Gdzie są wszyscy?
- Hermiona źle się poczuła i Ron teleportował ich do domu, a Andromeda położyła się w pokoju gościnnym.
- Coś poważnego?
- To po prostu zmęczenie. A jak ty się czujesz? 
- Dobrze, zupełnie inaczej niż rok temu. A co z Hermioną?
- Podobno James dał im wczoraj popalić – stwierdziła mama z uśmiechem. – Wielokrotnie kontaktowali się ze mną przez kominek. 
- Co? – Ginny podskoczyła zaskoczona i usiadła wyprostowana. – Dlaczego nie skontaktowali się z nami?
- Podobno próbowali, ale wszystkie dostępy do waszego domu były zablokowane.
Giny spojrzała na Harry’ego z mordem w oczach. Harry tylko wzruszył ramionami.
- Chodziło mi o to, żeby nikt nam nie przeszkadzał – wyjaśnił. – A ty byłaś z tego faktu bardzo zadowolona – zauważył, poruszając sugestywnie brwiami.
- Harry! – krzyknęła zażenowana, widząc rumieńce na twarzy swojej matki. – A gdyby coś się stało? – zapytała, by wrócić do tematu Jamesa.
- Przecież wszystko było w porządku. 
- Na szczęście – syknęła. Pokręciła niezadowolona głową i odwróciła się. – Na pewno uciekli, by nie musieli już zajmować się Jamesem – stwierdziła.
Z pokoju gościnnego wyszła pani Tonks.
- Teddy, czas na nas – oznajmiła. – Molly, dziękuję za zaproszenie – zwróciła się do pani Weasley – ale wiesz... wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, zwłaszcza w moim wieku.
- Rozumiem, kochana. – Pani Weasley kiwnęła głową.
- Nie! – wykrzyknął chłopiec, gdy zrozumiał, że to koniec zabawy, i przypadł do Harry’ego. – Chcę zostać z wujkiem!
- Jutro muszę iść do ministerstwa, Teddy – stwierdził Harry. – Zobaczymy się w najbliższy weekend, dobrze?
- Naprawdę? Polatamy wtedy na miotłach? 
- Co tylko będziesz chciał, mały. – Potargał mu włoski. 
- Super! 
Pożegnali się i Andromeda deportowała się z Teddym do swojego domu. 
Molly została w kuchni, by przygotować kolację dla Artura, który miał niedługo wrócić z pracy, a Potterowie wrócili do salonu. Harry przysiadł na podłokietniku obok Ginny. 
- Nie wierzę, że to powiedziałeś – stwierdziła Ginny. – Aż się boję, co o tym pomyślała moja mama. No i po drugie... Teddy. Mały tak bardzo cię kocha, a ty znowu...
- Co „znowu”? – wpadł jej w słowo. – Obiecałem mu, że spędzi ze mną przyszły weekend. Coś w tym złego? A może chciałaś mieć mnie tylko dla siebie? – wymruczał i zsunął się obok niej.  – Poza tym twoja mama powinna być zadowolona, że między nami wszystko jest już okej.
Przygarnął ją do siebie i pocałował w odsłoniętą szyję.
- Harry... – jęknęła – nie teraz...
Osunęła się po nim i ułożyła się wygodnie na kanapie, kładąc głowę na jego kolanach.
- Po prostu boję się, że znowu coś obiecujesz i to się nie spełni – mruknęła. 
Harry pokręcił głową.
- Już nigdy tak nie będzie. 
W kuchni trzasnęły drzwi i usłyszeli płacz Jamesa, a chwilę potem głos Artura.
- James? Gdzie twoi rodzice? Są tutaj?
Potterowie poderwali się z miejsca i podeszli do drzwi kuchni. Artur trzymał w ramionach zapłakanego chłopca i próbował go uspokoić. Ginny doskoczyła do nich i wzięła malca na ręce.
- Dziadek obudził? – zaszczebiotała. – Niedobry dziadek. – Pogroziła ojcu palcem, mrugając okiem, i przytuliła Jamesa, kciukiem wycierając płynące po małej buźce, łezki. – Mamusia i tatuś zabiorą cię do domku i położymy spać, tak? 
James ziewnął i zamlaskał. 
- I chyba coś zjemy przed snem – zauważył ze śmiechem Harry.
Otulił żonę i syna ciepłym płaszczem, sam też się ubrał, i razem podeszli do Weasleyów, by się pożegnać.
- Cieszę się, że między wami wszystko już w porządku, córeczko – szepnęła Molly, całując Ginny w policzek, a Jamesa w główkę. 
- Mam nadzieję, że tak zostanie – odparła cicho Ginny. 
- Nieporozumienia są potrzebne, by zrozumieć drugą stronę – powiedziała Molly. – Ale niekoniecznie muszą one być często.
- Oby jak najmniej – przyznała Ginny i podeszła do Harry’ego, który rozmawiał z jej ojcem. – Idziemy?
- Oczywiście. 
Wyszli na podwórko i po przejściu przez furtkę deportowali się.
Niestety w Dolinie Godryka czekała na nich przykra niespodzianka. Zgredek oznajmił, że po południu był tutaj Mark Newton i zostawił dla Harry’ego jakieś dokumenty, które skrzat odłożył w gabinecie. 
Harry skrzywił się, spoglądając przepraszająco na Ginny, a ona westchnęła zrezygnowana i poszła do kuchni, przygotować kolację.
Gazowe lampy rozjaśniły pomieszczenie, gdy tylko Harry do niego wszedł. Podszedł do biurka i dostrzegł teczkę i kilka pergaminów z ministerstwa leżących na środku, obok pamiętnika Lily i pudełka z jej zdjęciami oraz fotografią Ginny i jego.
Tym razem stali na niej blisko siebie i uśmiechali się do niego. On obejmował ją ramieniem i trzymał w drugim Jamesa, a ona pomachała mu ręką i wtuliła się w niego.
Sam też się uśmiechnął i usiadł, biorąc do ręki pergamin leżący na samym szczycie. Była to wiadomość od Kingsleya.

Harry
Sprawdziłem, kiedy Narcyza Malfoy prosiła mnie o zgodę na odwiedziny Lucjusza w Azkabanie. 
10.10.2004 oraz 23.12.2004. 
Każdego następnego dnia była w Azkabanie z osobą towarzyszącą. Z tego co mi i Percy’emu udało się ustalić, osobą towarzyszącą był jeden z aurorów. Nie chcę spekulować, ale to on może być łącznikiem ze śmierciożercami, o którym mówiłeś. 
Kingsley Shacklebolt 
Minister Magii
PS. Przyjdź jutro do mojego biura.

Harry zmarszczył brwi. Narcyza była w Azkabanie na dzień przed wigilią i ucieczką śmierciożerców. To nie mógł być przypadek. I ten tajemniczy auror, który jej pomaga. Kim on jest? Przeczytał jeszcze raz post scriptum: „Przyjdź jutro do mojego biura”. Czyżby Kingsley wiedział, kto to jest?

Z pytaniami jednak musi zaczekać do jutra. Złożył pergamin i schował do wewnętrznej kieszeni szaty. Gdy to zrobił dostrzegł teczkę, do której był przyklejony wydarty skrawek pergaminu z krótką notką od Marka.

Potter,
Myślę, że to Ciebie zainteresuje. Tutaj jest jedyna wzmianka o Spinner’s End – miejsca, którego szukałeś.
Mark Newton

Spinner’s End.
To miejsce, o którym wspomniał Zabini podczas ich ostatniego spotkania. Co to za nazwa? Poczuł dreszcz podniecenia i ciekawości, który odczuwał za każdym razem, gdy docierał do sedna.
Otworzył teczkę i ze środka spojrzał na niego mężczyzna o tłustych czarnych włosach, haczykowatym nosie i ziemistej cerze – Severus Snape. Jego czarne oczy zwęziły się do wąskich szparek, i Harry odniósł wrażenie, że słyszy sarkastyczny głos byłego profesora: „Potter!”, gdy Harry osunął się na oparcie fotela. 
Snape? Co on ma z tym wspólnego?, pomyślał. Przecież on nie żyje. I dlaczego tak nagle, po tylu latach się pojawia? Najpierw we wspomnieniach jego matki, potem w jego, z czasów ostatniej wojny, a teraz to. 
Odłożył zdjęcie na bok i przejrzał pergaminy w teczce. 
Na samym wierzchu znajdowała się mapa jakiegoś miasteczka. Harry przyjrzał się temu uważniej. To był plan niewielkiej robotniczej wioski o dziwnej nazwie Forgeley. Jedna z uliczek, na skraju mapy, która kończyła się murem, była oznaczona krzyżykiem. Pod nim był napis: „Spinner’s End”. Niedaleko płynęła rzeczka, zapewne ściek z fabryki znajdującej się po drugiej stronie miasteczka; idealne miejsce na aportację.
Nie wierzył, że to tutaj ukrywają się obecnie śmierciożercy. W tak bardzo mugolskiej okolicy? Jakoś mu to nie pasowało do Malfoya i Lestrange. Ale Zabini wyraźnie powiedział, że śmierciożercy rozprawiali o ukryciu tam czegoś albo kogoś.
Odłożył mapę i zerknął na resztę dokumentów. Na wierzchu znajdowała się notatka z najważniejszymi danymi Snape’a, bardzo przypominającą tę pana Weasleya, którą czytał, gdy musiał włamać się do ministerstwa, by wykraść horkruks od Umbridge.

SEVERUS SNAPE

Status krwi:                                        Czarodziej pół krwi
Śmierciożerca (oczyszczony z zarzutów przez Albusa Dumbledore’a w 1981r.), utajniony szpieg Zakonu Feniksa
Mistrz eliksirów w Hogwarcie od 1981; nauczyciel Obrony przed Czarną Magią 1996/97
Rodzina:                                          Ojciec Tobiasz Snape (mugol), matka Eileen Snape z domu Prince (czystej krwi)
Status obecny:                                    Nie żyje.
Ostatnie miejsce zamieszkania:          Forgeley, Spinner’s End 10

A więc, to był dom Snape’a. Dobrze by było tam pójść. Tylko co by tam znalazł? Stare eliksiry? Jedynym wyjściem było sprawdzenie i na własne oczy przekonanie się, jaka jest prawda.
Wtedy przypomniał sobie list do jego matki w dniu ślubu. Snape napisał tam coś o zagajniku nad rzeką. Czyżby mówił o tej konkretnej rzeczce w Forgeley? Czy idąc tam, poznałby jeszcze inne tajemnice znajomości tych dwojga? Aż się wzdrygnął na samą myśl. Skąd przyszedł mu do głowy ten pomysł? Jego matka i Snape. Przecież to koszmar.
Usłyszał pukanie i cichy szept:
- Harry? Możemy wejść?
Podniósł głowę i uśmiechnął się. W progu stała Ginny z Jamesem siedzącym jej na biodrze i popiskującym radośnie.
- Oczywiście. Czemu on jeszcze nie śpi? – Wskazał głową na Jamesa.
- Po zupce zachciało mu się bawić. Długo tu będziesz? 
- Jeszcze trochę. Możecie posiedzieć razem ze mną. Tu jest dużo miejsca.
Ginny podeszła do biurka i wzięła do ręki zdjęcie, jednak szybko musiała je odsunąć od siebie, bo James już wyciągał rączki, by je chwycić. 
- James, nie! – wykrzyknęła. Harry odebrał od niej fotografię i odłożył do teczki. – Co tu robi zdjęcie Snape’a? – zapytała, odsuwając się od biurka. – I... jego dane? – dodała, gdy dostrzegła resztę papierów.
- Jakiś czas temu Zabini powiedział, żebym poszukał nazwy Spinner’s End – zaczął wyjaśniać – i Mark znalazł ją w danych Snape’a. To ulica, przy której znajduje się jego rodzinny dom.
Ginny kiwnęła głową i usiadła na fotelu przed biurkiem, sadzając Jamesa na kolanach. Malec wyciągnął rączki i przywołał do siebie małą książeczkę z Baśniami barda Beedle’a.
- Chcesz, żeby ci poczytać, skarbie? 
James zaklaskał i wtulił się w mamę. Ginny podkuliła nogi pod siebie, przerzuciła stronę i zaczęła czytać bajkę o czarodzieju i skaczącym garnku. Harry schował wszystkie papiery do szuflady biurka i zapatrzył się w nich, słuchając spokojnego głosu Ginny i zapominając o całym świecie.
Wkrótce James zasnął, więc Ginny odłożyła książeczkę na bok i spojrzała na Harry’ego, który wyczuł, że chce o czymś porozmawiać. Wstał, wyszedł zza biurka i klęknął przy jej fotelu. 
- O co chodzi, Ginny?
- To koniec spędzania wspólnie wieczorów i dni, prawda? – zapytała. – Wracasz do pracy i my już...
- Nie – uciął. – To nie jest koniec. Poszukiwanie śmierciożerców nadal będzie dla mnie ważne, ale wy jesteście zawsze dla mnie najważniejsi.
Ginny skrzywiła się, jednak nic nie powiedziała. Już kiedyś mówił jej te słowa i jak się to skończyło? Kłótnią i jej pobytem w Szpitalu Świętego Munga.
Harry położył rękę na główce Jamesa, głaszcząc go delikatnie. Uśmiechnął się, gdy malec zamlaskał i przytulił się do jego dłoni. 
- A o co chodzi ze Snape’em? – zapytała Ginny, przerywając ciszę, która zapadła. – Nie wierzę, że te akta to tylko informacja o tej ulicy... – Wyciągnęła rękę i wskazała na biurko. – Czego próbujesz się o nim dowiedzieć?
Harry zacisnął powieki. „Tylko nie pytaj o Ostatnią Bitwę i Voldemorta, proszę... Nie pytaj...”, pomyślał błagalnie. Nie chciał wracać do tamtych wspomnień.
- Harry? – ponagliła go, kładąc dłoń na jego policzku. – Otwórz oczy.
Uchylił powieki. Ginny patrzyła na niego wyczekująco. 
- Naprawdę chciałem znaleźć to miejsce – wyjaśnił – i nie spodziewałem się, że będzie związane ze Snape’em. Niestety od kilku dni Snape pojawia się w różny sposób. Najpierw we wspomnieniach mojej matki, potem napomknęła o nim McGonagall, gdy byłem w Hogwarcie, a potem wróciły... – zawahał się – ...wróciła moja przeszłość.
Harry skrzywił się i odwrócił twarz od Ginny. Nie chciał tego wspominać, jednak sam do tego nawiązuje.
- Przeszłość? – mruknęła zaskoczona, po czym zmarszczyła brwi, gdy dotarło do niej, o czym mówi. – Ostatnia Bitwa, tak? Więc, to prawda, że zanim walczyłeś z Voldemortem, spotkałeś Snape’a i go...? – urwała, nie kończąc tej myśli.
- Tak i nie – wymamrotał. Znów pojawił się przed nim wijący się w agonii mężczyzna, a on stoi nad nim z wyciągniętą różdżką, trzymany za rękę przez Voldemorta. – Ginny, proszę. Nie chcę teraz o tym mówić. 
Wstał i podszedł do biurka, opierając się o nie rękami, tyłem do niej.
- A kiedy? Nigdy mi o tym nie mówiłeś – stwierdziła z wyrzutem.
- Obiecuję, że pokażę ci wszystko, ale nie dzisiaj.
- Pokażesz? – zapytała zdziwiona.
- Tak, pokażę – potwierdził cicho.
Wstała, tuląc do siebie Jamesa, i podeszła do niego. Miał opuszczoną głowę, a ręce zaciśnięte w pięści, które co chwila zaciskał i rozluźniał. Był cały spięty. Położyła dłoń na jego ramieniu. Wiedziała, że to nie są dla niego miłe wspomnienia. 
- Zdobędę dla nas myślodsiewnię z ministerstwa. Tak będzie mi łatwiej – wyjaśnił i odwrócił się do niej, by objąć ją ramionami.
Ginny skinęła głową. Zrozumiała, że Harry jej nie zbywa, tylko w odpowiedniej chwili chce pokazać całą prawdę.
- A Ron i Hermiona... Czy oni o tym wiedzą? – spytała.
Harry potrząsnął głową. 
- Nikt tak naprawdę nie wie, co się ze mną wtedy działo. Wszyscy, którzy tam byli, nie żyją...
Ginny przysunęła się do niego i wtuliła się w jego pierś.
- Nie musisz tego robić – szepnęła. 
- Muszę się z kimś tym podzielić, a ty jesteś najbliżej. Mam przeczucie, że to dopiero początek... A przyda mi się ktoś, kto pomoże mi się potem pozbierać.
Pochylił się i położył głowę na jej ramieniu.